"Pecunia non olet", czyli skąd się wzięło powiedzenie "pieniądze nie śmierdzą"
Podatki to rzecz bardzo ważna dla funkcjonowania państwa. Wiedzieli już o tym władcy starożytnego Rzymu, którzy potrafili opodatkować nie tylko grunt czy posiadanego niewolnika, ale także... mocz. A ten był wykorzystywany czasem w zaskakujący sposób.
Najsłynniejszy z rzymskich podatków został wprowadzony przez cesarza Wespazjana w 70 r. n.e., ale funkcjonował w państwie już wcześniej za rządów Nerona, jednak wtedy opłata ta została szybko wycofana. I choć może się to wydawać kuriozalne, to opodatkowanie ludzkiego moczu wzbogaciło państwowy skarbiec. Ale w jaki sposób?
Mocz nie był dla starożytnych towarem pierwszej potrzeby, ale miał szerokie zastosowanie. Przede wszystkim, jeśli pod ręką nie było mydła, można nim było wyprać brudne ubrania. A przynajmniej tak często robili rzymscy pracze zwani "fullo", którzy sięgali po ten popularny wówczas środek piorący.
Mocz, zarówno ludzki jak i zwierzęcy, zawiera bowiem mocznik, który po ok. 24 godzinach zmienia się w amoniak. Jest to więc dobry zamiennik proszku do prania, ponieważ pomaga usuwać brud i tłuszcz.
Ale na tym nie kończy się zastosowanie ekskrementów. Składniki moczu nie tylko wybielały dany materiał, ale też skutecznie usuwały sierść ze skóry, co było również wykorzystywane przez garbarzy, (których nie należy mylić z grabarzami). Zdarzało się także, że, aby zmiękczyć oprawianą skórę, wcierano w nią kał.
Warto jednak przyjrzeć się starożytnemu moczowi od strony medycznej, a konkretnie dentystycznej. Choć zwyczaj dbania o zęby, jak przypuszczają niektórzy historycy, zapoczątkowali Egipcjanie już 5000 lat p.n.e., to w dalszym ciągu niektóre metody lecznicze były przeprowadzane bardziej instynktownie. Przykładowo Aulus Cornelius Celsus w swoim dziele "De medicina" zalecał wypełnianie dziur w zębach ołowiem! I na dobrą sprawę jego metoda jest dalej stosowana, bo łacińskie słowo oznaczające ołów to "plombus", od którego wzięła się dzisiejsza plomba.
Ale co z moczem? Rzymianie szybko zauważyli, że uryna ma właściwości wybielające. Przynajmniej jeśli chodzi o tkaniny, ale chcieli się przekonać, czy tak samo będzie z ich uzębieniem. Popularne stało się więc płukanie jamy ustnej specjalną mieszanką, w której musiał się znaleźć najlepszy rodzaj moczu.
Tak, tak, Rzymianie wiedzieli, że uryna urynie nie równa i sprowadzali ją nawet z dalekich zakątków cesarstwa. Podobno najwięcej zbawiennych składników kryło się w moczu młodych Iberyjczyków, do którego transportu używano specjalnych cystern. Żeby jednak stworzona mieszanka odświeżała również oddech, dodawano do niej często substancje zapachowe takie jak sproszkowane kora i węgiel.
Owe płukanki musiały być dosyć skuteczne, bo stosowano je nawet do XIX w. Zdarzają się zresztą nawet do dzisiaj zwolennicy uryny, uważający, że mocz jest lekiem na wszelkie dolegliwości. Urynoterapia jest jednak klasyfikowana do medycyny niekonwencjonalnej i nie istnieją wiarygodne badania naukowe potwierdzające jej skuteczność.
Dla smaku można dodać, że wybielające związki amoniaku występują również we współczesnych pastach do zębów, ale na szczęście są one otrzymywane zupełnie innymi metodami.
Wróćmy jednak do Wespazjana i jego podatku. Jak działał on w praktyce? Choć nie znamy tak naprawdę szczegółów dotyczących zbierania moczu, to najpopularniejsza teoria głosi, że uryna była zbierana z poszczególnych toalet i wlewana do wielkich publicznych kadzi. Kiedy te wypełniły się już całkowicie, były zabierane przez "fullo".
Podatek obrośnięty jest legendami, ale nawet nie mamy pewności, czy płacili go wszyscy obywatele, czy też tylko garbarze i pracze, którzy wykorzystywali mocz w swojej pracy. Pewne jest natomiast to, że nałożona opłata dość szybko uzupełniła braki w państwowej kasie, ale zdarzały się osoby, które sprzeciwiały się decyzjom cesarza.
Najbardziej krytykował Wespazjana jego syn, Tytus, zarzucając ojcu, że zajmuje się niepoważnymi dziedzinami gospodarki. Wtedy cesarz miał podać mu garść pieniędzy i zapytać, jaki mają zapach. Tytus odrzekł, że pachną normalnie, na co zadowolony ojciec odpowiedział: "A przecież pochodzą z moczu!"
Według starożytnych historyków, Swetoniusza i Diona, to właśnie w trakcie tej sceny Wespazjan miał powiedzieć słynne "Pecunia non olet", czyli "pieniądze nie śmierdzą", bo wszystkie pieniądze mają tę samą wartość, niezależnie do źródła, z którego pochodzą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl