Trwa ładowanie...
wesele
17-03-2011 15:48

Pożegnanie z Afryką

Afryka to miejsce, do którego podróżnik Les Stroud zagląda, gdy tylko może. I nic dziwnego. Les Stroud, poszukując dzisiejszych mistrzów przetrwania wśród prymitywnych plemion, zagłębia się w ich życie bardziej niż ktokolwiek inny. Plemion, które być może już niedługo staną się tylko wspomnieniem. Postępująca westernizacja życia dotknęła bowiem większość afrykańskich kultur uchodzących dotąd za dziewicze.

Pożegnanie z AfrykąŹródło: Discovery World
d3h6ysw
d3h6ysw

Afryka to miejsce, do którego podróżnik Les Stroud zagląda, gdy tylko może. I nic dziwnego. Les Stroud, poszukując dzisiejszych mistrzów przetrwania wśród prymitywnych plemion, zagłębia się w ich życie bardziej niż ktokolwiek inny. Plemion, które być może już niedługo staną się tylko wspomnieniem. Postępująca westernizacja życia dotknęła bowiem większość afrykańskich kultur uchodzących dotąd za dziewicze.

Podczas pobytu w południowej części Afryki Les postanowił przekonać się, jak żyją Zulusi – jedno z najstarszych plemion tego kontynentu. To, czego doświadczy tutaj, to najbardziej pierwotne i wciąż kultywowane rytuały tej społeczności. O ile bowiem jej członkowie noszą ubrania znane z europejskich czy amerykańskich ulic, to wciąż są wierni pradawnym obrzędom, regulującym cykl ich życia. Pierwszym z tajników jest zuluski zwyczaj polowań z psami. Poprzedzone modłami wielogodzinne wędrówki pośród wyżyn w poszukiwaniu zwierzyny mogą zmienić się w wielodniowe włóczęgi. Podczas nich Les poznaje zwyczaje członków plemienia. Jest to również proces, podczas którego Stroud próbuje zyskać akceptację Zulusów. Działając powoli, delikatnie i krok po kroku musi przekonać ich, że jest wart dopuszczenia go do najbardziej intymnych przeżyć plemienia. A jedną z nich jest zuluska ceremonia zaślubin.

Trwające 3 dni przygotowania do wesela mają krwawy początek. Rodzina pana młodego zabija na tę okazję krowę, którą następnie oprawia. Przygotowuje mięso na ucztę, dbając, by zachować serce oraz wątrobę, którą składa się w darze rodzinie panny młodej. Następnie do domu przyszłego męża przybywa rodzina panny młodej z darami, które albo jego krewni zaakceptują, albo zażądają o wiele bogatszych podarków. Spotkanie to zazwyczaj zaczyna się od uśmiechów i tańców, ale często kończy się kłótnią i bójkami o zbyt ubogi posag, co także jest elementem ślubnego rytuału. Podczas zabawy weselnej ubrana w czerwone szaty panna młoda okrywa kocem przyszłego teścia na znak przyjęcia do rodziny, a kobiety grają na bębnach i klaszczą. Świętują w ten sposób nie tylko nowe małżeństwo, ale i kult wspólnoty.

Nie przeszkadzać – oto dewiza Strouda. Ale pragnienie bycia częścią tego ginącego świata i wzięcia udziału nawet w najbardziej niebezpiecznych rytuałach plemienia jest silniejsze. Walki na dzidy są jednym z nich. Zasady są jasne od początku, a ryzyko podejmuje się na własne życzenie: walka bowiem trwa do przelania „pierwszej krwi”. Prawdziwym sprawdzianem dla Strouda jest jednak rytuał zdobienia ciała. Plemienna uzdrowicielka jako jedyna przeprowadza ten ważny dla Zulusów zabieg. To rytuał przejścia: wykonywane przez nią blizny oznaczają, że ktoś stał się pełnoprawnym członkiem społeczności Zulusów. Podczas cięcia skóry głowy i pleców Lesa jednorazową żyletką uzdrowicielka uświadamia go, że jest w trakcie długiej podróży i nie wiadomo, co podczas niej może go spotkać. Blizny będą go więc chronić przed złymi duchami, a przyciągać te dobre, ochronne. Po wykonaniu cięć kobieta wręcza Stroudowi zakrwawione opatrunki i po wyjściu od niej każe je zakopać w ziemi – tak jakby zostawił symboliczny kawałek siebie na
zawsze w Afryce.

d3h6ysw

Na Pustyni Kalahari, w Namibii Les spotyka Buszmenów San. Zamieszkujące gorące piaski pustyni już od ponad 5 tysięcy lat plemię jest nikłą pozostałością po setkach klanów, które jeszcze sto lat temu żyły na tym terenie. Społeczność, którą jako pierwszą odwiedza Stroud, słynie z wielogodzinnych polowań. Mężczyźni wychodzą na pustynię w poszukiwaniu jeżozwierzy – przysmaku i zarazem jedynej większej zwierzyny żyjącej na tym terenie. Są bardzo czujnymi myśliwymi: tropią ślady, pilnują, by nie iść w kierunku, w którym wieje wiatr, bo może ich wyczuć zwierzyna. Nie boją się też zaryzykować i „nurkować” w głąb nor w poszukiwaniu skrytych w nich i niezbyt przyjaźnie nastawionych zwierząt. Ich bronią są proste, wręcz prymitywne łuki, ale to tylko pozory. Buszmeni posiedli bowiem wiedzę o wykorzystaniu soku pewnej trującej rośliny, którym nacierają groty strzał. Postrzelone nimi zwierzę nie ma żadnych szans na przeżycie. Podobnie jak człowiek, którego przypadkiem taka strzała ugodzi. Na tę truciznę nie ma bowiem
antidotum.

Udział w polowaniu to pierwszy etap poznawania zwyczajów Buszmenów. Po powrocie do wioski całkowicie wykończony i niemal odwodniony Stroud z przyjemnością zasiada z mieszkańcami wioski do popołudniowej narady. To tutaj podsumowuje się dzień, który minął, i omawia wszystkie co ważniejsze wydarzenia. Także te, które nie były udziałem całego plemienia. Między innymi rozmawiają o zbieraniu miodu z gniazd dzikich pszczół ukrytych we wnętrzach pni wielkich baobabów. To zajęcie tylko dla mężczyzn. Na dodatek spożywają oni cały zdobyty miód na miejscu, nie przynosząc nic swoim kobietom i dzieciom pozostawionym w wiosce.

Drugie plemię Buszmenów, które odwiedza Stroud jest inne. W tym panuje bardziej emocjonalna i ciepła atmosfera. To ono odkrywa przed Stroudem fascynujący rytuał: taniec, podczas którego członkowie łączą się z duchami swoich przodków. Te wielogodzinne tańce mają specjalną oprawę. Poprzedzają je modły, a potem, już w trakcie, tańczący mężczyźni otoczeni są śpiewami i rytmicznymi oklaskami siedzących w kręgu kobiet. Stroud był świadkiem, jak jeden z mężczyzn, od lat próbujący połączyć się z duchami przodków, osiągnął wreszcie swój cel. Całkowicie zatracony w transowym tańcu padł w pewnym momencie nieprzytomny na ziemię, osiągnąwszy kulminacyjny moment. Trzęsąc się i wpadając co rusz w głęboki sen, osiągnął, tak przez niego upragniony, status szamana.

Zaintrygowany porażającym efektem Stroud zdecydował się na udział w tańcu. Szukał ścieżki porozumienia i sposobu, by móc skontaktować sie z wiedzą starożytnych członków plemienia. Duchów tych mistrzów przetrwania, którzy przekazali współczesnym Buszmenom wiedzę o tym, jak polować, gdzie szukać wody, ale przede wszystkim o tym, jak mają żyć i przetrwać w dzisiejszym świecie.

Wybierz się w niezwykłą podróż z Lesem Stroudem w najdalsze zakątki Ziemi zamieszkiwane przez ostatnie dzikie plemiona. „Les Stroud na końcu świata” – premiera: w piątek, 18 marca, o godzinie 21.30 na kanale Discovery World.

d3h6ysw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3h6ysw