Park Miniatur miał być atrakcją Warszawy. Trudno uwierzyć, jak teraz wygląda
Warszawski Park Miniatur - aktualnie znajdujący się przy skrzyżowaniu ul. Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej - mógł być jedną z interesujących atrakcji stolicy. Niestety, aktualnie bardziej straszy, niż zachęca turystów do odwiedzin. "Całość wygląda jak scenografia do postapokaliptycznego horroru" - donosi "Gazeta Wyborcza".
05.12.2022 12:21
Park Miniatur prezentujący w skali 1:25 dawne zabytki stolicy - np. Pałac Saski, Wielki Salon, Pałac Kronenberga - zanim trafił w okolice Pałacu Kultury i Nauki działał w różnych miejscach, m.in. w parku Sowińskiego, na tyłach Centralnej Biblioteki Rolniczej oraz w Domu Braci Jabłkowskich. Przy skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej pojawił się w czerwcu 2021 roku. Niestety to miejsce okazało się wyjątkowo pechowe.
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", atrakcja została niemal całkowicie zdewastowana. Pomiędzy zniszczonymi makietami walają się puste butelki po alkoholu, pety i inne śmieci.
Zdewastowany Park Miniatur w Warszawie
Miejsce aktualnie przypomina raczej śmietnisko niż atrakcję. Choć właściciel parku - Rafał Kunach - zgłaszał problemy straży miejskiej, to nic się nie zmieniło. Mężczyzna już w lipcu poinformował, że koszt napraw przekracza 100 tys. zł, więc rezygnuje on z zajmowania się tym miejscem. Jednak do tej pory z makietami nic nie zrobiono i nadal straszą one w centrum Warszawy.
"To straszna lipa, że tak ciekawa inicjatywa aż tak kiepsko skończyła. Miniatury ogrodzone płotem na rogu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej zostały bowiem zdewastowane, a sam park już od dawna nie działa. Szkoda, że do tego doszło i że nikt nie poczuwał się do odpowiedzialności za ekspozycję po jej zamknięciu. Pamiętam jeszcze dobre czasy w Banku Landaua i jest mi zwyczajnie przykro" - pisze jeden z internautów w serwisie Google Maps.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Problematyczna działka
Teren, na którym obecnie znajduje się Park Miniatur, należy do prywatnego właściciela. Pierwotnie był nim Tadeusz Koss, któremu w 2008 zwrócono działkę - o powierzchni 1,2 tys. m kw. - jako spadkobiercy przedwojennego właściciela. Mężczyzna chciał odbudować znajdującą się tam kiedyś kamienicę, ale miasto nie wydało na to zgody. W efekcie postawił na niej m.in. wielką reklamę oraz... samolot z demobilu, w którym urządził bar. Po śmierci Kossa w 2020 roku działkę przejęły jego dzieci, które - jak informuje "GW" sprzedały ją innemu podmiotowi.
Dlaczego na ten teren trafił Park Miniatur? Rafał Kunach wyjaśniał w lipcu br., że ani stołeczni urzędnicy ani lokalne instytucje nie są zainteresowane makietami.
- Pokazujemy Warszawę, której na mapie już nie ma [...] Odwiedzali nas ambasadorowie, zachwycali się. Przeprowadziliśmy setki spotkań z miejskimi urzędnikami, miasto nie chciało promować tego miejsca ani wziąć je pod swoją opiekę. Proponowaliśmy miastu nawet sprzedaż miniatur, ale nikt nie był zainteresowany - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"