Trwa ładowanie...

Polskie polarniczki. "Kobiety, które podbiły podbiegunowy świat"

O wyprawach do krainy śniegu i gór lodowych, które odmieniły jej życie oraz o polskich polarniczkach, wyjątkowych kobietach, które nie boją się przygód, opowiada z rozmowie z WP uczestniczka wypraw polarnych oraz autorka książek - Dagmara Bożek.

Z archiwum prywatnego Dagmary BożekZ archiwum prywatnego Dagmary BożekŹródło: Piotr Andryszczak, fot: Piotr Andryszczak
d238x4o
d238x4o

Sylwia Król: Ukończyła pani filologię rosyjską, a więc studia o profilu typowo humanistycznym. Skąd więc pomysł uczestnictwa w wyprawie polarnej?

Dagmara Bożek: To był całkowity przypadek. W 2012 roku mój, obecnie już były mąż, natknął się na ogłoszenie Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk, że poszukują uczestników do kolejnej wyprawy polarnej. To ogłoszenie wydało nam się tak egzotyczne, że postanowiliśmy na nie odpowiedzieć. To był też taki czas, że Polska Stacja Polarna Hornsund na Spitsbergenie zaczęła mocniej otwierać się na osoby spoza środowiska naukowego i środowiska związanego z PAN, co z kolei było szansą dla osób takich jak ja, których praca nie była bezpośrednio związana z tematyką badań polarnych.

W naszym przypadku proces aplikacji to była standardowa procedura, składająca się z CV, listu motywacyjnego oraz podania, kwalifikującego kandydata do udziału w wyprawie. Kwalifikacje Piotra idealnie pokrywały się z wymaganiami na stanowisko elektronika - geofizyka. Ja z kolei wysłałam swoje zgłoszenie kilka dni później i miałam szczęście, ponieważ była to druga wyprawa, na której pojawiło się stanowisko administratora.

Administrator to osoba, która opiekuje się stacją pod względem gospodarczym, m.in. prowadzi prace administracyjne, dba o dokumenty. Jak się później okazało, niejako w pakiecie były też obowiązki dydaktyka w projekcie Eduscience, który był projektem edukacyjnym, prowadzonym przez Instytut Geofizyki PAN. Z moim humanistycznym wykształceniem i zainteresowaniami wpasowałam się więc idealnie w tę definicję.

Jak dziś, z perspektywy czasu, wspomina pani pobyt na Polskiej Stacji Polarnej Hornsund?

We wspomnieniach mam dwa obrazy z pobytu na stacji. Jeden, przypadający na okres letni, gdy na stacji przebywało wiele osób, było wręcz gwarno. Mieliśmy też zdecydowanie więcej okazji do wyjścia w teren. Wspominam to, jako bardzo aktywny czas.

d238x4o

Natomiast kiedy zaczęło się zimowanie i wyjechali ostatni goście, zostaliśmy sami w grupie 10- osobowej. Wówczas zrobiło się dużo spokojniej i rozpoczął się okres nocy polarnej. Pory posiłków wyznaczały rytm dnia.

Każdy z nas miał też swoje obowiązki wynikające z umowy. Wielu osobom pobyt na stacji polarnej jawi się jako prawdziwa przygoda, ale w okresie nocy polarnej wiele aspektów naszego pobytu było wypełnionych swoistą monotonią. Porównałabym to do sytuacji epidemiologicznej, w której znaleźliśmy się wszyscy wskutek pandemii koronawirusa, gdzie również byliśmy zmuszeni do pozostania w izolacji. Nagle wszyscy zrozumieli, jakie to uczucie funkcjonować według pewnych schematów.

Uczestniczyła pani w jeszcze jednej wyprawie, tym razem do Polskiej Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego. Czym ta wyprawa różniła się od pierwszej wyprawy do Polskiej Stacji Polarnej Hornsund? Jakie były pani obowiązki?

Moje obowiązki były bardzo podobne do tych, podczas wyprawy do Polskiej Stacji Polarnej Hornsund, a więc administrowanie, działania edukacyjno-promocyjne, pomoc w terenie, ale również, z racji posiadanych uprawnień, obsługa łodzi motorowodnej.

d238x4o

Natomiast na pewno to, co różniło obie wyprawy, to sam zakres badań, jakie prowadzone są na obu stacjach. Na Polskiej Stacji Antarktycznej badania są ukierunkowane na biologię, biologię morza, ekologię, jak również obejmują obserwację wybranych gatunków zwierząt, m.in. pingwinów i ssaków płetwonogich.

Stacja Arctowskiego, podobnie jak Polska Stacja Polarna Hornsund, również jest położona na wyspie. Natomiast oczywiście na Polskiej Stacji Antarktycznej z racji położenia nie występuje zjawisko nocy polarnej. To, co charakteryzuje stację w Antarktyce to z kolei bardzo silne wiatry, w porywach dochodzące nawet do 200 km/h.

d238x4o

Z perspektywy uczestnika dwóch wypraw polarnych, komu by pani poleciła udział w takiej wyprawie, a komu wręcz przeciwnie? Kto się tam sprawdzi, a kto nie?

Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że pasjonaci sprawdzają się świetnie na tego typu wyprawach, są taką iskierką, która jaśnieje w grupie. Również osoby, które chętnie współpracują z innymi, ale potrafią, gdy jest nieco spokojniej, wycofać się. Osoby, które czują się dobrze ze sobą, potrafią sobie zorganizować czas.

Kto nie powinien jechać? Na pewno osoby, które mają jakieś nałogi, których zachowania, np. poprzez agresję, mogłyby źle wpływać na innych. Oraz osoby, które mają jakieś niezamknięte sprawy, nierozwiązane problemy w życiu osobistym. Mam tutaj na myśli, tych, którzy wyjeżdżając, mają nadzieję, że te problemy znikną w trakcie pobytu na stacji. A to się po prostu nie stanie. Dodatkowo, kiedy nastaje noc polarna, mogą pojawić się stany depresyjne, które jeszcze bardziej pogarszają samopoczucie.

Maria Agata Olech Archiwum prywatne
Maria Agata OlechŹródło: Archiwum prywatne

W trakcie pobytu na obu stacjach prowadziła pani blog, który potem stał się inspiracją do napisania książki pt. "Dom pod biegunem. Gorączka (ant)arktyczna", w której zawarła pani wspomnienia z obu wypraw. Był to dla pani jakiś rodzaj podsumowania tej wyjątkowej przygody?

Tak. Pisząc blog, a potem książkę miałam świadomość, że wiedza osób spoza środowiska na temat wypraw polarnych jest ograniczona. Do dziś jest to temat raczej niszowy, więc chciałam w ten sposób, choć w niewielkim stopniu, przybliżyć innym, jak wygląda życie w takich warunkach. Dla mnie wyprawy były absolutnie wyjątkowym i bardzo pozytywnym przeżyciem, dlatego nie chciałam zachować tego wyłącznie dla siebie, chciałam podzielić się swoimi wrażeniami z tymi, którzy nigdy nie dotrą w opisane miejsca.

d238x4o

Książka została bardzo ciepło przyjęta przez czytelników, w internecie można przeczytać wiele pozytywnych komentarzy. Chyba więc udało się zrealizować zamierzenie?

Tak, mam wrażenie, że książka spełniła swoje zadanie. Znam osoby, które dzięki niej zdecydowały się na wyjazd na stację polarną oraz takie, które po jej przeczytaniu na stałe związały się z polarnictwem. Co więcej, poznałam również osoby, które z różnych względów nie mogły wziąć udziału w wyprawie polarnej, ale za to zdecydowały się na inne rzeczy, na które wcześniej nie miały odwagi.

Jest pani również autorką książki "Polarniczki. Zdobywczynie podbiegunowego świata", która niedawno miała swoją premierę i która opowiada historie polskich uczestniczek wypraw polarnych. Proszę w kilku słowach opowiedzieć czytelnikom o tym projekcie.

"Polarniczki’ to projekt, w którym od początku bardzo zależało mi na przybliżeniu szerszej publiczności historii kobiet związanych z polskim polarnictwem. Kobiet, o których mam wrażenie większość osób nie słyszała. Historia polskiego polarnictwa, choć niezwykle bogata, jest znana tylko nielicznym, a już szczególnie fakt, że kobiety ją aktywnie współtworzą od wczesnych lat 60. Chciałam to zmienić, pokazać, że kobiety też mogą podbić podbiegunowy świat.

Anna Kołakowska Archiwum prywatne
Anna KołakowskaŹródło: Archiwum prywatne

Jak obecnie wygląda sytuacja kobiet w polskim polarnictwie? Czy można powiedzieć, że są pełnoprawnymi uczestniczkami wypraw, czy wciąż zdarza się, że są w jakiś sposób dyskryminowane ze względu na płeć?

W stosunku do początków polskiego polarnictwa, sytuacja kobiet uległa ogromnej poprawie. Nikt już nie kwestionuje ich udziału w wyprawach. Natomiast jeśli chodzi o przypadki dyskryminacji, mam wrażenie, że jest to kwestia bardzo indywidualna. W trakcie rozmów z bohaterkami książki faktycznie spotkałam się z opiniami, że jako kobiety musiały niejako rozpychać się łokciami w męskim świecie, coś udowadniać. Jednak poznałam też wiele kobiet z silnym poczuciem własnej wartości i przekonaniem, że to, co robią jest ważne i nie muszą nic nikomu udowadniać.

d238x4o

Patrząc na listę uczestników wypraw polarnych w ostatnich latach, rzeczywiście widać, że kobiety są w nich obecne.

Tak. Chociaż, porównując liczbę mężczyzn i kobiet, uczestniczących w wyprawach polarnych, ktoś może zapytać, dlaczego kobiet jest mniej? Mam jednak wrażenie, że tutaj sytuacja wynika głównie z faktu, że na niektóre stanowiska, takie jak energetyk czy mechanik, kobiety po prostu nie aplikują. Liczę, że z czasem to się jednak zmieni i coraz więcej dziewczyn ośmieli się i uwierzy, że też mogą pracować na takim stanowisku. Tutaj mój mały apel aby się nie bać i śmiało aplikować, szczególnie jeżeli wyprawa polarna jest czyimś marzeniem.

Gdyby miała pani miała okazję napisać kolejną książkę, tym razem o jednej, wyjątkowej kobiecie polarniczce? Kim byłaby bohaterka?

To trudne pytanie, ale myślę, że na pewno pani profesor Maria Agata Olech, która w latach 1991-1992 była pierwszą kierowniczką wyprawy do Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego. Pani profesor jest wybitną lichenolog polarną, która zajmuje się badaniami porostów w regionach polarnych. To absolutna czołówka światowa w swojej dziedzinie, naprawdę wyjątkowa postać, która w Polsce stworzyła tę dziedzinę w zasadzie od zera.

d238x4o

Jest też pani profesor Anna Kołakowska, wybitna biotechnolog, związana z uniwersytetem w Szczecinie, uczestniczka dwóch wypraw i pierwsza kobieta, która zimowała już w latach 80. w ramach polskich wypraw polarnych. Chociaż tutaj mam obawy, czy pani Anna, jako osoba niezwykle skromna, zgodziłaby się na książkę wyłącznie o sobie. Na pewno jednak jest wiele wspaniałych kobiet w polskim polarnictwie, mówiąc kolokwialnie, jest w czym wybierać, co mnie ogromnie cieszy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Pierwszy atak zimy. Internauci publikują nagrania z różnych części Polski

d238x4o
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d238x4o