Polacy są tam najliczniejszą mniejszością. "Wcale mnie to nie dziwi"
W życiu stawia przede wszystkim na spontaniczność. Dlatego jakiś czas temu spakował się i wyjechał na Islandię. - Statystycznie jesteśmy tam najliczniejszą mniejszością narodową. Szacuje się, że na Islandii mieszka ponad 20 tys. naszych rodaków. Jest to dość niezwykłe, bo dosłownie od wylądowania w Reykjaviku, można usłyszeć język polski - mówi w rozmowie z WP Dawid Siódmiak.
Sylwia Król: Od jakiegoś czasu skutecznie łączysz pracę z podróżami. Jak to się zaczęło?
Dawid Siódmiak: Podróże od zawsze były mi bliskie. Z tego powodu m.in. zdecydowałem się na studia na kierunku Turystyka i Rekreacja. Chciałem wyruszyć w świat i spełniać marzenia, m.in. pilotując wycieczki. Po ukończeniu studiów miałem nawet okazję zdobyć pierwsze doświadczenia w tym kierunku. Niestety niedługo potem wybuchła pandemia koronawirusa i podróże nie były w ogóle możliwe.
Zacząłem więc zastanawiać się, co dalej. Dość szybko pojawił się pomysł, aby wyjechać za granicę i tam spróbować szczęścia. Kiedy obostrzenia zaczęły być luzowane, podróże na szczęście ruszyły na nowo. Wtedy pracowałem m.in. we Włoszech czy Alpach Francuskich. Niedługo potem, podczas podróży po Chorwacji, otrzymałem telefon z informacją, że dostałem pracę na Islandii. Kilka dni później siedziałem już w samolocie lecącym w stronę Islandii. I tak zleciały dwa sezony, a w planach już kolejny. W jakimś stopniu udowodniłem więc sobie, że mogę łączyć pracę i podróże.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS4
Czym się zajmujesz na Islandii?
Pracuję na farmie, ponad 50 km od najbliższego sklepu, a więc z dala od większych aglomeracji. Razem z kilkoma współpracownikami prowadzimy zajazd dla podróżujących, którzy są w trasie i chcą odpocząć, zatrzymać się na noc. Mamy piętnaście pokoi, a do tego dochodzi jeszcze mały hostel. Szefostwo odwiedza nas co jakiś czas z zaopatrzeniem i oczywiście sprawdza, czy wszystko u nas w porządku. To bardzo pozytywni ludzie. Nie mogę więc narzekać.
Pracując przez miesiąc na Islandii, zarabiam tyle, co w Polsce przez ok. trzy miesiące w branży turystycznej. Oczywiście trzeba pamiętać o tym, że Islandia to nie tylko dobre zarobki, ale też wysokie koszty życia. Jednak w naszym przypadku, pracując z dala od aglomeracji, mamy darmowe zakwaterowanie i częściowe wyżywienie. Tym sposobem mogę odłożyć nawet 95 proc. wypłaty.
Chciałbym podkreślić, że mieszkamy w naprawdę dobrych warunkach w porównaniu do innych prac za granicą. Pracując w małym gronie 4-5 osób, spędzamy czas bardzo przyjemnie. Atmosfera jest dobra i zdrowa. Często zdarza się, że również po pracy oglądamy razem filmy, gramy w gry planszowe lub ruszamy zwiedzać okolicę. Do tego wspaniała natura, przestrzeń, wolność i spokój dla umysłu. Życie bez stresu i pośpiechu. Czego chcieć więcej?
Czytaj także: Hit na urlop. Ponad 100 procent więcej turystów z Polski
Skąd pomysł, aby przez część roku pracować, a drugą przeznaczyć na podróżowanie?
Zdecydowanie tego nie planowałem. Pracowaliśmy do końca sezonu i wtedy też okazało się, że szefowie byli z nas na tyle zadowoleni, że zaproponowali nam pracę również w kolejnym roku. Zgodziliśmy się. W grudniu chciałem spędzić jak najwięcej czasu z rodziną, a potem kupiliśmy bilety i wykorzystaliśmy ten czas, który nam pozostał na podróż do Azji Południowo – Wschodniej. W moim życiu często stawiam na spontaniczność, nie planuję zbyt wiele, biorę to, co los przyniesie.
Jak twoja rodzina zareagowała na twój wyjazd do pracy?
Na szczęście żyjemy w takich czasach, że kontakt, nawet na odległość, jest możliwy. Dzwonię więc często do mamy i siostry, dużo rozmawiamy. Komunikacja nie jest więc ograniczona. Oczywiście nie zastąpi to kontaktu osobistego, ale mamę starałem się już wcześniej przygotowywać do tych moich dłuższych, nieco ambitniejszych podróży. Generalnie jestem bardzo rodzinnym człowiekiem, lubię spędzać czas z bliskimi. Gdy więc wracam do Kołobrzegu, staram się go wykorzystać maksymalnie.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Czytaj także: Nowy patent na tanie podróżowanie. Zapamiętaj to słowo
Czy pracując na Islandii, spotykasz wielu Polaków?
Tak. I wcale mnie to nie dziwi, bo statystycznie jesteśmy tam najliczniejszą mniejszością narodową. Szacuje się, że na Islandii mieszka ponad 20 tys. naszych rodaków. Niektórzy żyją na wyspie nawet 30 lat. Jest to dość niezwykłe, bo dosłownie od wylądowania w Reykjaviku, można usłyszeć język polski. Obsługa lotniska, kierowcy autobusów, pracownicy wypożyczalni samochodów to bardzo często Polacy. Niektórzy przyjeżdżają tutaj na kilka miesięcy, na pół roku, ale klimat Islandii, ta wspaniała natura sprawiają, że zostają na dłużej. Niektórzy się dziwą, gdy o tym opowiadam, ale ja uważam, że aby to zrozumieć, trzeba tego doświadczyć.
W Polsce nadal wiele osób żyje stereotypami o zimnej, ciemnej i ponurej Islandii. Tymczasem żyjąc tam przez pół roku i doświadczając chociażby islandzkiego lata, można się przekonać, jaka ta wyspa jest naprawdę. Jedni wolą wychodzić na miasto, a ja wolę spędzać czas na łonie natury. Rozumiem więc bardzo dobrze tych, którzy przyjechali tu na kilka miesięcy, a zostali na 20 lat. Natura, przestrzeń naprawdę potrafią działać cuda, choć oczywiście trzeba tę ciszę i spokój lubić.
Wiele osób kontaktuje się z tobą z prośbą o radę. Czy czujesz, że pomagasz innym odważyć się na coś nowego?
To niezwykłe i tak naprawdę bardzo proste. Nie robię nic nadzwyczajnego, wyjechałem do pracy zagranicę i opowiadam w mediach społecznościowych o swoich perypetiach. Staram się też przełamywać ten powszechny stereotyp, że za granicą Polak Polakowi wilkiem. Na Islandii jest zupełnie inaczej. Z Polakami można się tutaj naprawdę świetnie dogadywać. Gdy publikuję na swoim koncie na IG drobne oferty pracy, staram się po prostu pomóc innym. Bardzo więc cieszy mnie feedback, który dostaję od osób, które wysyłają swoje CV, jadą i pracują. Jak dotąd udostępniłem ponad 600 ogłoszeń, a ponad sto dwadzieścia osób znalazło w ten sposób pracę, co bardzo mnie cieszy.
Dostaję potem od nich zdjęcia z Islandii, czytam, że są zadowoleni, że spełniają marzenia i w końcu zaczęli cieszyć się życiem. Wydaje mi się, że Polacy naprawdę świetnie sobie tutaj radzą, a ja staram się tylko zmotywować i pokazać, jak proste decyzje mogą zmienić nasze życie na lepsze.
W tym roku także wyruszasz w dalszą podróż?
Najbliższe miesiące spędzimy w Nowej Zelandii. Na miejscu spędzimy 90 dni, a więc wykorzystamy całą przysługującą nam wizę. Plan jest taki, aby zwiedzić obie wyspy, zarówno północną, jak południową. Nowa Zelandia od zawsze mnie fascynowała. Są tam wulkany, lodowce, góry, jest to prawdziwie unikalny klimat.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Na miejscu kupimy kamperavana, a potem, przed samym wyjazdem go sprzedamy. Jest to zdecydowanie bardziej opłacalne niż wynajem auta na tak długi czas. Zanim wrócimy do Polski, odwiedzimy jeszcze Australię, w której spędzimy kolejnych 25 dni. Podróż będę się oczywiście starał relacjonować w swoich mediach społecznościowych. A potem wracamy na pół roku na Islandię. Wszystko to dość intensywne, ale tak właśnie trzeba żyć!
Sylwia Król dla Wirtualnej Polski