„Polska zobacz więcej – weekend za pół ceny”. Rodacy masowo ruszą na zwiedzanie kraju?
Między 31 marca a 2 kwietnia br. za przysłowiowe grosze będzie można odwiedzić i skorzystać z oferty ok. 450 muzeów, parków, hoteli, ośrodków spa i restauracji w całym kraju. Świetna inicjatywa! Czy oferta jest jednak tak atrakcyjna, jak mogłoby się wydawać? I czy Polaków trzeba przekonywać, że "Polska jest fajna"? Sprawdzamy.
- Wyciągnijmy te rodziny, naszych rodaków z centrów handlowych, gdzie te dzieci ugotowane w tych ubrankach biegają po tych galeriach handlowych, że dużo zdrowiej będzie dla nich i dla naszego kraju, kiedy ruszą w Polskę, kiedy ruszą do pobliskich atrakcji turystycznych – mówił na konferencji promującej akcję „Polska zobacz więcej – weekend za pół ceny” prezes Polskiej Organizacji Turystycznej, Marek Olszewski. Aby wyciągnąć „te dzieci ugotowane w tych kurteczkach z tych galerii handlowych”, POT włączył się do projektu, zainicjowanego i przeprowadzonego jesienią zeszłego roku po raz pierwszy przez Ministerstwo Sportu i Turystyki.
W jego ramach w dniach 23-25 września 2016 r. Polacy mogli spędzić czas w atrakcyjnych turystycznie miejscach z 50 proc. zniżką. W przedsięwzięciu uczestniczyło 400 obiektów, m.in. hoteli i restauracji, a z ich oferty skorzystało 60 tysięcy osób. – Akcja okazała się sukcesem, zainteresowanie było ogromne, ilość podmiotów, które zgłosiły się do przedsięwzięcia, przerosła nasze oczekiwanie – mówił minister sportu i turystyki Witold Bańka. A ponieważ sukces był tak olbrzymi, przedsięwzięcie zostanie powtórzone.
Od 31 marca do 2 kwietnia Polacy będą mogli skorzystać ze specjalnej oferty tym razem 450 ośrodków. Muzea, teatry, restauracje i karczmy, hotele, pensjonaty, ośrodki spa rozsiane po całym kraju, które zgłosiły się do projektu, zaoferują wówczas wstęp i usługi za pół ceny. Przynajmniej w teorii, bo nikt nie weryfikuje tego, jak w rzeczywistości akcja jest realizowana, np. czy ośrodki nie zawyżają sztucznie cen, by móc potem zaoferować „rewelacyjna obniżkę”, ani jak duża część oferty objęta jest promocyjna ceną. – Wierzymy w uczciwość handlową – w ten sposób rozwiewają wątpliwości organizatorzy.
Ci, którzy mieli okazję kilkukrotnie brać udział w różnego rodzaju „weekendach za pół ceny”, od wielu lat organizowanych lokalnie przez różne polskie miasta (to właśnie ich sprawdzona formuła zachęciła Ministerstwo Sportu i Turystyki do przeniesienia akcji na poziom krajowy) mają na tym polu różne, nie zawsze pozytywne doświadczenia. Ilona, mieszkanka Gdańska, dzieli się z nami swoimi wrażeniami: – Kilka razy zdarzyło mi się, że w ramach „zniżkowego weekendu” szłam do restauracji, gdzie w atrakcyjnej cenie nie mogłam zjeść tego, na co miałam ochotę, bo 50-proc. zniżka obejmowała np. tylko trzy dania umieszczone na „specjalnej” liście. Ostatecznie więc obiad "za pół ceny" wcale takim nie był.
Świetna akcja, jak realizacja?
Aspektem, do którego najwięcej osób, z którymi rozmawialiśmy, ma zastrzeżenia, jest jednak promocja akcji. Wątpliwości wielu osób budzi dość późne rozpoczęcie działań promocyjnych: – Ministerstwo mogło zrobić znacznie więcej – przyznaje własciciel jednego z prywatnych pensjonatów, który chce pozostać anonimowy. Sprawdźmy, jak wygląda sytuacja.
W tym roku konferencja prasowa promująca wydarzenie odbyła się 14 marca, czyli dokładnie 2 tygodnie przed startem akcji. Dziennikarze usłyszeli wówczas, że uruchomiona została strona internetowa www.polskazobaczwiecej.pl, a „Weekend za pół ceny” będzie promowany m.in. w mediach elektronicznych za pośrednictwem m.in. Facebooka, serwisu YouTube, witryn Ministerstwa Sportu i Turystyki, Polskiej Organizacji Turystycznej, a także na wyświetlaczach w pociągach PKP – partnera akcji. Mimo że zostało 10 dni do zniżkowego weekendu, poza informacjami prasowymi z konferencji opublikowanymi przez kilka polskich mediów, niewiele się na tym polu wydarzyło.
Wciąż nie można zobaczyć chociażby wyprodukowanych na tę okazję filmów viralowych, które mają porwać internautów do zwiedzania Polski w atrakcyjnych cenach (wątpliwości budzi również koncepcja „virali”, bazująca na dość starej i ogranej formule ukrytej kamery, ale to już osobna kwestia). – Generalnie ludzie nie planują wypadów weekendowych z wyprzedzeniem dłuższym niż dwuweekendowe, a filmy – podobnie jak reklama na nosnikach PKP – pojawiają się „na dniach” – zapewnia WP Katarzyna Wełpa, rzecznik prasowa POT-u. Wygląda więc na to, że późna promocja jest przemyślana strategią. Czy udaną? Ocenicie sami.
Polacy i tak pójdą
Polacy bardzo chętnie korzystają tego typu promocji. Według szacunków organizatorów w tym roku w ogólnopolskiej akcji „Polska zobacz więcej” weźmie udział 100 tys. osób. Wspominana wcześniej mieszkanka Trójmiasta nie będzie w tym gronie ze względu właśnie na tłumy zazwyczaj szturmujące miejsca, które uczestniczą w promocji. – Od jakiegoś czasu, jak słyszę o takich projektach, nie wychodzę z domu. Wszędzie potworne korki i kolejki, niemalże bitwa na łokcie w najbardziej obleganych atrakcjach – tak gdańszczanka opisuje swoje doświadczenia.
Zwiększone zainteresowanie potwierdzają obiekty, które biorą w nich udział w rzeczonych wydarzeniach. Promocja i ożywienie krajowego ruchu turystycznego jest głównym celem inicjatywy Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz POT-u. Także w tych mniej znanych miejscowościach i atrakcjach. Czy również w tym aspekcie zamysł jest udany? Zapytaliśmy o to m.in. Dagmarę Karpińską z Muzeum Wsi Lubelskiej, które uczestniczyło w jesiennej odsłonie „Weekendu za pół ceny” i weźmie udział również w wiosennej edycji. – We wrześniu połączyliśmy tę akcję z wydarzeniem wykopek kartoflanych i rzeczywiście zauważyliśmy zainteresowanie naszym skansenem. Ale nieznacznie, zdecydowanie nie było to jakieś wielkie „boom” – mówi specjalistka od spraw promocji.
Podobne wrażenia mają w Perle Sanu – ośrodku wypoczynkowym w Krasiczynie: – Był odzew, ludzie dzwonili pytali, ciężko jednak określić, czy rzeczywiście więcej osób zarezerwowało u nas miejsce – mówi właściciel obiektu, który nie chce podawać nazwiska. Choć mężczyzna nie ma wątpliwości, że sama inicjatywa jest dobrym pomysłem, ma zastrzeżenia do jej realizacji, zwłaszcza promocji wydarzenia: – Mam wrażenie, że ministerstwo przerzuciło kwestie reklamy na właścicieli pensjonatów, hoteli itd. W pewnym sensie chce promować kraj z kieszeni prywatnych osób – dodaje.