Polka w Peru. "W niedzielę nikt nie wychodzi z domu"
- W Machu Picchu pojawiły się andyjskie niedźwiadki. Aktualnie są jedynymi turystami na terenie ruin i mają je w całości dla siebie - o Peru w dobie koronawirusa opowiada mieszkająca w Cuzco Sylwia Perkowska.
Polka Sylwia Perkowska od kilku lat prowadzi bloga i biuro podróży Sylwia Travel (sylwiatravel.com.pl) z siedzibą w Cuzco (Sabor de Vaiej E.I.R.L.). Organizuje wyprawy w Peru, Boliwii i Kolumbii.
Joanna Klimowicz: Jakie rygory wprowadziły władze w Peru w związku z koronawirusem?
Sylwia Perkowska: Stan wyjątkowy na terenie całego Peru obowiązuje od 16 marca, aktualnie jest wydłużony do końca czerwca. W tym czasie restrykcje zmieniały się wielokrotnie, raz były większe, raz nieco mniejsze. Cały czas obowiązuje godzina policyjna, przy czym różnie jest ona ustalana w poszczególnych departamentach. Przykładowo w Cusco obwiązuje teraz od 9 wieczorem do 4 nad ranem.
Czy to prawda, że wprowadzono nakaz wychodzenia po zakupy oddzielnie kobiet i mężczyzn?
Tak, to było jedno z najbardziej kuriozalnych obostrzeń, trwało przez kilka tygodni, a teraz już nie obowiązuje. Zgodnie z nim kobiety mogły wychodzić z domu w soboty, wtorki i czwartki, a mężczyźni - w poniedziałki, środy i piątki. W niedzielę nikt nie mógł wychodzić z domu. Zakaz opuszczania domu przez kogokolwiek w niedzielę pozostał i tak będzie minimum do końca czerwca.
Władze wprowadziły kilka faz odmrażania gospodarki. Pod koniec maja zaczęły działać niektóre restauracje serwujące dania na wynos, w czerwcu planuje się otwarcie innych sektorów, nieco więcej osób będzie zatem miało szansę powrotu do pracy. Nastąpiły także rozluźnienia w lokalnym transporcie, ale nadal nie ma szans na wyjazd poza miejsce zamieszkania bez specjalnego pozwolenia. Ogólnie nie działa transport autobusowy międzymiastowy, jak też transport lotniczy, w Peru bardzo popularny.
Ruszyły loty międzynarodowe z Polski. Byliśmy na lotnisku w Gdańsku
Jak Peruwiańczycy przyjmują nowe zasady?
Peru to ogromny i bardzo zróżnicowany kraj, mieszkańcy też różnie reagują na nową sytuację, w każdym departamencie nieco inaczej. Skupię się więc na Cusco. Mieszkańcy bardzo szybko, praktycznie z dnia na dzień, przyzwyczaili się do nowych zasad. Każdy nosi maseczki (kwestia tego, czy jedną przez kilka miesięcy i czy ją pierze - to już inna sprawa).
Z drugiej strony trudno się nie stosować do obostrzeń, kiedy policja i wojsko dostają dodatkowe uprawnienia i w większej liczbie pojawiają się na ulicach. Każdy stara się zachowywać dystans społeczny, bywa że jedni drugich strofują. Przy bankach, sklepach ludzie ustawiają się w kolejki, każdy pilnuje odstępów. Choć teraz nieco się to zmienia. Każdy ma już dosyć. Coraz więcej samochodów i ludzi widać na mieście, pojawiły się lokalne stragany, ludzie wychodzą i sprzedają, co mogą, bo zwyczajnie muszą z czegoś żyć.
Jak radzi sobie służba zdrowia, gospodarka i przede wszystkim ludzie?
Są regiony, gdzie służba zdrowia jest mniej wydolna, jak na przykład Iquitos. Tu nie tylko trzeba było uporać się z wirusem, ale i z innymi chorobami, jak denga. Nie ma jednak problemu z przepełnionymi szpitalami. Większość Peruwiańczyków bardzo mocno zaczyna odczuwać negatywne skutki całej tej sytuacji, ale wielu znajduje jakiś sposób na życie. Skoro można sprzedawać żywności i środki czystości, w tym maseczki, każdy, kto ma szansę - własny ogródek, garaż, dom - przekształca się w sprzedawcę tych produktów. Tylko na mojej ulicy pojawiło się w ostatnim miesiącu kilkanaście nowych sklepików i straganików z żywnością.
Mieszkańcy andyjskich społeczności, przynajmniej ci, z którymi moja firma na co dzień pracowała, mają się bardzo dobrze. Każdy ma swój kawałek ziemi i może coś sobie wyprodukować, a to daje duży komfort. W małych wioskach w górach jest łatwiej, ale do miast wdziera się kryzys, który może zakończyć się bardzo źle, jeżeli kraj nie otworzy gospodarki. Niektóre jej sektory są dosłownie martwe, jak na przykład turystyka, transport drogowy i lotniczy.
Czy przedsiębiorcy otrzymali jakieś wsparcie od państwa?
Dla mieszkańców państwo wprowadziło kilka programów, niestety w postaci jednorazowej pomocy i nie dla każdego. Ja, mimo że mieszkam w tym kraju legalnie, płacę tu podatki, na żadną z przedstawionych form się nie kwalifikuję. Z jakiejkolwiek pomocy wyłączono bowiem obcokrajowców – rezydentów Peru. A to ogromny dramat, w tym przede wszystkim dla setek tysięcy obywateli Wenezueli. Wielu z nich dosłownie trafiło na ulicę. Nieco lepiej mają ci, którzy pracowali na umowę o pracę (także ci, którzy są obcokrajowcami), bo mogą wybrać do 25 proc. środków gromadzonych na emerytury. Niby super, ale nikt nie zastanawia się, skąd potem weźmie pieniądze, jak już przejdzie na emeryturę.
Jeżeli chodzi o przedsiębiorców, przynajmniej w branży turystycznej, w tym przykładowo firmy jednoosobowe, na realną pomoc, która by je uratowała, liczyć nie mogą. Co prawda była niewielka pomoc na pokrycie kosztów pracownika, ale to kropla w morzu potrzeb. Dostaliśmy jednorazowo 400 soli (około 118 dolarów) na każdego pracownika, co ledwie starczyło na pokrycie kosztów stałych (składki) za jeden miesiąc pracy.
Znalazłaś w tym trudnym czasie jakieś nowe pasje albo drobne przyjemności, które pozwalają przetrwać?
Jednym z ogromnych plusów sytuacji jest to, że rozpoczęłam pisanie e-booka o Peru. To projekt, który odkładałam od lat, nigdy nie było na jego realizację czasu. Może uda się tym razem. Rozwijam się też kulinarnie, odkrywam jeszcze dokładniej lokalne produkty, jest ich tu nieskończenie wiele, można je wykorzystać w kuchni na wiele sposobów. To idealny moment na takie eksperymenty, zwłaszcza że wprowadziliśmy do naszych pakietów turystycznych autorski projekt "Odkrywanie świata za pomocą 5 zmysłów", który wiąże się z poznawaniem Peru także poprzez maksymalne odkrywanie smaków, zapachów. Sport zawsze był istotną częścią mojego życia, nie może go zabraknąć także i teraz. Jestem instruktorem pilates, zatem ćwiczę regularnie.
Poza tym cały czas planuję z moim zespołem współpracowników kolejne trasy. Jesteśmy aktywni na social mediach, cały czas staramy się utrzymywać kontakt z naszymi fanami, czytelnikami bloga. Niesiemy też pomoc potrzebującym. Osobiście i w ramach mojej firmy zawsze pomagaliśmy i kontynuujemy tę działalność także w dobie koronawirusa. Skupiamy się na indywidualnych rodzinach, osobach, które rzeczywiście znalazły się w krytycznej sytuacji, czy to materialnej, czy mentalnej. Oczywiście spotykanie się jest w dobie kwarantanny utrudnione, ale nie niemożliwe. Także póki nam tego nie zakazują, to pomagamy. Nie marnujemy ani jednej minuty.
Czy już wiadomo kiedy turyści będą mogli wrócić do Peru? Podobno są obietnice, że Machu Picchu ma być otwarte od 1 lipca?
Tak, to prawda. Weszły w życie przepisy wskazujące na to, że Machu Picchu, jak i łącznie około 55 atrakcji na terenie całego Peru, będzie otwarte od 1 lipca. Osoby poniżej 18. i po 60. roku życia będą mogły skorzystać z nich za darmo. Promocja dotyczy tak Peruwiańczyków, jak i obcokrajowców. Z uwagi jednak na przedłużenie kwarantanny do końca czerwca, mało realnym wydaje się wprowadzenie w życie tych przepisów. Na dzień dzisiejszy nie da się w Peru zbyt wiele przewidzieć. Decyzje zapadają w ostatniej chwili, często wskazuje się tylko plan na najbliższe dwa tygodnie, maksymalnie na miesiąc. Na pewno nie ma co marzyć, że szybko wróci międzynarodowy transport lotniczy, chociaż mówi się o połowie lipca lub sierpniu.
Linie Air Europa już ogłosiły wznowienie lotów na trasie Lima – Madryt od połowy lipca. Jednak dopóki oficjalnie władze tego nie potwierdzą, nie uwierzę. Według czarnego scenariusza loty międzynarodowe w Peru powrócą dopiero, jak pojawią się szczepionki - w takim duchu wypowiadają się niektórzy politycy.
Jak może wyglądać turystyka po pandemii, pokusiłabyś się o analizę?
Wiele zależy od sytuacji politycznej nie tylko w każdym kraju, ale na całym świecie. Wydaje się, że nie tylko turystyka, ale w ogóle świat będzie inny. Musimy się na to przygotować, podróżnicy też. Myślę, że tak w Peru, jak i w niektórych innych krajach, tzw. krajach trzecich, może pojawić się swoistego rodzaju niechęć lokalnych mieszkańców do obcokrajowców. To z kolei może wpłynąć na utrudnienia w komunikacji na linii lokalny mieszkaniec – turysta. Może powodować konflikty, a czasem nawet zagrożenia dla podróżujących na własną rękę.
W Cuzco zwiększenie się dystansu Peruwiańczyków do obcokrajowców jest zauważalne. Wiem, bo odczuwam to na własnej skórze. W pewnym sensie to zrozumiałe, bo wszędzie mocno nagłaśnia się, że wirus przyszedł z zewnątrz, a więc winni są ci z zagranicy, w uproszczeniu - "biali". Ponadto istnieje w Peru ryzyko wzrostu przestępczości (już wzrasta w wielu departamentach), bo spora grupa mieszkańców kraju jest w niezwykle trudnej sytuacji finansowej, bez perspektyw, bez pomocy państwa. To nie będzie ułatwiać podróżowania na własną rękę, bez znajomości języka, kultury i bieżącej sytuacji. Te dodatkowe czynniki ryzyka warto przed podróżą przeanalizować. Ale podkreślam, bez paniki.
Czy epidemia może w ogóle przynieść jakieś plusy?
Każda trudna sytuacja może przynieść pozytywy. Pozytywnym bez wątpienia jest fakt, że przyroda łapie oddech. Odpoczywa, nikt jej nie męczy. Przykładowo w Machu Picchu pojawiły się andyjskie niedźwiadki (osos de anteojos). Aktualnie są jedynymi turystami na terenie ruin i mają je w całości dla siebie. Korzystnie mogą zakończyć się niektóre zmiany prawne w zakresie działalności firm turystycznych na terenie Peru. Dotyczą m.in. zwiększenia restrykcji w zakresie otwierania firm turystycznych czy prowadzenia działalności online. To pozytywny kierunek.
Wydaje się, że będzie bardziej higienicznie. Myślę także, że będzie początkowo mniej turystów, a to doskonały powód, by przyjechać i nie czekać na nic w kolejkach. Jeżeli ktoś zastanawia się nad wyborem oferty turystycznej, to bardzo zachęcam do wyboru polskich firm, które działają w Ameryce Południowej. Niezwykle miło jest, gdy rodacy wzajemnie się wspierają.