Polskie polarniczki. "Obecność kobiet na wyprawach nikogo już nie dziwi"
O najwybitniejszych polskich polarniczkach, ich osiągnięciach i wyzwaniach, przed którymi stają, opowiada w rozmowie z WP Turystyka Dagmara Bożek, autorka książki "Polarniczki. Zdobywczynie podbiegunowego świata".
Magda Żelazowska: Kilka lat temu udzieliłaś mi wywiadu do książki "Rzuć to i jedź, czyli Polki na krańcach świata". Opowiedziałaś czytelnikom o twoim udziale w dwóch całorocznych wyprawach polarnych do podbiegunowych stacji badawczych. W jakim miejscu jesteś dzisiaj?
Dagmara Bożek: Aktualnie mieszkam w Warszawie. Pracuję w dziale zajmującym się komunikacją naukową i edukacją w Instytucie Geofizyki Polskiej Akademii Nauk. Prowadzimy projekty z pogranicza geofizyki oraz regionów polarnych. Popularyzujemy wiedzę z tych obszarów w różnych grupach wiekowych, od dzieci w wieku szkolnym po dorosłych. Organizujemy imprezy plenerowe, na przykład Festiwal Polarny. Prowadzę też własne projekty związane z tematyką polarną. Napisałam kolejną książkę pt. "Polarniczki. Zdobywczynie podbiegunowego świata" i prowadzę stronę polarniczki.pl. Razem z reżyserem Kubą Witkiem pracujemy nad filmem dokumentalnym o tej samej tematyce.
Dlaczego postanowiłaś opisać polskie polarniczki?
Nikt wcześniej nie poruszał szerzej tego tematu. Podczas jednej z wypraw polarnych próbowałyśmy z koleżanką ustalić, ile kobiet zimowało przed nami w Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego, ale dostępne były tylko szczątkowe informacje. Polarnicy to w ogóle grupa, która nie jest rozpoznawalna, przeważnie umiemy wymienić tylko kilka najważniejszych nazwisk. O kobietach polarniczkach - zwłaszcza Polkach - mało kto słyszał, a przecież regularnie wyjeżdżają w regiony polarne od lat pięćdziesiątych, czyli od tego samego czasu co kobiety z innych krajów.
Które z polskich polarniczek najwięcej osiągnęły w nauce?
To trudny wybór. Warto zaznaczyć, że Polki od początku uczestniczyły w wyprawach polarnych jako badaczki, a nie tylko jako osoby towarzyszące czy personel pomocniczy. Wśród najbardziej zasłużonych polskich polarniczek wymieniłabym profesor Marię Agatę Olech z Uniwersytetu Jagiellońskiego, która stworzyła fundamenty lichenologii polarnej, czyli nauki o porostach. Opisała kilkaset nowych gatunków dla nauki. W latach 1991-1992 była pierwszą Polką na stanowisku kierownika wypraw całorocznych.
Profesor Anna Kołakowska z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego poświęciła się badaniom kryla antarktycznego. Opisała możliwości wykorzystania kryla do celów spożywczych, komercyjnych. Jej prace są współcześnie cytowane przez innych naukowców. W 1984 r. jako pierwsza kobieta wzięła udział w wyprawie całorocznej do Stacji Arctowskiego. Kolejna postać to - jak sama siebie określa - subpolarniczka - Anna Siedlecka, pierwsza żona Stanisława Siedleckiego, która uczestniczyła w wyprawie na Spitsbergen w 1960 r. W latach sześćdziesiątych zamieszkała w Norwegii, gdzie razem z mężem zajmowała się kartowaniem słabo wówczas opisanego półwyspu Varanger.
Według jakiego klucza dobierałaś postacie opisane w książce?
Chciałam uwzględnić pewne kamienie milowe: która kobieta jako pierwsza wzięła udział w wyprawie polarnej, która jako pierwsza została na zimowaniu, która została pierwszą kierowniczką wyprawy, które kobiety prowadziły pionierskie badania. Na przykład Barbara Wiśniewska-Wojtasik jako pierwsza kobieta w bardzo trudnych warunkach jeździła na skuterze śnieżnym z Longyearbyen do stacji w Hornsundzie. Bohaterki - z którymi rozmawiałam - polecały mi kolejne panie. Albo znały się prywatnie, albo prowadziły wspólne badania, albo były związane z tym samym miejscem. Nie zrezygnowałam z żadnej historii, w pisaniu "Polarniczek" kierowałam się intuicją.
Któraś postać jest ci szczególnie bliska?
Wiele polarniczek jest dla mnie autorytetami. Prywatnie w każdej z ich opowieści odnajduję kawałek siebie. Bohaterki doceniały, że sama brałam udział w wyprawach polarnych. Mówiły mi: "Jak dobrze, że pani zimowała, bo dzięki temu rozumie pani pewne rzeczy". Znajomość środowiska pracy i przyrodniczego bardzo mi pomogła w rozmowach.
Co polarniczki mają ze sobą wspólnego? Charakter, pasję?
Łączą je bardzo pozytywne cechy. Przede wszystkim mają ogromną pasję dla tego, co robią, prawdziwą miłość do nauki. Są też bardzo skromne mimo dużych osiągnięć, żadna nie podkreśla swoich zasług. Musiałam z nich wydobywać informacje o publikacjach, otrzymanych nagrodach. To także osoby, które - mimo wieku - zaskakują żywością umysłu i formą fizyczną. Chciałabym być w takiej formie, kiedy będę mieć tyle lat co one.
Toczą się dyskusje na temat optymalnej liczby kobiet na zimowaniu. Podobno dzięki obecności pań w stacjach panowie starają się lepiej zachowywać i wyglądać, ale też rywalizują o kobiety, co wpływa na atmosferę w grupie.
Mam wrażenie, że takie dylematy odchodzą do przeszłości. Coraz więcej kobiet uczestniczy w wyprawach polarnych, ich obecność nikogo nie dziwi, zaś o doborze kadry decydują kompetencje, a nie płeć. Kobiety zgłaszają się głównie na stanowiska naukowe i administracyjno-techniczne - takie jak kucharz, pomoc w kuchni czy asystentka terenowa. Natomiast nadal niewiele kobiet aplikuje na kierownika wyprawy czy stanowiska techniczne (elektronik, informatyk, mechanik). Chciałabym, żeby kobiety były śmielsze i nie bały się sięgać po takie funkcje.
Czy polarniczkom jest dziś łatwiej niż kiedyś?
Na pewno mają do dyspozycji więcej udogodnień. Dostępna jest nowoczesna odzież, ambulatoria w stacjach są lepiej zaopatrzone pod kątem dolegliwości, na które częściej skarżą się kobiety (np. infekcje dróg moczowych), dieta jest bardziej zróżnicowania, lżejsza i dopasowana do indywidualnych preferencji. Ważne jest też wsparcie koleżanek - polarniczki stanowią osobną społeczność. Rozmawiałam niedawno z doktorantką, która po lekturze książki poczuła, że ona też może pojechać na całoroczną wyprawę, a wcześniej miała co do tego wątpliwości.
Natomiast nadal dużymi wyzwaniami pozostają dylematy rodzinne, czyli łączenie macierzyństwa z rozwojem kariery naukowej. Jednak w tym zakresie też pojawiają się ułatwienia w postaci urlopów macierzyńskich i wychowawczych, ale nadal są to trudne decyzje, zwłaszcza dla kobiet.
Jak przyszłość czeka polarniczki?
Życzyłabym sobie, żeby nie tylko kobiety, ale każdy człowiek - który ma coś do zaoferowania światu - mógł się rozwijać bez przeszkód. Nauka może tylko skorzystać, angażując ludzi różnej płci, różnego pochodzenia i o różnych umiejętnościach.