Polak na Alasce. "Szczęście nie zależy od pogody"
Alaska to miejsce dla ludzi twardo stąpających po ziemi. Marzyciele, którzy bez odpowiedniego przygotowania chcą żyć w lokalnym buszu, szybko wracają do domu. - Alasce należy się respekt. To miejsce nie tylko piękne, ale też wymagające - opowiada w rozmowie z WP Damian Hadaś, organizator wypraw do tego stanu USA.
Magda Owczarek: Na Alasce już chyba zima?
Damian Hadaś, autor książki "Alaska. Przystanek na krańcu świata": Nadszedł moment wymiany sprzętu z letniego na zimowy, mamy też za sobą pierwsze opady śniegu. Nad oceanem jest jeszcze jesień, ale w górach można już się wybrać na biegówki. Śnieg potrafi się tam utrzymać do lipca, w miastach znika w maju. Ale wszystko zależy od danego roku, z powodu zmian klimatycznych pogoda robi się nieprzewidywalna.
Kiedy rozmawiam z ludźmi, którzy wyprowadzili się za granicę, widzę, że to częściej kobiety podążają za swoimi partnerami. Ty jesteś wyjątkiem - na Alasce zamieszkałeś za sprawą narzeczonej.
Nigdy nie marzyłem o emigracji do USA, ale los zdecydował inaczej. Na Islandii poznałem moją przyszłą żonę Elizabeth, która pochodzi z Alaski. W 2017 roku pierwszy raz pojechaliśmy razem zobaczyć jej rodzinne strony.
Jak to często bywa w międzynarodowych związkach, limity pobytu na wizie turystycznej stały się dla nas męczące. Byliśmy siebie pewni, więc szybko zdecydowaliśmy się na kameralny ślub. Odbył się na Alasce w marcu na świeżym powietrzu, jeszcze w zaspach śniegu. Mieliśmy na sobie wysokie buty.
Zamieszkanie na Alasce było naturalną decyzją?
Analizowaliśmy, gdzie możemy budować swoją przyszłość, bo nie jest tak, że dwójka kochających się ludzi może łatwo zamieszkać w dowolnym miejscu. Zastanawialiśmy się, co będzie najkorzystniejsze dla nas obojga. Wybraliśmy Stany z kilku powodów. Między innymi dlatego, że mogłem tam liczyć na uzyskanie obywatelstwa szybciej, niż Elizabeth w Polsce.
Jeszcze nie wiemy, czy Alaska będzie naszym domem na całe życie, ale chcemy doprowadzić do momentu, kiedy będziemy mogli o tym swobodnie zdecydować. Można powiedzieć, że na Alaskę trafiłem zrządzeniem losu, ale trochę temu losowi pomogłem, bo bardzo dobrze czuję się w klimatach północnych.
Na początku twojej książki Adam Robiński pisze: "Niektórzy z nas zamiast o śródziemnomorskich plażach snują arktyczne sny o Alasce, Grenlandii, Czukotce". Co sprawia, że ciągnie cię w zimne strony?
Do 23. roku życia myślałem, że wolę ciepły klimat, każde wakacje chciałem spędzać na przykład w Hiszpanii. Momentem przełomowym okazał się mój pierwszy wyjazd na Islandię. Przerwałem na ten czas studia we Wrocławiu i poleciałem do pracy w malutkim miasteczku Vík. Kiedy dotarłem tam autobusem, popłakałem się na widok piękna miejscowej przyrody.
Na Islandię wracałem kilka razy, a po ukończeniu studiów i zdobyciu dyplomu magistra inżynierii środowiska zdecydowałem się tam zamieszkać. Zająłem się organizacją wycieczek na Islandię. W ten sposób poznałem innych Polaków fascynujących się Północą. Spotykamy się, mamy swoje festiwale, jesteśmy w stałym kontakcie. Z Alaski jestem w tym gronie jedyny, inni są z Grenlandii, Islandii, Norwegii, Szwecji.
Co sprawia, że dobrze się czujecie w miejscach, które innym wydają się depresyjne?
Sądzę, że szczęście nie zależy od pogody. Skandynawowie zajmują wysokie miejsca w rankingach najszczęśliwszych narodów świata. Na Północy po prostu dobrze się czuję, nie należę do tych, którzy stale tęsknią do słońca i narzekają, kiedy lato się kończy.
Kontaktują się z tobą ludzie, którzy marzą o przeprowadzce na Alaskę, ale nie są przygotowani na to, co może ich tam czekać. Ty wiedziałeś czego się spodziewać?
Myślę, że jeszcze przez kilka lat coś będzie mnie tam zaskakiwać. Takie uczenie się nowego miejsca to zresztą fajna strona emigracji. Ja miałem ten przywilej, że dzięki Elizabeth zdążyłem już wcześniej poznać Alaskę.
Istnieją tam dwa światy - miejski oraz wiejski, często zupełnie odizolowany od dróg lądowych. My zamieszkaliśmy w Anchorage, największym mieście Alaski, które ma wszystkie wygody. To taka mała Ameryka ukryta wśród wysokich gór.
Czy Alaska przyciąga idealistów jak Chris McCandless, bohater filmu "Wszystko za życie"? A może przeciwnie, tylko ludzie twardo stąpający po ziemi są w stanie tam przetrwać?
Trudno generalizować, ale przeważa raczej ta druga grupa. To osoby rozumiejące lokalne wyzwania. Marzyciele, którzy bez przygotowania chcą żyć w alaskańskim buszu, szybko wracają do domu. Alasce należy się respekt, to miejsce nie tylko piękne, ale też wymagające - ze względu na klimat, ukształtowanie terenu czy występujące tu zwierzęta.
W książce piszesz o programie, w ramach którego można otrzymać na Alasce kawałek odludnej ziemi, by się tam osiedlić. Kuszące!
To opcja tylko dla obywateli lub rezydentów USA, ale nie brakuje innych możliwości. Na sprzedaż jest wiele działek położonych w głuszy, które po prostu można sobie kupić. Z tym że alaskańskie odludzie to nie to samo, co peryferia miasta czy wioska w Bieszczadach. To całkowita izolacja. Do najbliższego szpitala są setki kilometrów, nie ma zasięgu telefonicznego. Na życie w takich miejscach decydują się traperzy, którzy żyją z polowań i mają własne psie zaprzęgi.
Sam zajmujesz się turystyką, organizujesz wyprawy po Stanach, ale też wycieczki do Polski dla Amerykanów.
To moja żona dostrzegła w Polsce potencjał i tak narodziła się strona Key to Poland, na której opisujemy Polskę i oferujemy wyjazdy. Strona cieszy się dużym zainteresowaniem, a pierwsi Amerykanie, którzy odwiedzili z nami Polskę, byli bardzo pozytywnie zaskoczeni. Liczę na to, że rozwiniemy ten projekt. Poza tym organizuję wycieczki dla Polaków do Ameryki, w tym na Alaskę.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Jak wyglądała pandemia na Alasce? Mieszkańcy cieszyli się z naturalnej izolacji czy martwili, że zostaną zupełnie odcięci od świata?
Uczucia były mieszane. Ludzie martwili się o dostęp do opieki medycznej, o dostawy żywności, które polegają na transporcie lotniczym. Wróciły wspomnienia grypy Hiszpanki, która przed laty spustoszyła Alaskę. Na szczęście pandemia nie dotknęła Alaski tak mocno jak innych stanów, pomogły w tym surowe restrykcje i ograniczenie ruchu z zagranicy. Pierwszy sezon letni był trudny dla lokalnej turystyki, ale teraz widzimy znaczną poprawę, między innymi dzięki temu, że Amerykanie wybierali Alaskę zamiast wakacji za granicą.
W książce piszesz, że Alaska jest narażona na zmiany klimatu.
Już dziś trwa tutaj kryzys klimatyczny. To zjawiska, które nie się łatwo dostrzegalne gołym okiem, zwłaszcza dla turystów. Tymczasem na przykład wioskom nad oceanem grozi zalanie, są przenoszone w głąb lądu, buduje się specjalne zapory, by je chronić. To często miejsca odizolowanie od reszty świata, ich mieszkańcy są więc pozostawieni samym sobie. Martwią się o to, jak kiedyś będzie wyglądać życie ich dzieci.
Najsmutniejsze jest to, że na zmianach klimatu najbardziej ucierpią osoby, które żyją w zgodzie z naturą i jej nie zanieczyszczają.
Kiedy najlepiej przylecieć na Alaskę i od czego zacząć zwiedzanie?
Na pierwszy raz polecam lato. Dni są wtedy długie, można obserwować zwierzęta, a szlaki piesze są dostępne. Trzeba przygotować się na duże odległości, radzę więc wybrać mniejszy obszar, aby czerpać przyjemność z jego poznawania.
Skorzystanie z doświadczenia lokalnego przewodnika pomoże uniknąć błędów, zaoszczędzić czas i pieniądze. Na miejscu warto spędzić co najmniej 10 dni. Dłuższy pobyt pozwala na opłynięcie południowo-wschodniej Alaski promem. Trzeba się też przygotować, że Alaska jest kosztownym kierunkiem. Za to możliwości zwiedzania i odkrywania jest tu nieskończenie wiele, dla mnie to sama przyjemność pracować w takim miejscu.
Twoja książka ma w tytule słowo "przystanek", tak jak popularny serial. Czy Alaska to tylko stan przejściowy, a nie dom na zawsze?
Część ludzi zostaje tu tylko na tyle, na ile podpisali kontrakt. Ale na przykład rodzina mojej żony mieszka tu od czasów gorączki złota. Miejscowi mówią, że to najpiękniejsze miejsce na ziemi i są z niego bardzo dumni. Kiedy moja żona się przedstawia, mówi, że jest z Alaski, a nie ze Stanów.
Jeśli ktoś poszukuje bogatej oferty kulturalnej może mieć tu poczucie niedosytu, ale jeśli ktoś woli przyrodę, zwierzęta, to będzie zadowolony. Alaskę da się pokochać i da się tu żyć.