Trwa ładowanie...

Podróżowanie w czasach zarazy. Jak koronawirus zakończył moją przygodę życia

Pandemia koronawirusa dla większości ludzi oznacza zerwanie z codziennością i przestawienie się na izolację w domu. Ja od pół roku jestem w podróży i nowa sytuacja na świecie zmusza mnie do powrotu do normalnego życia.

Podróżowanie w czasach zarazy. Jak koronawirus zakończył moją przygodę życiaŹródło: WP.PL, fot: Szymon Jasina
d4n7orv
d4n7orv

Ponad pół roku temu zamiast podjąć odpowiedzialną decyzję i przeznaczyć oszczędności na wkład własny przy zakupie mieszkania, postanowiłem zrezygnować z pracy i zacząć podróżowanie po świecie. Przez 6 miesięcy jeździłem po Azji, z której niedawno udałem się do Australii.

Można powiedzieć, że do tego momentu koronawirus nie miał na mnie niemal żadnego wpływu. Przez ostatni miesiąc zdarzały się badania temperatury na granicach i wypełnianie formularzy, w których zaświadczałem, że czuję się dobrze i nie byłem w Chinach.

WP.PL
Źródło: WP.PL, fot: Szymon Jasina

W Australii zauważyłem oznaki paniki. Z półek zniknął żel do dezynfekcji rąk i papier toaletowy, ale poza tym niewiele się zmieniło. Przyjeżdżając tu miałem luźny plan, co do dalszych podróży i wiedziałem tylko, że Korea Południowa wypadła z możliwych kierunków (nawet nie tyle z obawy przed wirusem, a z powodu ograniczeń w tym kraju i późniejszego problemu z wjazdem do innych państw).

d4n7orv

Nie wdając się w szczegóły - już wtedy stwierdziłem, że dalsze podróżowanie według tego, co sobie mniej więcej zaplanowałem, będzie raczej niemożliwe.

Zobacz też: Polak mieszkający w Londynie, opowiada, jak jest teraz w mieście

Nic nie można zaplanować

Z dnia na dzień podjąłem decyzję, że z Australii polecę do Nowej Zelandii, a później (może z jakimś przystankiem po drodze) będę się kierował w stronę domu. Szybko jednak się przekonałem, że w obecnej sytuacji życie podróżnika zmienia się z dnia na dzień. I również te plany stały się niemożliwe do zrealizowania.

Polski rząd ogłosił zamknięcie granic i zawieszenie lotów międzynarodowych. Na początku wydawało się, że przez jakiś czas jeszcze mnie to nie będzie dotyczyło, jednak chwilę później nowozelandzka premier ogłosiła obowiązkową dwutygodniową samoizolację dla każdego przyjezdnego. To oznaczało, że mój wyjazd do tego kraju stracił sens.

d4n7orv

Przez chwilę zacząłem zastanawiać się nad alternatywami w regionie. Jednak większość wysp Pacyfiku zamknęła się całkowicie, a plan wyjazdu na Fidżi czy do Papui Nowej Gwinei wiąże się z ryzykiem, że na chwilę przed lotem i tam sytuacja się zmieni. Nie ma też co ukrywać - na pewno z Australii łatwiej będzie wrócić do Polski niż z bardziej egzotycznego i mniej popularnego miejsca.

Jak wszyscy podróżujący, których tu spotykam, przyznają - teraz sytuacja na całym świecie zmienia się z dnia na dzień, więc trudno cokolwiek planować i przewidywać. Ci, którzy i tak mieli wracać do Europy, przekładają loty na kilka dni wcześniej. Reszta spokojnie czeka na rozwój wypadków.

Ja już wiem, że moja podróż skończy się właśnie w Australii. Jest tylko jeden szczegół - nie wiem, kiedy to się stanie. Na razie staram się podchodzić do tego na spokojnie. Jestem tu od kilkunastu dni, więc jeszcze mam sporo zwiedzania przed sobą. Jeśli będę musiał je skończyć przed czasem, to też jestem na to przygotowany. Teraz śledzę rozwój wydarzeń i sprawdzam, jakie mam możliwości powrotu.

Szymon Jasina
Źródło: Szymon Jasina

W samej Australii na razie nie ma takich obostrzeń jak w Polsce. Ja do Melbourne przyjechałem zobaczyć wyścig Formuły 1, który został odwołany i wtedy wprowadzono też zakaz zgromadzeń dla ponad 500 osób. Teraz, podobnie jak w Nowej Zelandii, zarządzono nakaz samoizolacji dla wszystkich nowych przyjezdnych, a w samym Melbourne zamknięto bibliotekę i muzea. I tyle. Poza tym życie toczy się tu normalnie. Jak długo? Tego nie wie nikt. Przykład Polski i innych europejskich państw pokazuje, że sytuacja może zmienić się bardzo szybko.

Ciężkie życie podróżnika

Jak zatem wygląda podróżowanie w czasach koronawirusa? Można powiedzieć, że nie wygląda. Już w momencie wprowadzenia w wielu krajach zakazu wjazdu dla obywateli Chin było wiadomo, że branża turystyczna mocno odczuje nową sytuację. Teraz jednak ograniczenie w podróżowaniu dotyczy praktycznie wszystkich ludzi na całym świecie.

Sytuacja zmienia się z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę. Od znajomych podróżujących po Afryce czy Ameryce Południowej dowiaduję się, że tam też granice są zamykane, a turyści nagle stają się niemile widziani. To oznacza, że w najbliższym czasie ludzie raczej będą wracać do swoich krajów, niż z nich wyjeżdżać. Tym bardziej, że same loty są coraz częściej odwoływane.

d4n7orv

W samej Australii sytuacja wygląda trochę spokojniej. Ja właśnie odbyłem lot z Melbourne do Uluru i gdyby nie wiadomości w telewizji, to w ogóle bym nie wiedział, że wirus wpłynął na cokolwiek. Przy kierunkach krajowych brak dodatkowych kontroli, loty odbywają się planowo. Tylko obsługa co jakiś czas dezynfekuje maszyny do samoobsługowej odprawy i nadania bagażu.

Koniec przygody życia

Dla mnie koronawirus oznacza niespodziewane zakończenie największej przygody życia, które choć jeszcze nie nastąpiło, to bezdyskusyjnie wisi nade mną i jest kwestią najbliższych dni lub tygodni. Zatem czeka mnie powrót do rzeczywistości, która jednak wygląda zupełnie inaczej niż wtedy, gdy wyjeżdżałem.

Żyjemy w czasach, gdy świat jest otwarty jak nigdy dotąd, a podróżowanie jest niezwykle łatwe. Choć raczej powinienem napisać "było", bo nagle sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Wam i sobie życzę, aby jak najszybciej wszystko wróciło do normy i świat znowu stał dla podróżników otworem.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

d4n7orv
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4n7orv