Portugalia w pandemii. Poczucie bezpieczeństwa i… wieczorna prohibicja
Mimo pandemii koronawirusa, możemy się wybrać do Portugalii bez obowiązkowych testów i kwarantanny. A jak jest na miejscu? Sprawdziłam. Jak w bajce.
Jesień jeszcze długo będzie tam aksamitna, wyzłocona słońcem, a owoce morza i wino - cały czas tak samo pełne smaku.
Urlop w Portugalii jest możliwy
Z powodu wzrostu liczby zakażeń 15 października wprowadzono w Portugalii stan klęski żywiołowej. Na szczęście nowe obostrzenia nie uniemożliwiają wypoczynku i są praktycznie nieodczuwalne dla turystów. To np. ograniczenie do pięciu osób zgromadzeń publicznych (dotyczy także stolików w restauracjach), a do 50 osób - uczestników imprez rodzinnych, np. wesel.
Co najważniejsze, do Portugalii kontynentalnej można wjechać czy przylecieć bez przedstawiania negatywnego wyniku testu na COVID-19 i bez kwarantanny.
Zobacz też: Portugalia. Stan klęski żywiołowej. Jesteśmy na miejscu
Samoloty prawie pełne
Ceny biletów linii Ryanair z Modlina do Porto i powrotnego powiedzmy z Faro do Modlina, na październik (tylko z małym bagażem podręcznym) oscylują wokół 800 zł.
Ja na przełomie września i października odbyłam podróż zaczynając od Faro i Taviry, a kończąc w Porto. Samoloty były prawie pełne. Przykładowo z Modlina do Faro leciały 144 osoby (na 189 miejsc).
Jedno jest pewne - im później po sezonie letnim, tym bilety lotnicze są tańsze. Z Krakowa (z lotniska w Balicach) Ryanair poleci na początku listopada (6-9.11, co wypada w weekend) do Porto za 189 zł w dwie strony. Jeszcze parę dni temu dostępne były bilety na lot Lufthansą z Wrocławia do Lizbony (z przesiadką we Frankfurcie) na termin 12-17 listopada, w dwie strony za niecałe 400 zł. Bardzo korzystnie kształtują się też ceny Wizz Air z Okęcia do Lizbony - wiele grudniowych terminów dostępnych jest za około 300 zł, a dla posiadaczy karty zniżkowej - za 162 zł!
Portugalia - karnie, w maseczkach
Portugalia to czysta magia - przekonała się o tym ostatnio Martyna Wojciechowska, która raczyła swoich fanów na Instagramie zdjęciami m.in. z Porto. Magia, ale i poczucie bezpieczeństwa. Każdy podróżny może odnieść wrażenie, że Portugalczycy są dobrze zorganizowani i zdyscyplinowani. Obowiązek noszenia maseczek w przestrzeniach zamkniętych, sklepach i środkach komunikacji publicznej, jest tam bardzo pilnie przestrzegany, zwłaszcza przez obsługę.
Szczególnie rzucało się to w oczy na promach płynących rzeką Gilão z Taviry na pobliską wyspę z plażami. Nawet na górnym, otwartym pokładzie obsługa promu sprawdzała, czy każdy ma maseczkę naciągniętą prawidłowo na nos.
Zresztą wśród samych Portugalczyków nie ma przyzwolenia społecznego na lekceważenie zasad sanitarnych - sami przywołują do porządku niesubordynowanych (choć wszystko odbywa się w życzliwej atmosferze). Wszędzie dostrzec można było informacje o tym, jak się zachować. Spora część osób z ostrożności zasłania nos i usta także na ulicach, choć nie jest to obowiązkowe.
Z promieni słońca korzystać można bez żadnych ograniczeń, ale już np. na wydmach niedaleko plaży Terra Estreita dostrzegłam tabliczkę z sugestią, że ze względów higienicznych w przestrzeniach wspólnych plażowej infrastruktury warto pamiętać o założeniu nie tylko klapek, ale i maseczki. I oczywiście - pilnować dystansu (nawet 3 m pomiędzy parasolami).
Także kolejka przed wejściem do słynnej księgarni Lello w Porto - której wystrój zainspirował J.K. Rowling, autorkę przygód Harrego Pottera - zachowywała przepisowe odstępy. O to akurat nie było trudno. Ani południowe wybrzeże kraju, ani położone na północy Porto, nie były miejscami obleganymi przez turystów.
Portugalia - alkohol w sklepie tylko do 20
Z powodu pandemii koronawirusa jeden z ulubionych wakacyjnych kierunków Polaków przez długi czas był dla nich niedostępny. Zakaz lotów bezpośrednich zniesiono dopiero w sierpniu. Przebieg epidemii przypomina w Portugalii sinusoidę. Początkowo kraj stawiany był w Europie za przykład, stan wyjątkowy wprowadzono tam od połowy marca do początku maja i dał dobre rezultaty, ale nie na długo. Na początku lipca doszło do nagłego wzrostu zachorowań w metropoliach, przede wszystkich w aglomeracji lizbońskiej i dlatego władze zdecydowały się na przywrócenie obostrzeń w ramach stanu ostrzegawczego. Pod koniec września jeszcze na nie trafiłam. Czy były uciążliwe dla turysty? A skąd.
Poza maseczkami w miejscach publicznych (ale nie na plaży czy ulicy), koniecznością zachowania od 1,5 do 2 m dystansu do innych osób oraz częstym myciem i odkażaniem rąk, Portugalia wprowadziła - i modyfikowała na przestrzeni tygodni - szereg przepisów dotyczących wcześniejszych godzin zamykania punktów gastronomicznych czy limitów dotyczących gromadzenia się (np. biesiadowania przy wspólnym stole). Nie zauważyłam jednak, by kogokolwiek wypraszano z restauracji ze względu na późną porę.
O jednym covidowym obostrzeniu zapomniałam i przeżyłam zaskoczenie przy kasie w supermarkecie. Po godz. 20 alkoholu się tam już nie kupi - nawet "cienkiego" wina do ugotowania muli.
Portugalia - ucierpiała turystyka
Krzysztof Gierak, który mieszka w Lizbonie od niemal 10 lat i jest twórcą witryny infolizbona.pl uważa, że Portugalia bardzo mocno stawia na bezpieczeństwo.
- Cieszy szczególnie troska Portugalczyków o bezpieczeństwo turystów i osób odwiedzających ten piękny kraj - zauważa. - Mimo, że w Portugalii można zaobserwować trend wzrostowy liczby nowych, potwierdzonych przypadków zachorowań (jest to jednak zgodne ze światowymi trendami), to wzrosty te nie są takie duże i nagłe, jak w niektórych innych krajach europejskich.
Portugalczycy cały czas rozsądnie i odpowiedzialnie podchodzą do kwestii zabezpieczenia siebie oraz innych. - Widać to na ulicach, w restauracjach, hotelach. Są też świadomi zagrożenia, które niesie ze sobą cała ta sytuacja - zagrożenia nie tylko zdrowotnego, ale i ekonomicznego. Nie ma co ukrywać, że turystyka, która dla Portugalii jest ważną gałęzią gospodarki, odczuła skutki światowej pandemii. Portugalczycy mimo wszystko mają nadzieję, że turystyka wróci do normy jak najszybciej - mówi Krzysztof Gierak.