Polka w czerwonej sukience zachwyca. "Nie pokazuję twarzy, bo to nie jest opowieść o mnie"
Nigdy nie pokazuje twarzy. Woli patrzeć w tym samym kierunku, w którym skierowany jest obiektyw aparatu. Bożena Budzyńska, znana też jako BB Lady in Red czy instagramowa @goralka102, opowiada jak powstają jej niezwykłe zdjęcia. - Czasem wracam w miejsca, w których już kiedyś byłam, głównie po to, by zawieźć tam sukienkę - wyznaje.
Magda Bukowska: Większość internautów kojarzy panią jako kobietę w czerwonej sukience, ale na zdjęciach pojawia się jeszcze jeden charakterystyczny element garderoby - szpilki. Od czego tak naprawdę zaczął się projekt BB Lady in Red?
Bożena Budzyńska: Szpilki pojawiły się jeszcze przed sukienką. Widziałam wtedy dużo zdjęć robionych przez młodzież, na których "głównymi bohaterami" były po prostu nogi, zwykle w trampkach. Postanowiłam więc też kolekcjonować takie zdjęcia, ale robione po mojemu - w czerwonych szpilkach. Więc pierwsze były buty, ale pomysł na projekt zrodził się po sesji w sukience, którą sobie wymarzyłam z okazji urodzin, a która została zorganizowana na dachu wieżowca. Zachwycona efektem uznałam, że kobieta w czerwieni powinna zaistnieć także w innych miejscach Chicago, a potem zaczęłam zabierać sukienkę w każdą podróż.
A skąd pomysł, by zrobić z tego całą serię?
Kiedy starałam się dostać na wydział fotografii w Columbia Collage (jeszcze przed startem projektu), odbyłam rozmowę kwalifikacyjną z jednym z profesorów. Po obejrzeniu moich zdjęć powiedział: "Każde z nich jest interesujące, ale nie jest częścią przemyślanego projektu. Proszę popracować nad nimi i zgłosić się za rok". Tak też zrobiłam i ku mojej wielkiej radości zostałam przyjęta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS7
W pani galeriach na FB i Instagramie jest mnóstwo niezwykłych zdjęć. A jakich nie udało się pani zrobić?
Są takie, ale na szczęście jest ich niewiele. Przecież to byłoby zbyt pięknie, gdyby zawsze wszystko się nam udawało zgodnie z planem. Może nawet trochę nudne.
Np. na Machu Picchu strażnicy nie pozwolili mi zrobić zdjęcia w miejscu, które sobie wymarzyłam. Odeszłam więc i wykorzystując ich nieuwagę zrobiłam je w innym, ale równie pięknym.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Jedynym zdjęciem, którego do tej pory tak zupełnie nie udało mi zrealizować, to Lady in Red na tle majestatycznych Tre Cime w Dolomitach. Miałam na jego realizację tylko jeden dzień i akurat wtedy spadł przedwcześnie śnieg, na co nie byłam technicznie przygotowana. Ale Dolomity skradły moje serce, więc na pewno tu jeszcze wrócę z sukienką - tym razem przygotowana na wszystko (śmiech).
Przy okazji sesji w czerwonej sukience zdarzały się jakieś inne zabawne, niebezpieczne, nieprzewidziane zwroty akcji?
Mam takich wspomnień sporo, bo zdjęcia w czerwonej sukience robiłam czasem w naprawdę szalonych lokalizacjach. Najwięcej emocji towarzyszyło mi chyba przy wspinaczce na Mnicha. Wchodziłam w stroju trekkingowym, ale miałam na niego też zarzuconą i podwiniętą sukienkę, żeby na szczycie jak najszybciej zrobić zdjęcie. Wszystko było robione z zachowaniem zasad bezpieczeństwa, a na samym zdjęciu można zobaczyć linę, do której byłam przypięta.
Innym zdjęciem, które z kolei wzbudza sporo emocji u moich odbiorców, jest zdjęcie na Kjeragbolten, czyli na najsłynniejszym kamieniu Norwegii.
Ciekawi mnie techniczna strona całego projektu. Kto robi pani zdjęcia?
Jeśli mam szczęście i akurat z kimś podróżuję, to ta osoba zostaje mianowana fotografem wyprawy (śmiech). Ale bardzo często proszę również zupełnie przypadkowe osoby, którym przedstawiam mój projekt i pomysł na kadr. Używam też statywu, ale i wszystkiego, co ten statyw może udawać.
Bardzo lubię w takich sytuacjach korzystać z drabiny, w końcu potrzeba jest matką wynalazków, prawda? I tym sposobem mam całą serię całkiem ciekawych zdjęć z mojego ogrodu w Poroninie, gdzie podczas lockdownu drabina była moim jedynym fotograficznym towarzyszem. Statywem może być tak naprawdę wszystko - drzewo, kamień, a nawet kosz na śmieci. Dla chcącego nic trudnego, wystarczy tylko trochę uruchomić wyobraźnię.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Czy sukienka po prostu towarzyszy pani w podróżach, czy też zaczęła pani planować kierunki wyjazdów specjalnie z myślą o zdjęciach do projektu?
Przyznaję, czasami wracam w miejsca, w których już byłam, głównie po to, by zawieźć tam sukienkę. Ostatnio, w ramach bardzo intensywnej podróży, z której przywiozłam sporo pięknych zdjęć, wróciłam do Grecji i Libanu. Odwiedziłam też Wybrzeże Amalfi. Ale tak naprawdę przemierzam świat w poszukiwaniu jego cudów, a sukienka jest zawsze spakowana w plecaku.
W 2019 roku udało mi się zrealizować plan sfotografowania siedmiu cudów nowożytnego świata (Petra, Koloseum w Rzymie, Taj Mahal, Machu Picchu, Mur Chiński, Christo w Rio de Janeiro i Chichen Itza). Kiedy tylko to osiągnęłam, postanowiłam rozszerzyć plany i odwiedzić w czerwonej sukience pozostałe 14 miejsc, które walczyły w finale nowych siedmiu cudów świata. Osiem z nich już odwiedziłam. To: Piramida Cheopsa, Hagia Sophia, Acropolis, Alhambra, Stonehenge, Wieża Eiffla, Zamek Neuschwanstein i Statua Wolności. Zostały mi jeszcze: Angkor, Opera w Sydney, Moai z Wyspy Wielkanocnej, świątynia Kiyaoemizo w Kioto, Timbuktu w Mali i Kreml wraz z Placem Czerwonym. To mój podróżniczy i fotograficzny plan na najbliższy czas, choć wiem, że do niektórych miejsc może nie udać się na razie dotrzeć.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Przejrzałam pani galerie dokładnie i na żadnym zdjęciu, ani filmiku nie udało mi się zobaczyć pani twarzy. Dlaczego?
Nie pokazuję twarzy, bo to nie jest opowieść o mnie, a o pięknie świata. To chcę przekazać w moim projekcie. Moja twarz jest zwrócona w kierunku czegoś, co mnie zachwyca i chcę żeby odbiorcy podziwiali to wraz ze mną.
Czytaj też: Livigno. Raj (nie tylko) dla narciarzy