Polak "uwięziony" w Anglii. "Jestem tu wbrew własnej woli"
W związku z wykryciem nowej mutacji koronawirusa w Anglii większość krajów Unii Europejskiej wstrzymała połączenia z tym państwem. Ucierpią na tym m.in. pracownicy transportu lądowego, którzy utknęli w ogromnych korkach. "Nie spędzę świąt z rodziną, tylko będę stał na zaszczanym lotnisku w Anglii" - mówi Miki Dabes w wideo opublikowanym na swoim kanale na YouTube.
Powrót z Anglii jest w tym momencie niemal niemożliwy, a sprawę dodatkowo komplikują Święta Bożego Narodzenia. W obawie przed nowym szczepem koronawirusa europejskie kraje zamykają się przed przyjezdnymi podróżującymi z Wysp. Polska od wtorku nie przyjmuje już samolotów z Wielkiej Brytanii. Inne drogi powrotne dla naszych rodaków także zostały odcięte.
- Do czwartku miałem wrócić na święta do domu, ale w poniedziałek o godzinie 15 stanąłem w porcie w Dover. Dzisiaj jest wtorek godzina 16, czyli już 24 godziny stoimy tutaj za nie wiadomo czym - mówi kierowca TIR'a Miki Dabes w filmie opublikowanym na swoim kanale na YouTubie. - Ja tu jestem jako zakładnik i wbrew własnej woli. Nie mogę wrócić do domu i nie wiem, kiedy wrócę.
Zostałem uwięziony w Anglii /Jak wygląda sytuacja Dover
Wstrzymanie transportu towarowego
Największym ciosem dla pracowników transportu lądowego było wstrzymanie przez Francję w niedzielę transportu towarowego. Efektem tej decyzji są ogromne korki, które tworzą się przy dojeździe do Dover, gdzie znajduje się port promowy oraz wjazd do tunelu pod Kanałem La Manche.
Szacuje się, że ok. 80 proc. kierowców ciężarówek, które kursują po Wielkiej Brytanii, pracuje dla firm pochodzących z Unii Europejskiej. We wtorek, 22 grudnia brytyjska minister spraw wewnętrznych informowała, że na dawnym lotnisku w Dover utworzono tymczasowy parking dla kierowców TIR'ów. Do wtorku łącznie utknęło tam ok. 3 tys. ciężarówek.
Mimo iż Francja przywróciła w nocy z wtorku na środę możliwość przyjazdu z Wielkiej Brytanii to rozładowanie korków, które powstały w okolicy Dover może potrwać nawet trzy dni. Brytyjski minister transportu, Grant Shapps zapowiedział, że w środę ma rozpocząć się testowanie kierowców, którzy czekają na wjazd do Francji.
Kierowcy czują się uwięzieni na parkingu w Dover
Sytuacja robi się coraz bardziej niekomfortowa, bo stojący w Dover kierowcy są niemal odcięci od świata. Na miejscu brakuje sanitariów oraz jedzenia. Podróżni skarżą się nie tylko na coraz bardziej dotkliwe znużenie, ale i brak możliwości zjedzenia ciepłego posiłku, czy potrzebę skorzystania z toalety.
- Są cztery toalety. Dzisiaj rano chciałem skorzystać, to wszystko jest zapchane. Nie potrafią nam zapewnić ciepłego jedzenia. Stoję tutaj 24 godziny i dostałem butelkę wody i batonika. To jest wszystko - relacjonuje Polak. - Powoli jest załamka i powoli psychika zaczyna siadać, powiem wam szczerze - mówi na udostępnionym w sieci nagraniu.
Większość kierowców, którzy utknęli w Anglii, prawdopodobnie nie dotrze na święta do swoich rodzin. "Co za cholerny czas" - czytamy w komentarzach na jednej z grup na Facebooku, gdzie udostępniono wideo polskiego kierowcy. "Jak tak można traktować ludzi? Przecież też mają rodziny i wiadomo, że nie pojechali tam sobie dla przyjemności" - komentują internauci. Niestety, rok 2020 nie przestaje nas zaskakiwać...