Południowa Wielka Nizina

Właśnie ta trasa wiodąca przez południową część Wielkiej Niziny przybliży nam wspomniane wyżej przez eksperta kulinarne hungarica: będzie szansą na poznanie smaku zupy rybnej, sparzenie języka ostrą jak brzytwa papryką i delektowanie się szlachetnym salami, kiełbasą z Gyuli oraz wyborną morelówką. No i będziemy mieli okazję popłakać się, podziwiając wielkie główki cebuli z Makó.

18.10.2007 | aktual.: 27.10.2016 07:43

Obraz

[

Obraz

Serce zgubiłem za miedzą – pisał znawca kulinariów ck monarchii Robert Makłowicz do smakosza Piotra Bikonta na łamach tygodnika „Wprost” wiosną 2002 r., kontynuując: Piotrze drogi! Wiesz dobrze, że jestem chodzącą ilustracją przysłowia o polsko-madziarskim braterstwie, znasz mą predylekcję do wędzonej słoniny, kaloczańskiej papryki, salami Herza i Picka, kiełbasy z Gyula i gruszkowej palinki. Wiesz, jak lubię moczyć swe obłe ciało w termalnych źródłach, bijących co krok z głębi żyznej ziemi Węgierskiej Wielkiej Niziny. Pamiętasz, co czuję, gdy strun skrzypiec dotyka Lajko Felix, a z kociołka unoszą się opary pontyhalászlé, czyli mocno paprykowanej zupy z karpia. Właśnie ta trasa wiodąca przez południową część Wielkiej Niziny przybliży nam wspomniane wyżej przez eksperta kulinarne hungarica: będzie szansą na poznanie smaku zupy rybnej,
sparzenie języka ostrą jak brzytwa papryką i delektowanie się szlachetnym salami, kiełbasą z Gyuli oraz wyborną morelówką. No i będziemy mieli okazję popłakać się, podziwiając wielkie główki cebuli z Makó. A po drodze czeka nas 1001 innych cudów Wielkiej Niziny: sanktuarium historyczne w miejscu spotkania wodzów siedmiu plemion madziarskich, popisy „kowbojów puszty” i pławienie się w wytryskających tu niemal w każdej miejscowości termalnych źródłach. Do Bai najlepiej dotrzeć, zjeżdżając z trasy 4 w położonym między Szekszárdem a Mohácsem Bátaszék, skąd prowadzi przecinająca las Gemenc i Dunaj urokliwa droga nr 55. Przemierzenie jej autobusem lub koleją zajmuje ok. 40 min. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Baja • Halászlé, czyli rybna polewka • Kalocsa • Węgierskie „czerwone złoto” • Kecskemét • Morelówka z Kecskemét • Puszta Bugac • Ópusztaszer • Segedyn (Szeged) • Segedyński „Most Westchnień” • Cebula z Makó • Gyula • Gyulai Kolbász


Obraz

[

Obraz

Węgry. Na ostro i słodko Prezentowane materiały pochodzą z przewodnika turystycznego po Węgrzech opublikowanego nakładem wydawnictwa Bezdroża. ]( \"http://bezdroza.pl\" )

Obraz

[

Obraz

Baja To stolica zupy rybnej, gdzie pełną piersią chłonąć możemy wiatr znad Dunaju. Jednocześnie to miasto-węzeł od wieków spajające bogaty i ludny Kraj Zadunajski z dziką, przestrzenną, półnomadzką Wielką Niziną. Po odparciu Turków przybyli tu Serbowie i Chorwaci, potem rzemieślnicy niemieccy i gospodarze ze Szwabii, wreszcie Cyganie i Żydzi. Ostatnia wielka fala osadnicza przypadła na lata 1945 – 48, kiedy w okolice Bai sprowadzono węgierskojęzycznych przesiedleńców z Szeklerszczyzny i Słowacji. Już dwujęzyczna
nazwa odnogi Dunaju, nad którą leży Baja (Kamarás-Duna lub Sugovica) wskazuje na wieloetniczny charakter kupieckiego miasteczka, które w XVIII i XIX w. było drugim po Peszcie portem przeładunkowym w kraju. Niewielkie barki spływały rzeką wypełnione ziarnem, mąką i winem, a nad Dunajem i jego odnogami stało w okolicach Bai ok. 70 młynów. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej

Obraz

[

Obraz

Halászlé, czyli rybna polewka Tradycje tej potrawy sięgają średniowiecza, a sekret sukcesu dania tkwi w bezbłędnym połączeniu trzech smaków: cebuli, papryki i ryby, przy czym ta ostatnia była zawsze przecierana przez sito, a jej kawałki dodawano dopiero pod koniec gotowania. Także i dziś podstawę zupy stanowią ości, głowa, ogon i inne odrzucane zazwyczaj części ryby, które miksuje się w mikserze. W wersji naddunajskiej dla nadania zupie gęstości dodaje się makaron. Dwa miasta walczą o palmę pierwszeństwa w przyrządzaniu zupy rybnej: Baja i Segedyn. Pierwsze reprezentuje tradycję naddunajską, drugie – nadcisańską. Co rok zawody w gotowaniu zupy urządzane w obu miastach przyciągają tłumy smakoszy, a rywalizacja w dziedzinie tradycji kulinarnej jest także rywalizacją między dwoma zagłębiami „czerwonego złota”: Segedynem i Kalocsą. W pewnym
sensie Baja wygrała, gdyż to ona w 2000 r. została wpisana ze swym świętem zupy rybnej i 2000 kociołków, w których przyrządzano polewkę do Księgi rekordów Guinnessa. Wielkie święto rybnej polewki (A Halászlé Ünnepe) odbywa się tu co rok w drugi weekend lipca. Spacer zacznijmy na Jelky András tér, kilka kroków od dworca kolejowego, gdzie wznosi się pomnik patrona placu. András Jelky to jeden z wybitnych synów Bai, któremu dane było wyruszyć w świat i zwiedzić m.in. Chiny, Indie i Cejlon. Kilka pamiątek w okolicznych uliczkach świadczy jednak, że i samo miasto było egzotyczne w swojej wieloetniczności. Oto Biblioteka Miejska przy Munkácsy u. 9 mieści się w pięknym późno klasycystycznym budynku dawnej synagogi, a niewielka uliczka Telcs Ede doprowadzi nas do jednej z dwóch cerkwi serbskich, tej większej i ozdobniejszej. Wysoki, pięknie wykonany ikonostas jest dziełem serbskiego artysty Arszenije Teodorovicsa. Wróćmy do głównego skrzyżowania. W klasycystycznym dworze przy Arany János 1 mieści się Nagy István
Képtár – galeria malarstwa urodzonego w Siedmiogrodzie Istvána Nagya (1873 – 1937), który po I wojnie światowej przeniósł się na Węgry i rokrocznie w poszukiwaniu krajobrazów i modeli przemierzał ze swymi sztalugami setki kilometrów na terenie całego kraju. Uliczka Vörösmarty doprowadzi nas spod muzeum na Szt. Imre tér, gdzie wznosi się barokowy kościół Piotra i Pawła. Z placu odchodzi niewielki reprezentacyjny deptak Eötvös János utca, dochodzący do głównego placu miasta – Szentháromság tér. Zaskakująca może być wielkość i rozmach tego placu, który świadczy o wielkiej handlowej przeszłości miasta. To tu co rok w lipcu Baja bije rekordy w liczbie kociołków, znad których paruje pyszna zupa rybna. Obejrzawszy plac, nie będzie nam trudno uwierzyć, że potrafiły ich się tu zmieścić i 2 tys. Najważniejszą i najbardziej imponującą budowlą na placu jest ratusz, który w 1760 r. wzniósł go jako własny pałac właściciel miasta Antal Grassalkovics. W połowie XIX w. Baja wykupiła się z rąk magnackiej rodziny i odtąd
budynek był siedzibą magistratu. Dzisiejsza neorenesansowa fasada pochodzi z końca XIX w. Rzućmy jeszcze okiem na herb Bai – jeden z najładniejszych na Węgrzech. Czyż nie jest to miasto pokus, skoro nawet w herbie ma Adama, Ewę, jabłko i węża? Co prawda, nie można zwiedzać ratusza, ale można przejść przez jego dziedziniec, by zobaczyć barokowy kościół Franciszkanów przy ulicy Bartóka. Obok świątyni, w eleganckim budynku z połowy XIX w. mieści się Türr István Múzeum. Patron muzeum (1825 – 1908) to kolejny wielki syn miasta i obieżyświat, tym razem żołnierz i inżynier. Jego podróże zaczęły się po upadku rewolucji 1849 r., kiedy wraz z tysiącami uciekinierów opuścił kraj. Wziął udział m.in. w wojnie krymskiej i powstaniu Garibaldiego. Wróciwszy na Węgry w 1867 r., pracował przy regulacji Dunaju, ale z czasem znów porwał go wielki świat. Wsławił się uczestnictwem w budowie Kanału Panamskiego i Korynckiego. W muzeum jego imię służy głównie jako symbol, ekspozycja poświęcona jest bowiem historii Bai na przestrzeni
ostatnich 300 lat, ze szczególnym uwzględnieniem zamieszkujących okolice grup etnicznych. Kalocsa leży 35 km na północ od Bai – odległość tę pokonać trzeba biegnącą równolegle do nurtu Dunaju drogą nr 51. Miasta mają częste połączenia autobusowe. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej

Obraz

[

Obraz

Kalocsa Nie byłoby zupy rybnej bez papryki, a więc w pewnym sensie i współczesnej Bai bez Kalocsy. Mimo iż na pierwszy rzut oka wydaje się nieco senne, miasto jest arcyciekawe ze swą wielką historią kościelną i barwną sztuką ludową. Już św. Stefan uczynił Kalocsę, drugą po Esztergomie, siedzibą arcybiskupią. Wielu tutejszych metropolitów przeszło do historii: pierwszy z nich, Asztrik, miał być tym, który przywiózł św. Stefanowi koronę z Rzymu, Ugrin Csák padł w starciu z Tatarami w 1241 r., a Pál Tomori poprowadził wojska na zgubną bitwę pod Mohaczem w 1526 r. Czasy tureckie przyniosły okolicom miasta (jak prawie wszędzie na Wielkiej Nizinie) zniszczenia i wyludnienie. Dopiero w XVIII w. nastąpiło ponowne ożywienie i napływ różnorodnych etnicznie osadników. Z tego okresu pochodzą dwa najważniejsze kościelne zabytki Kalocsy: katedra i
pałac arcybiskupi. W XIX w., wraz ze wzrastającą zamożnością chłopstwa, w okolicach Kalocsy – podobnie jak na drugim brzegu rzeki – pojawiły się olśniewające barwami i różnorodnymi kwiatowymi wzorami hafty i malunki. Przede wszystkim ozdobiły one stroje mieszkanek miasta, ale także ściany ich chat, obrusy, poduchy i meble, wreszcie pisanki. Kobiety same wyglądały tu jak kwiaty polne, nosząc białe haftowane bluzki i fartuchy oraz pękate plisowane spódnice i niezwykłe ozdoby na włosach. Koloru przydała miastu jeszcze papryka, którą zaczęto tu powszechnie uprawiać na początku XX w. I tak ze statecznego kościelnego miasta Kalocsa zaczęła się przeradzać w barwny turystyczny rarytas: zagłębie haftu i „czerwonego złota”. Przechadzkę po Kalocsy zacznijmy na skrzyżowaniu Szt. István utca i Széchenyi út, tuż przy dworcu autobusowym. Wita nas tu widok dość niecodzienny i może trochę niespodziewany w dostojnym mieście arcybiskupów – oto przed nami Chronos-8 autorstwa futurystycznego rzeźbiarza urodzonego w Kalocsy,
Miklósa Schöffera (1912 – 92). Chronos jest doprawdy niezwykłą „kompozycją rzeźbiarską” – obroty jego zwierciadeł i refleksy świetlne przemyślnym sposobem napędzane są przez odgłosy ruchu kołowego! Zainteresowanych odsyłamy na Szt. István út 76, do Schöffer Múzeum. Ulica Szt. István to reprezentacyjna aleja miasta, przypominająca o historycznym znaczeniu Kalocsy. Na całej jej długości ciągną się pomniki kalocsańskich arcybiskupów. O przeszłości mieszkańców miasta opowiada też znakomicie ekspozycja w Visky Károly Múzeum. Możemy tu zapoznać się ze zbiorami etnograficznymi dotyczącymi wszystkich zamieszkujących tu społeczności: Węgrów, Serbów, Szwabów i Słowaków, a także ze wspaniałym rękodziełem ludowym tych okolic. Kilka kroków dalej, po przeciwnej stronie ulicy, znajduje się niewielkie, za to niezwykle popularne i lubiane Muzeum Papryki, prezentujące historię podbicia przez tę roślinę węgierskich serc, a także sposoby jej obróbki i przewozu. Mimo iż zdobywca Nagrody Nobla za uzyskanie witaminy C z papryki,
Albert Szent-György, pochodził z Segedyna – konkurencyjnego zagłębia „czerwonego złota” – nie zabrakło tu także poświęconego mu kąta. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej

Obraz

[

Obraz

Węgierskie „czerwone złoto” – papryka Trafiła na Węgry najprawdopodobniej za pośrednictwem Turków, nazywano ją nawet „tureckim pieprzem”. Pierwotnie była hodowana do celów leczniczych, jeszcze w 1831 r. użyto jej podczas wybuchu epidemii cholery. Mówi się, że upowszechnienie się papryki na węgierskich stołach datuje się na okres wojen napoleońskich, gdy w dobie blokady kontynentalnej na wieś węgierską nie docierał pieprz. Sprytni węgierscy chłopi zastąpili go wówczas „tureckim pieprzem”. Oczywiście na Węgrzech używa się głównie słodkiej papryki i prawie nie ma tu przepisu, który nie zaczynałby się od słów: wrzuć na gorący tłuszcz cebulkę, a gdy się zeszkli, zdejmij patelnię z ognia i dodaj papryki… (Trzeba uważać, by przesadnie nie nagrzać cennej przyprawy, gdyż brązowieje i staje się gorzka w smaku). Na Węgrzech istnieją dwa wielkie
centra uprawy papryki: Segedyn i Kalocsa. A choć pierwsze z nich jest starsze, symbolem stała się niewielka Kalocsa, gdzie w porze zbiorów domy giną pod girlandami suszącej się pod dachami papryki. To ważny proces, gdyż smak i moc przyprawy determinowane są nie tylko przez jej gatunek, ale także sposób suszenia i mielenia. Zakończmy dowcipem zapisanym przez D. Symonidesa w Berach śmiesznych i uciesznych (Kraków 1967, s. 67): Było to w 1945 roku. Jeden gospodarz prowadził byka na jarmark, ale byk stanął w drodze i ani rusz. A prawie szedł z Węgier jeden chłop do Polski i pado: – Ja mom takie lekarstwo, jak to temu bykowi pod ogoń docie, to zaraz ruszy. A była to papryka węgiersko. Chłop dał bykowi pod ogoń i jeszcze do dziś go szuka, ale znajść nie może. Tak doszliśmy do końca ulicy – przed nami rozciąga się kościelne serce miasta – rozległy Szentháromság tér. Tu wznosi się barokowa archikatedra Andrása Mayerhoffera, która stanęła na miejscu swych poprzedniczek z XI i XIII w. Pastelowe wnętrze udekorowane
wspaniałymi stiukami – dziełem mistrzów włoskich – tchnie spokojem i zaskakuje finezją. W pierwszej kaplicy na południowej stronie świątyni, w pozłacanej trumnie spoczywają ziemskie szczątki św. Piusa męczennika, a zabalsamowane zwłoki znalezione w krypcie pod podłogą uznaje się za szczątki biskupa Asztrika. Wspaniałe organy o ponad 4500 piszczałek pochodzą z ze słynnych zakładów Angster z Peczu. Na tyłach świątyni mieści się skarbiec archikatedralny, gdzie wśród szat liturgicznych i przedmiotów kultu znajduje się odlane na obchody milenijne w 1896 r. popiersie św. Stefana o wadze 50 kg (48 kg złota i 2 kg srebra!). Naprzeciw archikatedry wznosi się masywny pałac arcybiskupi z końca XVIII w., projektu pijara Gáspara Oswalda. W jego wnętrzu mieści się m.in. biblioteka arcybiskupia, na którą składa się 120 tys. woluminów; najstarsze pochodzą z XIII w. Najciekawszym obiektem jest Biblia z osobistą adnotacją Marcina Lutra. Salę paradną na piętrze, a także kaplicę arcybiskupią zdobią cenne freski Franza A.
Maulbertscha. Z placu Szentháromság możemy udać się w dalszą wędrówkę ulicą Kossutha, a następnie odbić w Kubinszky utca. Uliczka ta doprowadzi nas do Tompa Mihály utca, gdzie w starej wiejskiej chałupie pod nr. 5 – 7 mieści się Népművészeti Tájház. Tu możemy najpełniej zanurzyć się w barwny świat kalocsańskich haftów i malowideł. To jednak jeszcze nie koniec spotkań z ludowym wzornictwem – niewielki budyneczek stacji kolejowej o niebieskich drzwiach i okiennicach przy Kossuth utca 64 został także pokryty wzorami nawiązującymi do ludowych motywów z okolic. Kto wie, może właśnie dzięki nim podróżni wywożą zazwyczaj z Kalocsy bardzo dobre wspomnienia? 20 km na południowy wschód od Kalocsy leży 3-tysięczny Hajós – od wieków posiadłość kalocsańskich arcybiskupów. W 1715 r. jeden z nich sprowadził tu katolickich Szwabów, którzy rozwinęli na szeroką skalę produkcję wina. W Hajós zachowały się w niespotykanej gdzie indziej ilości piwniczki i tłocznie winne, których naliczono tu ponad 1000. W wiosce znajduje się
barokowy kościół św. Emeryka (Szt. Imre) z późnogotycką Madonną w ołtarzu głównym, przywiezioną tu przez szwabskich osadników. Wielkim świętem wina jest tu dzień patrona winnic, św. Urbana, obchodzony hucznie w końcu maja. W Kalocsy nasza trasa odbija o ponad 100 km na północny wschód. Najszybsza i najciekawsza droga do Kecskemét prowadzi przez Kiskőrös i Izsák. Trasę tę pokonuje dziennie ok. 8 bezpośrednich autobusów – pozostałe 15 połączeń obejmuje przesiadkę w Solt lub Kecel. 15-tysięczny Kiskőrös jest obowiązkowym przystankiem dla miłośników literatury – tu bowiem 1 stycznia 1823 r. przyszedł na świat najsłynniejszy węgierski poeta, Sándor Petőfi. Pamięci wieszcza strzeże kompleks Petőfi Szülőház és Emlékmúzeum, na który składa się dom poety, poświęcone jego życiu i kultowi muzeum oraz niewielki park z popiersiami tłumaczy jego wierszy. Niewiele osób wie, że Petőfi był z pochodzenia Słowakiem. Ewangeliccy Słowacy osiedlili się w wyludnionym miasteczku po odejściu Turków i długo strzegli swej wiary,
zwyczajów i języka. Ich kulturalne dziedzictwo przedstawia ekspozycja Szlovák Tájház, umieszczona w tradycyjnej, krytej strzechą zagrodzie chłopskiej. Zainteresowani koronczarstwem powinni wybrać się do położonego 20 km na południowy wschód od Kiskőrös Kiskunhalas, gdzie na początku XX w. powstała wykorzystująca bogatą secesyjną ornamentykę wspaniała szkoła koronczarska. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej

Obraz

[

Obraz

Kecskemét Ponad 100-tysięczne miasto jest jednym z najbarwniejszych ośrodków węgierskiej secesji, pełnym orientalnych wieżyczek, ludowej ornamentyki i niecodziennych muzeów, może się też poszczycić najsłynniejszym w kraju kurantem. A za mieniącym się kolorami śródmieściem rozciągają się urokliwe przedmieścia pełne porośniętych starodrzewem uliczek o niskiej zabudowie. Tu zaczynają się morelowe sady otaczające miasto, z których pochodzi znakomita miejscowa morelówka. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej

Obraz

[

Obraz

Kecskeméti Barackpálinka – morelówka z Kecskemét Proces wyrobu wysokoprocentowej morelowej palinki wszędzie wygląda tak samo: dojrzałe owoce są umieszczane w beczkach i miażdżone z dodatkiem zmiażdżonych lub całych pestek, które dodają aromatu. Po dodaniu specjalnych drożdży, cukier w owocach zamienia się w alkohol. Podobno niepowtarzalny smak tutejszej morelówki pochodzi z owoców, które swój wyjątkowy smak zawdzięczają dużej liczbie słonecznych dni i chłodnym nocom oraz okolicznym piaskom i lessom, które szybko przekazują drzewom ciepło ziemi. Inni gotowi są raczej przypisywać znakomite właściwości morelówki z Kecskemét wysokiej technologii firmy Zwack Unicum. Fakt pozostaje faktem, że tutejsza morelówka jest przednia. Najlepiej chyba zacytować króla Edwarda VIII, który miał powiedzieć, że morelówka z sodą jest lepsza niż whisky z sodą,
a dodana do herbaty smakuje lepiej od herbaty z rumem. Przynajmniej ta z Kecskemét. Zaraz po wyjściu z autobusu czy pociągu spotykamy się z wielkimi tego miasta. Oto w głównym budynku dworca przy ulicy nazwanej dziś jego imieniem przyszedł na świat Zoltán Kodály (1882 – 1967), wielki kompozytor i pedagog muzyczny, którego pamięć i tradycje nauczania kultywuje założony w Kecskemét Instytut Pedagogiki Muzycznej. Na głównej fasadzie budynku upamiętnia ten fakt tablica pamiątkowa autorstwa Gábora Imre. Za budynkiem rozciąga się natomiast park Józsefa Katony), nazwany od imienia ojca węgierskiego dramatu, twórcy Bana Bánka, do którego Ferenc Erkel skomponował w połowie XIX w. muzykę i który stał się najpopularniejszą węgierską operą narodową. W parku znajdziemy pomnik, pełen pamiątek po dramaturgu, niewielki Katona József Emlékház, a także ze dwa tuziny popiersi innych wybitnych synów Kecskemét. Wejdźmy w nastrojową, zacienioną ulicę Nagykőrösi, a doprowadzi nas ona na obszerny, zielony Szabadság tér, gdzie
królują białe, olśniewające budowle secesji i eklektyzmu. Oto po naszej lewej stronie dawna synagoga, wzniesiona przez Jánosa Zitterbartha w stylu romantyczno-mauretańskim w 1871 r. jako drugi największy budynek w mieście. Po trzęsieniu ziemi z 1911 r. jej oryginalną „cebulę” zastąpiła wzorowana na sztuce perskiej kopuła projektu „budowniczego węgierskich synagog” Lipóta Baumhorna. Obecnie mieści się tu Pałac Nauki i Techniki, a w przedsionku obejrzeć można witraże Ferenca Bolmányiego i pokaźną kolekcję kopii dzieła Michała Anioła. Po drugiej stronie szerokiego bulwaru Rakoczego wznosi się najsłynniejszy bodaj gmach Kecskemét – tzw. Cifra Palota, czyli Zdobny Pałac projektu Gézy Márkusa. Pałac stanął w 1902 r. jako kasyno kupieckie połączone z centrum handlowym i ze swą łagodnie pofalowaną attyką i majolikowymi oraz mozaikowymi ornamentami wyciętymi niby z ludowych haftów stał się jednym z architektonicznych symboli węgierskiej secesji. Dziś część dawnych sal kasyna mieści wystawy poświęcone historii miasta
i regionu – m.in. złoty skarb awarski z Kubobony. Zachodnią pierzeję placu zajmuje obszerny kompleks tzw. Újkollégium, czyli nowego kolegium kalwińskiego z 1912 r., gdzie w niewielkim, acz interesującym Ráday Múzeum oglądać możemy to, co tak charakterystyczne dla ludowej sztuki węgierskich kalwinów, czyli malowane kasetony z drewnianych kościółków i drewniane rzeźbione nagrobki w kształcie ornamentowanych pali, zwane kopjafa. Porośnięta starodrzewem południowa część placu zaprowadzi nas na reprezentacyjny Kossuth tér. Jeśli dopisze nam szczęście, podążając tędy, możemy zobaczyć uroczy obrazek: starszych mieszkańców miasta z uwagą śledzących rozwój wypadków na rozstawionych tu stołach-szachownicach. Wśród drzew wznosi się ascetyczny zbór kalwiński, wybudowany za zgodą sułtana na kilka lat przed wyzwoleniem miasta z rąk tureckich. Podobno miejscowi wyznawcy nauk Kalwina wybrali się aż do Stambułu, by (złotem) zagwarantować sobie zgodę sułtana. Przed nami tzw. Nagytemplom, czyli późnobarokowy Wielki Kościół
Gáspára Oswalda z przełomu XVIII i XX w. Wiele burz przetrwała ta budowla w poprzednich wiekach i kryje wiele ciekawostek. 2 kwietnia 1819 r. w płonącej kościelnej wieży roztopił się największy dzwon i do dziś na pamiątkę tego faktu co rok 2 kwietnia o 20.30 w całym mieście rozbrzmiewają dzwony. Nową wieżę wzniesiono w 1863 r., a pod koniec wieku umocowano na niej największy na Węgrzech, do dziś nakręcany wielkim kluczem zegar, co doskonale komponuje się z rzeźbiarskim przedstawieniem Jezusa powierzającego św. Piotrowi klucze do nieba, które znajduje się nad głównym wejściem. W świątyni możemy obejrzeć bardzo różne wizerunki maryjne: na tympanonie Maryja przybiera postać wszechmocnej patronki Węgier, a we wnętrzu, na malowidle po lewej stronie, widnieje łagodna Barackos Madonna, czyli pani okolicznych morelowych sadów. Obok kościoła wznosi się kolejna wspaniała secesyjna budowla – ratusz miejski projektu Ödöna Lechnera i Gyuli Partosa z 1895 r., łączący w spójną całość elementy wielu stylów
architektonicznych i epok. Główną atrakcją budowli jest kurant wygrywający co godzina związaną z miastem melodię suity Hary János Zoltana Kodályego, a o 12.05, 18.05 i 20.05 daje 20-minutowy koncert złożony z popularnych węgierskich piosenek ludowych i znanych melodii muzyki klasycznej. Naprzeciw ratusza wznosi się barokowy kościół św. Mikołaja, którego historia sięga XIII w. (to najstarsza budowla w mieście), a za nim, w gmachu byłego klasztoru Franciszkanów od 1975 r. mieści się Kodály Zoltán Zenepedagógiai Intézet, czyli Instytut Pedagogiki Muzycznej poświęcony badaniu dokonań pedagogicznych Zoltána Kodályego. Obok zaś stoją barokowy pomnik św. Trójcy i eklektyczny gmach teatru – jak można się spodziewać – pod patronatem Józsefa Katony. W odległości kilkuset metrów od głównych placów znajduje się dobry tuzin przeróżnych placówek muzealnych, spośród których każdy wybierze coś dla siebie. Kilka kroków od teatru, na placu Katony 12, mieści się Magyar Fotográfiai Múzeum, gdzie w pokrytej oryginalnymi freskami
sali byłej synagogi podziwiać możemy dokonania węgierskiej i obcej fotografii, a w przedsionku kupić stare zdjęcia i pocztówki jeszcze z czasów ck monarchii. Po drugiej stronie placu, za Wielkim Kościołem, rozciąga się podłużny Deák tér, a wokół niego zgromadzone są 3 muzea. Pierwsze to Orvos és Patika Kiállitás, czyli wystawa poświęcona rozwojowi medycyny i farmacji, kolejne to Węgierskie Muzeum Sztuki Naiwnej – jedyna w kraju placówka poświęcona sztuce wyrosłych na gruncie chłopskim i tworzących nieprofesjonalnie artystów, których prace zyskały uznanie w oczach artystów akademików, zadziwiając formalną prostotą i głębią widzenia świata. Tuż za nim, w starym dworku, mieści się Szórakaténusz Játékmúzeum, czyli niewielkie muzeum odkrywające sekrety i cuda związane ze światem zabawek. Kilka uliczek dalej, w budynku dawnej miejskiej gorzelni, znalazło miejsce Muzeum Rzemiosł Ludowych, prezentujące bogatą kolekcję ludowych wyrobów garncarskich i tkackich, snycerki i hafciarstwa, a także zapoznające
odwiedzających z kulturą Kalotaszeg – jednego z najbarwniejszych spośród zamieszkałych przez Węgrów regionów Siedmiogrodu. Z Kecskemét do Bugac można wybrać się autobusem lub kolejką wąskotorową. Ta druga jest niewątpliwie dodatkową atrakcją, ale trzeba pamiętać, że kolejki kursują rzadko, a podróż trwa ponad 1,5 godz. Autobus jest rozwiązaniem mniej romantycznym, ale pewniejszym. Dziennie trasę Kecskemét – Bugac pokonuje 5 bezpośrednich autobusów, a kolejne 5 połączeń obejmuje przesiadkę w 34-tysięcznej Kiskunfélegyházie, która może się poszczycić przypominającym raczej haftowany obrus, a nie budynek bajkowym secesyjnym ratuszem (1912) projektu Nándora Morbitzera i Józsefa Vassa. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej

Obraz

[

Obraz

Puszta Bugac Z geograficznego i etnograficznego punktu widzenia puszta oznacza znaczną otwartą przestrzeń wykorzystywaną do wypasu zwierząt, a w dokumentach historycznych terminem tym określano także wyludnione po panowaniu tureckim osiedla. Największe obecnie puszty to słynne Hortobágy, Bugac i Ecsegpuszta k. Túrkeve. Wielka Nizina nieodmiennie kojarzy się też z róną, tj. pustą, bezkresną i bezdrzewną równiną. Tymczasem oryginalnie obszar ten porastał tzw. lesisty step, a dzisiejszy krajobraz Wielkiej Niziny jest wytworem człowieka: powstał na skutek wycinki drzewa, melioracji i regulacji Dunaju oraz Cisy. Co ciekawe, wycinka drzewa miała w przeszłości nie tylko podstawy ekonomiczne, ale i polityczne. W XVII i XVIII w., w dobie narodowych powstań węgierskich, miała uniemożliwić powstańcom i dezerterom szukanie schronienia. Pod względem
osadnictwa Wielka Nizina należy do najrzadziej zaludnionych obszarów kraju. Ten fakt ma także przyczyny historyczne i odnosi się głównie do ogromnego wyludnienia Wielkiej Niziny za czasów tureckiego panowania. Co prawda po wyparciu Turków rozpoczęto zakrojoną na dużą skalę akcję ponownego zasiedlania tych obszarów, ale nigdy nie stały się one tak ludne i bogate jak Kraj Zadunajski. Wręcz przeciwnie, na skutek znacznego wyludnienia i dewastacji naturalnego krajobrazu w XVIII i XIX w. obszar ten pełnił rolę węgierskich „Dzikich Pól”, dających schronienie wyjętym spod prawa opryszkom i zbiegom. W dobie romantyzmu narodził się stereotyp niziny jako pierwotnego obszaru zamieszkanego przez śmiałych i rządzących się własnymi niepisanymi prawami pasterzy oraz rozbójników. Wówczas powstała legenda leżącej na pustkowiu czardy, malarski motyw samotnego żurawia na tle zachodzącego słońca, i kult „kowboja puszty” – czikosza. Prawdą jest jednak, że Wielka Nizina zawsze przyciągała koczownicze ludy. Najpóźniej w X w.
przybyli tu Madziarzy, a za panowania Béli IV pozwolenie na osiedlenie się na tych terenach otrzymali Jazygowie i Kumanowie, od których pochodzą nazwy trzech regionów Wielkiej Niziny: leżący nad Zagyvą Jászág (Jazygia; liczne miejscowości z jász w nazwie) oraz rozciągający się na wschód i południe od niego Nagy- i Kiskunság, czyli Wielka i Mała Kumania. Oba ludy wyjęte były spod administracyjnej jurysdykcji komitatów, rządziły się wedle własnych pogańskich praw i obyczajów i aż do nadejścia Turków zachowały koczowniczy tryb życia, zajmując się hodowlą zwierząt, szczególnie owiec i wypasanych na stepie krów, a także myślistwem i rybołówstwem. Jednym z najciekawszych kulturowych fenomenów Wielkiej Niziny jest tutejsza forma osadnicza w postaci samotnej farmy (tanya). Na początku tanie – podobnie jak w przypadku miejscowości, które noszą w nazwie człon szállás – były sezonowym miejscem zamieszkania pasterzy i rybaków, gdzie pozwalano paść się zwierzętom, dopóki nie wyjadły wszystkiego dookoła. Z czasem miejsca
takie przeradzały się w farmy, a kiedy było ich kilka, powstawały z nich całe wioski, a niekiedy nawet miasta. Dziś nieliczne tanie zamieniły się w większości w gospodarstwa agroturystyczne, gdzie letnicy mogą zapoznać się z wiedzą i tradycjami miejscowych rolników. Puszta Bugac leży na skraju jednego z rezerwatów wchodzących w skład powstałego w 1975 r. Parku Narodowego Kiskunság. Obejmujący kilka kompleksów, rozsianych na terenie między Kalocsą, Kecskemét i Kiskunfélegyházą, park utworzono dla ochrony biologicznej i krajobrazowej różnorodności Małej Kumanii: jej rozległych łąk i pastwisk, porośniętych jałowcami ruchomych wydm (bucka), bagien i moczarów, wreszcie tzw. „białych jezior” (fehér tavak), czyli powstałych w wyniku erozyjnej działalności wiatru zagłębień zalanych zasoloną wodą oraz pojawiających się po ich wyschnięciu alkalicznych równin. U wejścia na teren rezerwatu stoi w Bugac Karikás Csárda. Wstąpienie do tej krytej strzechą czardy, z której niemal o każdej porze dnia i nocy słychać muzykę w
wykonaniu cygańskiej kapeli, jest niemal obowiązkowym punktem programu. Tu nabędziemy bilet wstępu na teren parku i jeśli chcemy, wynajmiemy bryczkę lub konia, by udać się do serca puszty, czyli stylizowanego na suchy młyn Muzeum Pasterstwa. Ekspozycja w budynku przedstawia historię Wielkiej Niziny i opowiada o życiu tutejszych pasterzy, ich ciężkiej pracy, a także upodobaniach i sztuce. Na zewnątrz muzeum zobaczymy zaś różne formy schronów pasterskich i tradycyjne rasy trzody i bydła hodowane na Wielkiej Nizinie, które najprawdopodobniej przywiedli tu ze sobą ze wschodu Madziarzy. I tak znajdziemy tu eleganckie szare bydło (szürkemarha), długorogie racka, które w młodości są „czarnymi owcami” i dopiero z czasem zmieniają ubarwienie na białe, urocze, o kręconym włosiu świnki mangalica, a wreszcie sprytne i psotne jak diabełki pieski puli. Tego wszystkiego byłoby jeszcze mało, gdyby pusztańskiego życia nie ożywiały konne pokazy czikosów. Tradycyjne życie czikosa – „pusztańskiego kowboja” – wymagało od niego
niezwykłego porozumienia i umiejętności w ujeżdżaniu półdzikich rumaków i dzisiejsi czikosi próbują widzów o tym przekonać. Oto na naszych oczach z pomocą wiernych puli przeganiają stado owiec, po czym następują popisy indywidualne, podczas których konie przysiadają i kładą się na życzenie swych panów, a wreszcie przychodzi czas na istną woltyżerkę, czyli popisowy numer – tzw. „piątka w dłoni”. Młody chłopak – zawsze w odpowiednim dla czikosa z Bugac stroju: biała koszula, szerokie plisowane spodnie, kamizelka i kapelusik z wąskim rondem zwany túr (rodem z Túrkeve) – trzymając nogi rozstawione na zadach dwóch tylnych koni, pędzi galopem wraz z pięciokonnym zaprzęgiem. Na czikosów trzeba uważać! Przez wieki tyle samo mieli wspólnego ze zbójnictwem, co z cichym wiejskim życiem. W czasie pokazu nieraz porywają jakąś pannę, a potem każą się jej wykupywać całusem lub żądają okupu od jej narzeczonego. Ten zaś musi się wówczas wykazać nie tyle grubym portfelem, ile zręcznością. I ma niepowtarzalną szansę
przyswojenia jakiejś drobnej cząstki niezbędnych czikosowi umiejętności, np. trzaskania z pasterskiego bicza… Kiskunfélegyházę dzieli od Ópusztaszer ok. 35 km. Samochodem należy kierować się drogą nr 5 na Kistelek, a tam odbić w lewo. Miejscowości nie mają bezpośrednich połączeń. Autobusem można dojechać z przesiadką w Kistelek lub Csongrádzie. W położonym u zbiegu Cisy i Kereszu Csongrádzie zachował się w nienaruszonym stanie zespół ok. 30 XIX-wiecznych domów rybackich (halászfalu), które – jak się przypuszcza – pełniły także funkcję obronną (np. nie posiadają okien od strony ulicy). Więcej informacji o miejskich atrakcjach w biurze Tourinformu przy Szenháromság tér 8. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej

Obraz

[

Obraz

Ópusztaszer Wydaje się, że to jedno z tych miejsc, bez którego zobaczenia nie można zrozumieć Węgrów, ich narodowej tożsamości i historii. Wedle kroniki Anonymusa, nadwornego kronikarza króla Béli III, autora Gesta Hungarorum, to właśnie tu wodzowie siedmiu plemion madziarskich złożyli przysięgę na wierność Arpadowi, tworząc zręb węgierskiej państwowości. Kronikarz wyjaśnia też nazwę miejsca Szer, pisząc, iż wodzowie „tu zaprowadzili porządek w sprawach dotyczących całego państwa”. Nie dane było jednak temu miejscu rozwijać się bez przeszkód. Podobnie jak dla całego kraju, historia była dla Szer łaskawa jedynie do XV w. W XI stuleciu powstał tu pierwszy klasztor, a następnie osada. Leżąc przy szlaku z Bałkanów do Budy, Szer rozwijało się prężnie, ciesząc się przywilejem pobierania cła i organizowania targów. Czasy tureckie przyniosły
zniszczenia i niemal całkowite wyludnienie osady, która w źródłach z XVII i XVIII w. wspominana jest już tylko jako „puszta Szer”. O historycznym miejscu przypomniała sobie inteligencja pobliskiego Kecskemét w połowie XIX stulecia, a w 1896 r., w roku podniosłych obchodów 1000. rocznicy przejścia przez Przełęcz Werecką, w Szer postawiono pomnik Arpada. Rok później świętowano pod nim po raz pierwszy obchodzony do dziś „odpust” wodza. O symbolice Szer przypomnieli też sobie w 1945 r. komuniści i sam Imre Nagy –ówczesny minister rolnictwa – niejako po raz kolejny „wprowadził tu ład w sprawy dotyczące całego narodu”, dokonując w Szer pierwszych nadań ziemskich na rzecz chłopów. Potem jednak wokół tego miejsca zaległa na lata głucha cisza… Dopiero w latach 70. rozpoczęły się prace wykopaliskowe na terenie ruin klasztornych, a w 1974 r. nadano osadzie nową nazwę Ópusztaszer (Stara puszta Szer). Od 1982 r. na 55 ha działa tu największy w kraju Narodowy Park Historyczny. Znajduje się w nim dziś ok. 50 obiektów do
zwiedzania, spośród których na pierwszym miejscu wymienić trzeba panoramę Árpáda Fesztyego. Koniec XIX w. obfitował w pomysły przedstawiania ważkich zdarzeń z narodowej historii na wielkich płótnach (przykładem nasza Panorama racławicka). Podobno początkowo Árpád Feszty nosił się z zamiarem namalowania panoramy o treści biblijnej, ale jego teść, znamienity romantyczny pisarz Mór Jókai, podsunął mu myśl o przygotowaniu na uroczystości milenijne wielkiego malowidła z historii Węgier. Panorama powstawała w latach 1892 – 94, a Feszty zaprosił do współpracy dwóch innych węgierskich malarzy – László Mednyánszky pomógł mu w malowaniu pejzaży, a Pál Vágó – przy scenach bitewnych. Na przywiezionym z Belgii płótnie powstało jedno z największych panoramicznych malowideł świata o wymiarach 120 x 15 m i średnicy 38 m. Do II wojny światowej płótno było wystawiane w specjalnym pawilonie w Lasku Miejskim w Budapeszcie, ale ucierpiało znacznie na skutek bombardowań i uratowane przez wolontariuszy, pocięte na 8-metrowe części
przeleżało kolejne 30 lat w rozlicznych muzealnych magazynach. Efekty były przerażające. Gdy ostatecznie podjęto decyzję o renowacji płótna, stopień jego zniszczenia oceniono na 60%. I tu pojawia się piękny wątek bratniej (a raczej „bratankowskiej”) pomocy. W konkursie na renowację płótna wygrała grupa konserwatorska z Wrocławia, która mogła służyć doświadczeniem z pracy nad Panoramą racławicką. Gdy otwarto nowy pawilon z panoramą, w ciągu pierwszego roku do Ópusztaszer ściągnęło pół miliona Węgrów, a tłumy chętnych do zobaczenia płótna wciąż nie maleją. Stonowane zielonkawoniebieskie malowidło przedstawia Madziarów w walce z wojskami księcia Państwa Wielkomorawskiego Światopluka. Najciekawsze partie panoramy wiążą się z wyobrażeniami kultury nomadzkich Madziarów. Oto w gwarze bitewnym w rytualnym geście wznosi ręce do nieba madziarski szaman táltós, a obok niego pod niebo bije dym ze złożonego w ofierze zwierzęcia. Na niewielkim wzniesieniu, w otoczeniu 7 wodzów plemiennych bitwie przygląda się Arpad –
anegdota głosi, że jako model dla postaci głównego wodza posłużył sam Feszty. Niżej, w rodzaju przenośnej jurty zaprzężonej w cztery woły na wynik starcia czeka małżonka Arpada. Madziarska księżna ręce założyła pod boki, a na jej twarzy nie znać cienia strachu. Po obu stronach wozu strzegą, nadając mu dziki wygląd, czaszki wołów. Panorama prezentowana jest koło wejścia w gmachu zwanym Rotundą. W budynku mieści się także wystawa Przechadzka w 1896 r., za pomocą której możemy przenieść się na peszteński bulwar w roku obchodów milenijnych. Na wystawę składają się głównie zdjęcia dokumentalne i przystrojone w stroje z epoki manekiny prezentujące przekrój przez społeczeństwo węgierskie z końca XIX w. Trudno wymienić wszystkie atrakcje znajdujące się na terenie parku – spróbujmy wskazać zaledwie najważniejsze. Za Rotundą usytuowany jest odnowiony w ostatnich latach pomnik Arpada, a za nim Romkert, czyli ruiny średniowiecznego klasztoru. Dalej ścieżka prowadzi do Jurta-házak – niezwykłego kompleksu 10 wzorowanych
na jurtach pomieszczeń. Nawiązując do otworów dymnych w tradycyjnych domostwach nomadów, poprzez szklane dachy usiłowano tu stworzyć wrażenie kontaktu ze światem zewnętrznym. Budynek w zgodzie z wielowiekowymi tradycjami zbudowano z drewna sosnowego. Wielu artystów zaangażowanych zostało do budowy i dekoracji tego obiektu, ale najważniejszymi byli György Csete i Jenő Dulánszky. W środku znajdziemy kaplicę ekumeniczną, dedykowaną rozproszonym po świecie Węgrom, oraz interesującą wystawę Człowiek i las, przedstawiającą typy lasów i sposoby wykorzystywania drewna przez człowieka. Stąd już tylko kilka kroków dzieli nas od skansenu poświęconego Wielkiej Nizinie. Kompleks jest doprawdy ciekawy: znajdziemy tu tak różnorodne obiekty, jak typową tanyę z Szentes i dom rybacki z Csongrádu, wiejską szkołę podstawową i stacyjkę kolejki wąskotorowej, piekarnię i warsztat ceramiczny. W trakcie budowy jest Nomád Park, czyli część skansenu poświęcona stepowym ludom euroazjatyckim. 26-kilometrową trasę do Segedynu przemierza
dziennie ok. 15 autobusów; podróż zajmuje ok. 40 min. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej

Obraz

[

Obraz

Segedyn (Szeged) To miasto przeżyło własny potop. 12 marca 1879 r. miała tu miejsce powódź, którą młody dziennikarz, późniejszy wielki pisarz Kálmán Mikszáth opisywał tymi słowami: Nazajutrz świt nie oświetlił już miasta… Jedynie ruiny, które zmieniły się w coś na kształt błotnistego morza. Straty były niewyobrażalne: 5458 budynków zniszczonych, ocalało 265. Nie jest więc przesadą twierdzenie, że dla wielowiekowego miasta była to śmierć. Po niej przyszło jednak zmartwychwstanie, przede wszystkim dzięki Lajosowi Lechnerowi – twórcy nowej rozchodzącej się promieniście sieci ulic w centrum. Zagłada miasta odbiła się szerokim echem w Europie. Przerażał ogrom i nagłość kataklizmu. Gazety we wszystkich zakątkach kontynentu rozpisywały się nad potęgą wody i rozmiarami zniszczeń. Mieszkańcy szeregu europejskich stolic ruszyli z pomocą i dziś
najszerszy bulwar miasta, oplatający jego najstarszą część, nosi nazwy tych stolic: bulwar Wiedeński, Moskiewski, Berliński, Brukselski. Po tak wielkim kataklizmie w pewnym sensie łatwiej było wznosić „z niczego”. I tak do końca XIX w. Segedyn stał się jednym z bardziej uprzemysłowionych miast węgierskiej części ck monarchii, gdzie fabryki zastąpiły z powodzeniem manufaktury. Przede wszystkim były to przędzalnie konopi i Pick – słynna fabryka salami. Pojawiła się tu warstwa bogatych przemysłowców, a w skarbcu miejskim – środki na publiczne inwestycje. I tak powstał nowy dostojny Segedyn: miasto przestronnych placów, koronkowych pałaców, regularnych skwerów i szerokich bulwarów. Miasto burżuazji i dostatku. Dziś pod tym blichtrem trudno nawet dostrzec ślady tragedii sprzed ponad wieku i trudno wyobrazić sobie dawny Szeged, a przecież było to miasto o bardzo długiej historii. Wędrówkę po mieście rozpocznijmy na obszernym placu Dugonicsa (Dugonics András tér), u zbiegu ulic: Kálvária, Petőfi Sándor i Tisza
Lajos, gdzie do czasu wielkiej powodzi znajdował się targ pszeniczny. W romantycznej kamienicy pod nr. 2, zwanej Vajda-ház, mieszczą się biuro Tourinformu oraz Instytut Włoski (Olasz Intézet). Najważniejszym budynkiem na placu jest jednak wzniesiony w stylu eklektycznym główny gmach uniwersytecki, do czasu przeniesienia się tu uniwersytetu z Kolozsvár siedziba Wyższej Szkoły Realnej. Z drugiej strony placu widać jego patrona, Andrása Dugonicsa z książką w ręku. To powieść Etelka – pierwsza powieść w historii węgierskiej literatury. Plac jest kulturalnym sercem miasta, gdzie wielokrotnie w ciągu roku odbywają się koncerty pod gołym niebem i targi rękodzieła. Z placu przejdźmy nieco na północ ulicą Tisza Lajos, a na rogu z Kölcsey utca dostrzeżemy niezwykłą secesyjną budowlę przywodzącą na myśl dzieła Gaudiego. Ten wspaniały, zdobny gmach zwany jest pałacem Reök – na cześć inżyniera, który zlecił jego budowę. Mógłby jednak równie dobrze być nazywany imieniem przedwcześnie zmarłego architekta Ede Magyara, który
w budowli zawarł doświadczenia ze swych podróży po najważniejszych architektonicznych centrach Europy. Fasada gmachu faluje i płynie, niemal brak tu kątów prostych, a kolumny i balkony wieńczy roślinna ornamentyka. Fasada to jednak dopiero wprowadzenie w świat kwiatów, apogeum „kwietności” osiąga gmach na klatce schodowej, która przybiera kształt kwiatowego kielicha. Pałac Reök został ukończony w 1907 r. i należy do najciekawszych przykładów „gaudyzmu” w sztuce. Cyniczni mieszkańcy miasta zwą jednak gmach „domem pod końskim ogonem”, gdyż przed budynkiem wznosi się pomnik huzara na koniu upamiętniający żołnierzy poległych podczas I wojny światowej. Pójdźmy dalej ulicą Tisza Lajos i skręćmy w lewo, w ulicę Hajnóczy. Jesteśmy w dawnym żydowskim kwartale, zamieszkałym także przez handlarzy kukurydzą, rzeźników i mydlarzy. Pod nr 12 znajdziemy wybudowaną w latach 1837 – 43 w stylu klasycystycznym starą synagogę – dziś mieści się tu sala koncertowa. Kilka kroków dalej wznosi się zaś prawdziwa architektoniczna
perła w postaci tzw. nowej synagogi z 1903 r. To druga największa – po Wielkiej Synagodze w Budapeszcie – żydowska świątynia na Węgrzech i jedna z najpiękniejszych. Z niezwykłą harmonią połączono w niej elementy secesji i tzw. stylu mauretańskiego, dostosowując je do judaistycznych potrzeb liturgicznych. Autorem projektu synagogi jest Lipó Baumhorn, struktura i ornamentacja budowli odzwierciedlają jednak także przemyślenia naczelnego rabina z tamtego okresu Immánuela Löwa. Malowane okna i niezrównana kolorystycznie ornamentacja kopuły pochodzą z warsztatu wielokrotnie przywoływanego artysty z przełomu wieków Miksy Rótha. Wróćmy tak, jak przyszliśmy i przejdźmy na drugą stronę ulicy Tisza Lajos. Po kilku krokach dojdziemy na Klauzál tér – najbardziej śródziemnomorski w charakterze plac miasta. Latem na parterze otwierane są wielkie szklane witryny kawiarni i plac zamienia się w kawiarniany ogródek. W eklektycznej kamienicy pod nr 1 mieści się otoczona największą estymą w mieście i mogąca poszczycić się
najdłuższą historią cukiernia Virág. Budynek nr 5 to z kolei Kárász-ház – obszerna klasycystyczna kamienica, której balkon wielokrotnie zaznaczył się w węgierskiej historii. To z niego Lajos Kossuth wygłosił w lipcu 1849 r. ostatnią mowę przed wyruszeniem na emigrację i z niego ogłoszono w 1918 r. zwycięstwo „rewolucji astrów”, a rok później powstanie antyrewolucyjnego rządu Gyuli Károlyiego. Śródziemnomorskiego klimatu dodaje placowi przebiegające przezeń segedyńskie korso, czyli Kárász utca. Na deptaku roi się od kuszących wystaw sklepowych i kawiarnianych witryn, a kilka najstarszych kamienic (np. nr 5 i 9) oddaje ducha miasta sprzed wielkiej powodzi, gdy dominował tu styl romantyczny i biedermeier. Ulica Kárász doprowadzi nas na południu do placu Dugonicsa, a na północy – na otoczony eklektycznymi pałacami centralny plac miasta Széchenyi tér. Najważniejszą budowlą na placu jest neobarokowy ratusz miejski. Budowla powstała w 1883 r. według projektu Ödöna Lechnera i Gyuli Pártosa, z wykorzystaniem
materiału ze zniszczonego przez powódź wcześniejszego klasycystycznego ratusza. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej

Obraz

[

Obraz

Segedyński „Most Westchnień” Niestety, nie kryje się za nim romantyczna i gorzka historia lokalnego Romea i Julii. Wzniesiony razem z ratuszem mostek połączył nową budowlę z sąsiednią kamienicą zwaną Bérház. A wszystko dlatego, że Jego Cesarska i Królewska Miłość Franciszek Józef postanowił odwiedzić zniszczone przez wielką wodę miasto. Że zaś przybywał z liczną eskortą, okazało się, że nie ma w Segedynie dość obszernego domu, by pomieścić wszystkich pod jednym dachem. Na szczęście pojawił się pomysł połączenia dwóch gmachów urokliwym krytym mostkiem. Być może więc jego nazwa wcale nie mija się z prawdą – cesarska służba musiała niemało wzdychać, przemieszczając się na znacznej przestrzeni obu gmachów… Na jednym z witraży zdobiących klatkę schodową ratusza czytamy: Szeged szebb lesz, mint volt! To mocne zdanie „Segedyn będzie piękniejszy
niż był!” miał wypowiedzieć tuż po wielkiej powodzi sam Franciszek Józef. Segedyńczycy niewątpliwie westchnęli wówczas z ulgą i wdzięcznością, że ukochany monarcha nie zostawi ich w potrzebie. I może właśnie tak należy rozumieć nazwę tutejszego „Mostu Westchnień”. Plac pełen jest pomników, wśród których obok typowych dla węgierskich miast statui św. Stefana, Istvána Széchenyiego i Ferenca Deáka znajdziemy szereg kompozycji związanych z Cisą i odbudową Segedyna po powodzi. Na jednej z fontann przed ratuszem zalotnie uśmiechają się boginki wodne – to alegoria Cisy dobroczynnej, Cisa niszcząca to pędzący na karpiu tryton. Przed eklektycznym hotelem Tisza stoi pomnik Lajosa Tiszy, a sąsiaduje z nim kompozycja upamiętniająca Pála Vásárhelyiego. Tablica u stóp pomnika pokazuje najwyższy jak dotąd poziom Cisy z czerwca 1970 r. Mimo iż był on o ok. 150 cm wyższy niż podczas tragicznej powodzi z 1879 r. – dzięki systemowi zabezpieczeń projektu Vásárhelyiego rzeka nie wyrządziła miastu szkody. Blisko pomnika odchodzi
Wesselényi utca, którą dojdziemy pod Segedyński Teatr Narodowy (Szegedi Nemzeti Színház) – eklektyczno-neobarokowy gmach z 1883 r. Co ciekawe, pełni on nie tylko funkcję teatru dramatycznego, ale także opery i operetki, posiada też własny zespół baletowy. Naprzeciw teatru rozciąga się Ogród Zamkowy nazywany powszechnie „Stefanią”. Znajdziemy tu śnieżnobiały pomnik cesarzowej Sissi z kararyjskiego marmuru, postawiony w 1907 r. według projektu Miklósa Ligetiego, a także ruiny segedyńskiego zamku. Nieco bliżej mostu wznosi się imponujący neoklasycystyczny gmach Muzeum im. Ferenca Móry z 1896 r. Budowla powstała jako Pałac Nauk i z tego okresu pochodzi napis na tympanonie głoszący: ku powszechnej oświacie. W muzeum mieści się kilka ekspozycji, m.in. zawierająca skarby z nadcisańskich grobowców awarskich wystawa Mówili o sobie Awarzy oraz kolekcja etnograficzna z obszaru komitatu Csongrád. Zobaczymy tu m.in. segedyńską specjalność w postaci zdobnych, obszywanych cekinami i tasiemkami damskich pantofli (papucs),
które należą do tureckiego dziedzictwa miasta. Za muzeum rozciąga się ukwiecony latem most Śródmiejski (Belvárosi Híd) z 1948 r. My jednak pójdźmy prosto uliczką Oskola. Doszedłszy do przecznicy Somogyi, możemy zwrócić się na prawo, by po kilku krokach dostrzec Fekete Ház – jeden z najbardziej urokliwych gmachów w mieście. Kamienicę wzniesiono w stylu angielskiego romantyzmu dla bogatego kupca. Swą nazwę – „Czarny Dom” – zawdzięcza oryginalnemu ciemnoszaremu kolorowi tynku, dziś ujmuje jednak głęboką ciemną czerwienią. W budynku mieści się oddział historyczny Muzeum im. F. Móra, tu odbywają się także organizowane przez placówkę wystawy czasowe. Zwróciwszy się w przeciwnym kierunku uliczki Somogyi, dojdziemy do uroczej cerkiewki serbskiej z 1778 r., której patronuje św. Mikołaj. Przekraczając ciemnawą sień, wstępujemy w świat niezwykłego spokoju i ciszy, a cząstką tej niezwykłej atmosfery jest tutejszy siwiuteńki pop, który zawsze z tą samą cierpliwością i dumą pokazuje przybyszom swą świątyńkę. Jeśli
znajdziemy z nim wspólny język, dowiemy się, że tutejszy ikonostas Jánosa Popovicsa należy do najpiękniejszych w kraju, zostaniemy też poinformowani, że nie należy wierzyć w to, iż Serbowie dzielili niegdyś swe świątynie na części przeznaczone wyłącznie dla kobiet i dla mężczyzn (autorka dała słowo, że to napisze, i niniejszym czyni zadość życzeniu przemiłego gospodarza, aczkolwiek sądzi, że bywało różnie), a może nawet dostaniemy święty obrazek… Podczas powodzi ludność prawosławna schroniła się do cerkwi. Woda nie wdarła się tu, co uznano za dowód łaski Bożej. Tymczasem po powodzi katoliccy ojcowie miasta postanowili, że wybudują katedrę wotywną, by Bóg uchronił miasto od ponownej klęski powodzi. Takie były przyczyny powstania dzisiejszej majestatycznej neoromańskiej katedry, która swym ogromem przytłacza ocalałą z kataklizmu cerkiewkę. Wstępny projekt katedry był autorstwa rekonstruktora budapeszteńskiego kościoła św. Macieja, Frigyesa Schulka, końcowy – dziełem Ernő Foerka. Budowę świątyni rozpoczęto w
1913 r., a ukończono w 1930 r. Powstał czwarty co do wielkości kościół Węgier, mogący pomieścić 5 tys. osób. Na fasadzie widoczna jest marmurowa figura patronki świątyni, Maryi, a po jej obu stronach znajdują się mozaikowe przedstawienia 12 apostołów. W wieży od strony Cisy znajduje się 86-tonowy dzwon Bohaterów – drugi co do wielkości w kraju. Wnętrze kościoła za sprawą ogromnej ilości mozaik, zdobień i witraży przywodzi na myśl bizantyjskie świątynie. Główna mozaika w prezbiterium przedstawia scenę koronacji Maryi, ale szczególnie lubiany jest mniejszy wizerunek maryjny na stropie chóru – tzw. „Madonna w kożuszku”. Matka Boska jest na nim rzeczywiście ubrana w pasterski kożuch, a na dodatek także i we wspomniane wyżej zdobne pantofle odziedziczone po Turkach. W świątyni warto zwrócić uwagę na rzeźbę Chrystus na Krzyżu Jánosa Fadrusza, która w 1900 r. zdobyła Grand Prix na wystawie w Paryżu, oraz na słynne organy peczeńskiej firmy Angster, na które składa się ponad 9000 piszczałek. Na jednym z ołtarzy
znajdują się relikwie św. Gellérta. Nieco w cieniu świątyni stoi najstarszy zabytek w mieście – przerobiona na baptysterium romańsko-gotycka wieża św. Demetriusza (Dömötör-torony). Kute żelazne drzwi zwane „bramą życia” przedstawiają za pomocą chrześcijańskich symboli najważniejsze momenty w życiu człowieka. Nad drzwiami znajduje się kopia XII-wiecznej płaskorzeźby Baranka Bożego. Wokół świątyni rozciąga się plac katedralny (Dóm tér), równy wielkością weneckiemu placowi św. Marka. Trudno to sobie wyobrazić, ale do czasu powodzi była to dzielnica małych, zapadłych domków i wąskich brukowanych uliczek. Dopiero decyzja o budowie kościoła wotywnego przesądziła o ostatecznej zagładzie kwartału. W latach 1928 – 30 wokół placu powstał zespół ceglanych budynków uniwersyteckich i kościelnych nawiązujących do średniowiecznej sztuki Europy Północnej. W arkadach kompleksu mieści się Narodowy Panteon (Nemzeti Emlékcsarnok), na który składa się 90 rzeźb i płaskorzeźb najwybitniejszych postaci węgierskiej historii, sztuki,
literatury i nauki. W nawiązaniu do średniowiecznych uniwersytetów na placu powstał też w 1935 r. jedyny na Węgrzech grający zegar, wokół którego o pełnych godzinach suną figury profesorów i żaków. A jaka to melodia? Myślę, że nie trzeba pisać – to śpiewany chyba w całej Europie po łacinie studencki hymn o radości płynącej z nauki… W 1931 r. na placu stanął po raz pierwszy amfiteatr, gdzie co rok latem organizowany jest wielki festiwal Szabatéri Játék. Składają się na nań wszelkiego rodzaju koncerty oraz spektakle dramatyczne i muzyczne, nie wyłączając przedstawień operowych. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej

Obraz

[

Obraz

Makói hagyma, czyli cebula z Makó Przemysław Burchard, opisując jarmark w Debreczynie, donosił w swoim przewodniku o Węgrzech o cebulach: wielkości – zda się – nigdzie indziej nie spotykanej… 35 km na wschód od Segedyna leży 27-tysięczne miasteczko, które więcej osób kojarzy z cebulą niż z urodzonym tu Josephem Pulitzerem, twórcą najsłynniejszej dziennikarskiej nagrody świata. Z niewielką przesadą można powiedzieć, że całe Makó to cebula: doprowadzające do łez warzywo ma tu własny pomnik, dom i festiwal. Dlaczego makói hagyma jest tak dorodna? Warzywo rośnie w cyklu 2-letnim, gdyż małe opady (580 mm rocznie) nie pozwoliłyby tu w ciągu roku wyrosnąć odpowiedniej wielkości główkom. Ponieważ cebulki, które urosły w ciągu roku, normalnie wyprodukowałyby nasiona i na drugi rok nie zachowałaby się sama roślina, cebule są podgrzewane, by proces
wzrostu trwał w drugim roku. Dlatego w Makó zobaczyć można specjalne suszarki do cebuli i warzywa te poukładane na piecykach w pokojach. 2-letni cykl uprawy sprawia, że tutejsza cebula zawiera więcej bioaktywnych minerałów i witamin. Ponadto, uważa się, że przez 3 pierwsze miesiące przechowywania nie tylko nie traci, ale nawet zyskuje na smaku. A z jej skórek robi się ziołową herbatę. W węgierskich bajkach symbolem dobrobytu był płot z kiełbasy. Jeśli gdziekolwiek istnieje taka kraina, są to okolice Gyuli i Békéscsaby – najbardziej „kiełbasianego” regionu w kraju. Gyula oddalona jest od Segedyna o ponad 100 km. Większość połączeń autobusowych, tak samo jak wszystkie kolejowe, obejmuje przesiadkę w Békéscsabie. Podróż trwa ok. 3 godz. W 70-tysięcznej Békécsabaie zobaczymy kilka zabytków związanych z grupą ewangelickich Słowaków, którzy sprowadzili się do miasta po wygnaniu Turków, m.in. tzw. Nagytemplom, czyli największy ewangelicki kościół na Węgrzech o dwupiętrowej galerii i wysokiej na 70 m wieży, oraz
muzeum i dom rodzinny wybitnego malarza końca XIX w., Mihálya Munkácsyego. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej

Obraz

[

Obraz

Gyula Oddalona o niecałe 20 km na południowy wschód od Békéscsaby 36-tysięczna Gyula była przez wieki bez porównania ważniejszym miastem. W XV w. rodzina Maróthich wzniosła tu zamek i wówczas do Gyuli przeniesiono z nieodległego Békés (nie mylić z Békéscsabą) siedzibę komitatu. Po wymarciu rodu miasto przeszło w ręce monarsze i król Maciej podarował je swemu synowi Jánosowi. Niestety, w 1566 r. Gyula na 129 lat dostała się pod panowanie tureckie i dopiero w 1715 r. odzyskała rangę stolicy komitatu. W następnych latach w mieście zaczęli się osiedlać przedstawiciele różnych narodowości i, co ciekawe, przez ponad 100 lat, od 1734 do 1857 r., istniały dwie Gyule: niemiecka (Német-Gyula) na lewym brzegu potoku św. Jana Gyuli, a na prawym – węgierska (Magyar-Gyula). Do dziś jedna z dzielnic nosi nazwę Németváros (Niemieckie Miasto). Po
traktacie w Trianon Gyula stała się miastem granicznym, a w 1950 r. m.in. z tego względu straciła pozycję stolicy komitatu na rzecz położonej w głębi kraju Békéscsaby. Jej rola nie podupadła jednak na długo. Już 9 lat później wraz z otwarciem Kąpieliska Zamkowego (Várfürdő) rozpoczął się nowy etap w dziejach miasta i Gyula rozkwitła jako jedno z najbardziej urokliwych i lubianych kąpielowych uzdrowisk w kraju. Do sławy 36-tysięcznego miasteczka przyczyniają się także letnie przedstawienia w amfiteatrze na zamku, Stuletnia Cukiernia oraz pyszne kiełbaski zwane gyulai kolbász. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej

Obraz

[

Obraz

Gyulai Kolbász Tutejsze aromatyczne i nieco ostre kiełbaski zaczęto produkować w bardzo skromnych warunkach pod koniec XIX w., a pierwszą ważną osobą na drodze ku ich światowej karierze był rzeźnik József Balogh, którego wyroby cieszyły się popularnością na krajowych targach ok. 1910 r. Po I wojnie światowej do Gyuli przeniósł się producent mięsny András Stéberl, który praktykował u Baloghów i uzyskał licencję na wyroby wędliniarskie. Zaczął od skromnego sklepu, ale na początku II wojny światowej posiadał już fabrykę mięsną. Tymczasem jego znakomicie przyprawione, dobrze uwędzone i zmielone kiełbasy zyskały rozgłos także poza granicami Węgier i w 1935 r. Stéberl zdobył złoty medal na Światowej Wystawie w Brukseli. Według historyka Andrása D. Nagya oryginalny przepis Stréberla wyglądał następująco: na każde 10 kg mięsa (w tym 10 – 12%
słoniny) przypadało 30 dkg soli, 12 dkg papryki, 2,5 dkg pieprzu, 1,5 dkg kminku, 0,5 dkg saletry i 3,5 dkg cebuli. Składniki były dokładnie mielone i pozostawiane na całą dobę. Potem mieszanką wypełniano wieprzowe jelita i wiązano pęta o długości ok. 30 cm. Kiełbasa powinna była schnąć przez pół dnia, a następnie być wędzona w chłodnej wędzarni przez 4 – 5 dni. Stréberl jest w Gyuli traktowany jak bohater. Na ścianie jego willi przy Béke sugárút wisi poświęcona mu pamiątkowa tablica, a tradycje jego firmy podtrzymują tutejsze zakłady mięsne. W Gyuli nie sposób nie zacząć zwiedzania od zamku, który jest jedynym ocalałym z burz dziejowych średniowiecznym zamkiem Wielkiej Niziny. Niestety, i on nie zachował się do naszych czasów w całości i to, co dziś oglądamy, to jedynie dawny wewnętrzny zamek – tzw. zewnętrzny zamek husarski zburzyli Austriacy po powstaniu Rakoczego. Dziś w budowli mieści się Muzeum Zamkowe. Ceglana budowla tworzy znakomite tło dla Kąpieliska Zamkowego, które rozciąga się na terenie pełnego
starodrzewów Groza park, założonego w XVIII w. przez rodzinę Almássych. Do dziś wskazuje się tu drzewo, pod którym Ferenc Erkel miał komponować Bana Bánka. Kilka kroków dalej wznosi się późnobarokowa cerkiew rumuńska, projektu Antala Cziglera, ze współczesnym budowli ikonostasem i XX-wiecznymi freskami na stropie. Świątynię otacza szereg pomników postaci związanych z dziejami miasta, m.in. Albrechta Dürera, którego ojciec – jeszcze o węgierskim nazwisku Ájtosi – miał być czeladnikiem w Gyuli, zanim nie osiadł na stałe w Norymberdze. Nie dziwi więc fakt, że miejska sala wystawowa nosi nazwę Dürer Terem. W budynku mieści się też Erkel Ferenc Múzeum. Na zachodzie uliczka Kossutha rozgałęzia się: Megyeház utca to pamiątka z czasów, gdy Gyula była stolicą komitatu. Dziś dawny barokowy gmach władz komitackich, przebudowany w stylu eklektycznym w końcu XIX w., pełni rolę ratusza. Jego historia wciąż wypisana jest jednak w kamieniu: na fasadzie widać dawny herb komitatu Békés z 1724 r., a na stropie Wielkiej Sali
widnieją herby miast komitatu. Z budynkiem sąsiaduje wczesnoklasycystyczny kościół kalwiński projektu Antala Cziglera. Po drugiej stronie placu wznosi się budynek poczty, a za nim barokowy kościół śródmiejski z 1779 r. Jego strop zdobią monumentalne freski przedstawiające sceny z dziejów świata, a w nawie ciągną się flagi herbowe dawnych cechów Węgierskiej Gyuli. Kilka kroków dalej, w narożnej kamienicy projektu Antala Cziglera, znajduje się przesycona nastrojem belle époque Százéves Cukrászda, czyli Stuletnia Cukierenka, która dawno przekroczyła już wiek zapisany w nazwie, jej metryka sięga bowiem przynajmniej roku 1840. Lokal cudem przetrwał wszystkie burze dziejowe, zachowując wystrój, nastrój, a nawet narzędzia cukiernicze z połowy XIX w. Obok, pod Jókai Mór út 7, znajduje się podobny duchem Ladics-ház – zaprojektowana przez Antala Cziglera zdobna kamienica, która od 1849 aż po 1978 r. zamieszkiwana była przez zamożną rodzinę Ladicsów. Gdy przeszła w ręce miasta, ze zgromadzonych tu pamiątek rodzinnych
powstało niezwykle ciekawe muzeum przedstawiające życie burżuazji w XIX w. i odzwierciedlające zarówno jej materialną, jak i duchową kulturę. Uliczka Jókaiego zaprowadzi nas na Apor Vilmos tér, przy którym znalazły przystań dwie kolejne interesujące placówki muzealne. Pod nr. 7 mieści się Erkel Ferenc Emlékház z bogatą ekspozycją dokumentującą życie i epokę węgierskiego kompozytora, twórcy oper narodowych i muzyki do hymnu, a po przeciwnej stronie, pod nr. 11 – niezwykła kolekcja dewocjonaliów i przedmiotów kultu maryjnego Szűz Mária Kegytárgyak Gyűjteménye, prezentująca także dzieje węgierskich zakonów do czasu rozwiązania ich przez władze komunistyczne w latach 50. Kilkaset metrów na południe, w parku Népkert, znajdziemy Kohán György Múzeum. Przechodząc przez niezwykle bogatą kolekcję prac (ponad 3000), jakie malarz i grafik G. Kohán (1910 – 66) zapisał rodzinnemu miastu, można przyjrzeć się jego kolejnym fascynacjom i poszukiwaniom. Békéscsaba oddalona jest od Budapesztu o 230 km. Zarówno droga, jak i
kolej do stolicy prowadzą w pierwszej części przez skromne dawne miasta polne niezbyt zamożnego Zacisańskiego Kraju, których podstawową atrakcją są kąpieliska termalne (najładniejsze w Mezőtúr i Gyomaendrőd). Cisę przekroczymy w 80-tysięcznym Szolnok, słynącym z kąpieliska przy hotelu Tisza oraz rozległej dzielnicy rekreacyjnej Tiszaliget. Stąd drogą nr 4 możemy się skierować ku stolicy lub szosą nr 32 ruszyć na północ ku miejscowości Hatvan, przez którą przebiega trasa 6 niniejszego przewodnika. Po drodze miniemy stolicę Jazygii, Jászberény, gdzie w Jász Múzeum przechowywany jest największy skarb Jazygów – przywieziony najprawdopodobniej z Kijowa kunsztownie rzeźbiony bizantyjski róg z kości słoniowej, zwany rogiem Lehela. Choć współczesne badania dowodzą, iż był to prawdopodobnie instrument muzyczny używany w cyrku, w powszechnej świadomości łączy się go nadal z podaniem z Kroniki ilustrowanej, według którego pojmany po przegranej bitwie pod Augsburgiem (955) wódz Lehel poprosił, by przed śmiercią mógł
jeszcze raz zagrać na swym rogu, a gdy mu go podano, jednym uderzeniem rozpłatał czaszkę zięcia cesarza Niemiec. Co najmniej od XVII w. róg był używany jako symbol władzy przez jazydzkich kapitanów, którzy na specjalne okazje przewieszali go sobie przez ramię. Na co dzień wisiał zaś w miejscowym kościele, następnie w ratuszu. Do pobliskiej wioski Jászszentandrás warto pojechać ze względu na wypełniające miejscowy neogotycki kościółek niezwykłe ekspresyjne freski Vilmosa Aba-Nováka. • ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej

_ Źródło: Bezdroża _

Źródło artykułu:Bezdroża
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)