Polka na Syberii. "Przy -30 st. C dzieci zjeżdżają z lodowych górek. Nie jest wcale tak źle"
Jak się żyje w miejscu, gdzie temperatura latem osiąga 40 st. C, a zimą spada nawet do -60 st. C? Czy zimę się kocha? Czy nienawidzi? I jakie mieszkańcy mają patenty, żeby przetrwać mrozy? Rozmawiamy z Olgą Sedych, która mieszka w Abakanie w Chakasji na Syberii.
04.02.2019 | aktual.: 06.02.2019 20:13
Olga Sedych jest nauczycielką języka polskiego w Kulturalno-narodowej organizacji społecznej Republiki Chakasji i Polonii Minusińskiej. Ma 41 lat, trójkę dzieci (Iwan ma rok, Sofia 3 lata, a Anna 13 lat) i kochającego męża, który pochodzi z zabajkalskich Kozaków. I choć nie ma polskich korzeni, angażuje się w działania polonijne i wspiera panią Olgę. Zaś najstarsza córka w Polsce była dwa razy i bardzo się jej u nas spodobało.
Urszula Abucewicz, WP: Świetnie pani mówi po polsku. A przecież nie urodziła się pani w Polsce, tylko tutaj, w Abakanie.
Olga Sedych: Tak, jak wielu mieszkańców Chakasji. Mój ojciec tu się urodził, dziadek ze strony ojca chyba też. Muszę opowiedzieć pani historię mojej babuni Katarzyny. Chce pani?
Tak.
Dziadek mojej babuni, Adam Smolicz, pochodził z Krakowa, wyjechał po polskim rozbiorze (a może zesłano go, teraz nie możemy powiedzieć, jak to było w rzeczywistości) "w poszukiwaniu wolnej ziemi". Babcia zawsze tak mówiła. Znalazł się we wsi Sarbałyk w Nowosybirskiej Obłasti. To była wieś prawie całkiem polska. Babcia urodziła się właśnie tam w 1920 r. (nie znamy dokładnej daty) i według jej słów do II klasy chodziła do polskiej szkoły. W klasie, w rodzinie, w kościele mówiono po polsku. A potem zaczęły się represje, zakaz mówienia w rodzimym języku, ojciec i bracia (w rodzinie było 13 dzieci) zostali rozstrzelani. Ona razem z matką została wysłana na wieś Parabel srogą zimą bez jedzenia i dokumentów, skąd później, mając 15 lat, uciekła. Potem – wyszła za mąż, urodziła troje dzieci i jej młodsza córka Helena – moja mama – już z Ewenkii wyjechała za moim przyszłym ojcem do Abakanu.
Taka jest moja historia. Pierwsze polskie wyrazy usłyszałam od mojej babuni Katarzyny. I choć wiele z nich uciekło z jej pamięci, to starała się pamiętać, bo do końca swojego życia była "Polaczką" (tak miała napisane w paszporcie).
Swego czasu świat obiegło zdjęcie młodej kobiety, która zamiast makijażu miała zamarznięte płatki śniegu. To był właściwie jej make up. Jak pani sobie radzi z takim mrozem? W tym tygodniu w Abakanie będzie -28, -30 st. C?
Tak, w zimie jest zimno, ale -30 st. C to nie jest problem. Szczerze mówiąc, nie mieszkamy w takich ekstremalnych warunkach, jak wszyscy lubią mówić. Wiem, że na północy Polski też są takie temperatury, i ludzie normalnie żyją. Ale -30 st. C w Polsce i -30 st. C na Syberii to różne rzeczy. U nas nie jest tak wilgotno jak nad Wisłą, dlatego nasze dzieci, gdy jest -30 st. C wychodzą na dwór, zjeżdżają z lodowych górek, bawią się. Nie jest wcale tak źle. Problem mają miejscowi kierowcy z samochodami, bo większość japońskich aut po prostu nie da się rano uruchomić, gdy w nocy było np. -35 st. C.
Należy pamiętać, że Syberie są różne. My jesteśmy w południowo-zachodniej części Wschodniej Syberii. U nas mówiono, że prawdziwy Sybirak to nie ten, który nie marznie, tylko ten, który ciepło się ubiera. Ubieramy się ciepło i koniec!
Wśród moich znajomych jest wielu ludzi, którzy nie lubią zimy. Jest przepiękna na zdjęciach, za oknami, na obrazkach, ale mróz to mróz. I wielu z nas (ja też) w tym czasie nie żyje, my tylko przeżywamy zimę.
Czyli nie można pokochać życia w takich ekstremalnych temperaturach? Gdy latem bywa +40 st., a zimą temperatura spada nawet do -60 st. C?
Można! I kochamy! Lecz jest to trudne. Mroźno, za mało słońca – i tak jest od października do marca, czasami wieje hius (przenikliwy wiatr) – i wtedy można zapomnieć o spacerach...Wolę lato niż zimę, ale jeśli w lecie jest powyżej 30 st. C, to tęsknię za zimą (śmiech) i tak przez całe życie.
Czy wyobraża pani sobie życie w innym miejscu na ziemi? A może w Polsce?
Jest taka powieść naszego syberyjskiego pisarza Olga Korabielnikowa z Krasnojarska pod tytułem "Na długo, może, na zawsze". To właśnie o mnie. Urodziłam się tutaj, mieszkają tu moi rodzice, przyjaciele i znajomi. Mam zamiar tu zostać. Lecz wszystko może sią zdarzyć. Mam nadzieję, że moje dzieci będą studiować w Polsce. Na razie uczą się języka, kultury, historii Polski, pamiętają o swoich korzeniach. Mamy dwie Wielkanoce, dwa Boże Narodzenia, wróżymy na rosyjskie Swiatki i na polskie Andrzejki, oblewamy się wodą na dzień Iwana Kupały i w Lany Poniedziałek. Może kiedyś wybiorę się do kraju nad Wisłą i tam zostanę (śmiech), na razie nie mam takiego zamiaru. Czule kocham Abakan. Jest uroczy. Marzę tylko o tym, by pokazać swoim dzieciom piękną Polskę – Kraków, Wisłę i Bałtyk, ponieważ miłość do swojej Ojczyzny nie przeszkadza mi kochać Ojczyzny moich przodków.
A jeśli chcemy zapuścić się w takie miejsca. To co radziłaby pani potencjalnym turystom? Jak się przygotować na taką wyprawę?
Poradziłabym, żeby przyjechali w lecie. A jeśli się uprą, to niech przyjeżdżają zimą. Tylko wtedy trzeba ciepło się ubrać i – na górki (a mamy ich w mieście dość), na Gładieńkuju można jeździć na nartach czy snowboardzie, a potem do dobrej bani!
Zobacz także
Jak możemy spędzić wolny czas w tej części Rosji? Co można zwiedzić?
Przyroda jest tu cudowna. Stepy, kurhany, rzeki, słodkie i słone jeziora, tajga i jaskinie. Można wyjechać do Minusińska (20 km stąd i mieszka tu też Polonia) do wspaniałego Muzeum Martianowa, zobaczyć Starówkę i stary cmentarz. Polecam wyjazd do największej elektrowni wodnej Sajano-Szuszeńkiej GES i w góry Jergaki. Stamtąd na pewno nikt nie powróci bez wzruszających wrażeń.
No i w końcu można spacerować po mieście. Mamy wiele kawiarenek, centra dla dzieci, kino, muzea, parki i place, a w lecie w ogóle mamy wiele atrakcji. Można kąpać się w rzece (w mieście mamy plażę i miejsce do kąpania), zbierać grzyby, łowić ryby. Lasy i jeziora są blisko.
Przesyłam najgorętsze pozdrowienia z mroźnego Abakanu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl