Polka w Tokio. "Podstawową zasadą jest życie w taki sposób, aby nie przeszkadzać innym"
Oczy kibiców z całego świata są, za sprawą igrzysk olimpijskich, zwrócone w kierunku Tokio. Od 20 lat mieszka w nim Patrycja Yamaguchi, polska przewodniczka i założycielka serwisu podróżniczego po Japonii ryoko.pl. Opowiedziała nam m.in. o swojej współpracy ze sportowcami, najciekawszych miejscach oraz blaskach i cieniach życia w Kraju Kwitnącej Wiśni.
06.08.2021 13:25
Karolina Laskowska: Rozmawiamy w wyjątkowym czasie, bo w Tokio trwają właśnie długo wyczekiwane igrzyska olimpijskie. Czy mimo pandemicznych obostrzeń można poczuć atmosferę tych igrzysk?
Patrycja Yamaguchi: Niestety, nie czuć prawdziwego klimatu igrzysk. Nie można powiedzieć, że nie ma go w ogóle, ale nie jest to taka atmosfera, na jaką wszyscy czekali. Oprócz pojawienia się wielu sklepów z olimpijskimi gadżetami, na ulicach Tokio praktycznie nic się nie zmieniło. Do Japonii mogą obecnie wjechać tylko stali rezydenci i obywatele, a także przedstawiciele niektórych grup zawodowych posiadający specjalne wizy. Ruch turystyczny jest na razie zamknięty. Pojawiają się plany testowych przyjazdów grup zorganizowanych, ale dopiero po igrzyskach. Kibice zza granicy nie mogli więc na nie przylecieć.
Na trybunach brak też japońskich kibiców. W centrum miasta znajduje się ogrodzony stadion olimpijski, do którego nie mają dostępu. Miłośnicy sportu gromadzili się przed nim jeszcze w czasie prób do ceremonii otwarcia igrzysk. Mogli usłyszeć muzykę, ale niczego nie widzieli. Nie było ich jednak wielu. Teraz jest ich jeszcze mniej, co może być związane z wysokimi temperaturami (ok. 40 st. C). Stanie w upale pod stadionem jest uciążliwe. Mimo to widzę czasem rodziny z dziećmi przyjeżdżające z odległych prefektur, żeby zobaczyć choć same miejsca rozgrywek.
Szkoda, że nie mogą oglądać igrzysk na żywo, bo mają być z czego dumni.
To prawda. Japończycy oglądają zawody w telewizji lub słyszą o ich wynikach w wiadomościach. Mają powody do radości, bo są w czołówce państw z największą liczbą zdobytych medali.
Pani jako współpracowniczka Komitetu Organizacyjnego Igrzysk Olimpijskich ma okazję być nieco bliżej zawodników. Na czym polega pani praca?
Jestem odpowiedzialna przede wszystkim za kwestie logistyczne i przemieszczanie się sportowców oraz towarzyszących im osób, a także za tłumaczenia polsko-japońskie. Pomagam m.in. przy transferach i zakwaterowaniu w hotelu. Wszystkie osoby przebywające w wiosce olimpijskiej mają zakaz przemieszczania, z wyjątkiem trasy: wioska - miejsca rozgrywek, więc zwiedzanie Japonii podczas tych igrzysk okazało się niemożliwe.
Na co dzień pracuje pani jednak nie w branży sportowej a turystycznej. Jakie miejsca mogłaby pani polecić osobom, które wybierają się do Japonii po raz pierwszy?
Myślę, że dobrze zacząć podróż od jakiejś nowoczesnej metropolii, np. Tokio lub Osaki. Obie są cudowne i trudno mi wskazać, która z nich jest lepsza. Idealnym rozwiązaniem byłby przylot do Tokio i wylot z Osaki.
Jednym z moich ulubionych miejsc jest piękna dolina Kiso z drewnianymi domami. Stąd można udać się do Matsumoto, gdzie znajduje się oryginalny zamek, a także do Kioto będącego kolebką japońskiej kultury.
Warto szukać atrakcji z dala od popularnych tras obleganych przez tłumy turystów. Przykładowe z nich to Naoshima (wyspa sztuki nowoczesnej) oraz szlaki pielgrzymkowe w prefekturze Wakayama. O innych mało znanych miejscach piszę w książce "Japonia. Przewodnik osobisty", której jestem współautorką. Kraj Kwitnącej Wiśni ma naprawdę wiele do zaoferowania.
Baza noclegowa w Japonii jest dość mocno zróżnicowana. Na liście nietypowych miejsc na nocleg znajdziemy m.in. ryokan, Henn-na hotel oraz hotele kapsułowe. Czym one się charakteryzują?
Ryokan (od słowa ryokō – podróż) to tradycyjne hotele w Japonii. Pokoje są zaprojektowane zgodnie z zasadami japońskiej architektury. Mają przesuwane ściany fusuma oraz maty tatami na podłogach. Do jednych z największych atrakcji należy możliwość skorzystania z pobliskich gorących źródeł onsen.
Henn-na hotel to nowa sieć. Stała się sławna, bo turyści są tu obsługiwani nie tylko przez ludzi, ale także przez roboty humanoidalne. Pokoje wyglądają jednak podobnie jak w innych hotelach typu business.
Hotele kapsułowe to z kolei opcja dla osób nieprzywiązujących zbytnio wagi do komfortu spania. Nie ma tutaj za bardzo prywatności i nie da się odgrodzić od współtowarzyszy.
Warto wiedzieć, że można zatrzymywać się także w świątyniach buddyjskich. Myślę, że to fajna alternatywa dla tradycyjnego noclegu. Takie oferty rzadko znajdziemy na bookingu, częściej na japońskich stronach.
Wiemy już trochę o turystycznej stronie Japonii. A co pani zdaniem należy do największych zalet, a co do wad mieszkania w tym kraju?
Do zalet zaliczam piękną jesień i krótką zimę oraz dostęp do oceanu i możliwość surfingu. Poza tym Japończycy są niezwykle uprzejmi i pomocni. Ich podstawową zasadą jest życie w taki sposób, aby nie przeszkadzać innym. Przykładowo, na parkingach czy w pociągach zajmują jak najmniej miejsca, a w przypadku znalezienia jakiejś rzeczy, chętnie szukają jej właściciela.
Największą wadą jest natomiast niefortunne położenie Japonii, w obrębie Pacyficznego Pierścienia Ognia, na styku płyt tektonicznych. Żyjemy więc jak na "tykającej bombie". Trzęsienia ziemi oraz tajfuny są najbardziej przerażającymi elementami życia w Japonii.
Z mojej perspektywy trudne są także uwarunkowania kulturowe. Wychowałam się w duchu wolnego słowa. Tutaj odnoszę wrażenie, że na Japończyków są nakładane "kajdany". Muszą w nich chodzić przez całe życie. Już na etapie przedszkola znają określone reguły, których nie mogą przekroczyć. Różnica między honne (to o czym naprawdę myślimy) a tatemae (to co pokazujemy na zewnątrz) jest duża. Moim zdaniem brakuje tu możliwości wyrażania własnych emocji. Ludzie budują wokół siebie mury, a to utrudnia nawiązywanie bliższych relacji. Ale to wynika z różnic kulturowych.
Wokół tej odmiennej kultury narosło też wiele mitów. Udało się pani jakieś obalić?
Przyjechałam po raz pierwszy do Japonii 20 lat temu. Wtedy w Polsce niewiele mówiło się o tym kraju i nie było też książek na jego temat. Dopiero później wraz z rozwojem Internetu zaczęło pojawiać się coraz więcej informacji, a wśród nich także te nieprawdziwe.
Teraz mam okazję obalać mity podczas kontaktów z zagranicznymi turystami. Pytają mnie, np. o rzekomo popularne automaty z używaną bielizną. Automatów jest tu rzeczywiście wiele, w niektórych można kupić nową bieliznę, ale nigdy nie widziałam w nich używanej.
Mitem jest także to, że życie wszystkich Japończyków kręci się tylko wokół pracy. To prawda, że bardzo dużo pracują, ale nie wszyscy. Młode pokolenie mające dostęp do informacji widzi już świat trochę inaczej i niekoniecznie godzi się na życie, w którym praca stanowi jego najgłębszy sens.
A czy pani pierwotne wyobrażenia o Japonii pokryły się w rzeczywistości? Czy może było coś zaskakującego?
Przed przyjazdem spodziewałam się zobaczyć bardziej nowoczesne państwo. Wyobrażałam sobie, że roboty i inne nowoczesne rozwiązania będę widzieć na porządku dziennym. Okazało się jednak, że Japonia to nadal bardzo tradycyjny kraj. To było dla mnie pierwszym zaskoczeniem.
Warunki mieszkaniowe zwykłych Japończyków były również szokujące. Mały pokój studencki wyłożony matami tatami, z futonem zamiast łóżka, wydawał mi się wtedy dziwny. Pamiętam też sytuacje związane z braniem kąpieli. Piecyki gazowe były starej daty. Aby je uruchomić, trzeba było włączyć guzik i kręcić korbką, co było dość nietypowe jak na XXI w.
Żyjąc tu już 20 lat, do wielu rzeczy zdążyłam się przyzwyczaić i dziś nie uważam ich za zaskakujące. Czuję też, że Japonia to moje miejsce na ziemi.