Od 14 lat mieszka w tradycyjnej części Marrakeszu. "Więcej niż przelotna fascynacja"
Katarzyna Ławrynowicz ma męża Marokańczyka i mieszka w tradycyjnej dzielnicy Marrakeszu już od 14 lat. W rozmowie z nami opowiada, jak na co dzień wygląda jej życie, z czego się utrzymuje i wyjaśnia, czy stereotypy na temat mieszkańców tego kraju są prawdziwe.
Karolina Wachowicz: Zaczniemy sztampowo: jak to się stało, że zainteresowałaś się Marokiem?
Katarzyna Ławrynowicz: Tak naprawdę już od dziecka interesowałam się kulturą państw afrykańskich i Ameryki Południowej. Miałam w sobie ogromną ciekawość odnośnie innych wierzeń i stylów życia. Jako nastolatka trafiłam na kurs tańca orientalnego prowadzonego przez mamę mojego kolegi i tak została otworzona dla mnie brama do Orientu. W wieku 18 lat pojechałam ze swoją mamą na wycieczkę do Maroka i to był początek wielkiej fascynacji tym krajem. Tak naprawdę od razu poczułam całą sobą, że to jest moje miejsce! Nikt nie mógł już zatrzymać całej serii nadchodzących wydarzeń.
O jakie wydarzenia chodzi? Jak to się stało, że tu "zakotwiczyłaś"?
Bardzo zależało mi, by podczas tego pierwszego wyjazdu nawiązać kontakt z Marokańczykami, bo to lokalne życie było zawsze dla mnie najciekawsze. Powracałam do Marrakeszu przez trzy lata, zamieszkując w domu wraz z rodziną marokańskiej koleżanki Ilham w tradycyjnej dzielnicy. Tak stopniowo wchodziłam do życia od kuchni i utwierdzałam się w tym, że to więcej niż przelotna fascynacja. Zdecydowałam się w końcu wejść w to całą sobą i zostać na stałe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lot balonem nad Marrakeszem. Niezapomniane przeżycie
Jak wygląda codzienne życie w Marrakeszu?
Moje codzienne życie jest spontaniczne i tak naprawdę w pełni zarządzam swoim czasem. Uwolniłam się od presji zegarka czy kalendarza. Po prostu sobie żyję w zgodzie ze sobą i tym, co czuję w danym momencie. Czasem więcej pracuję, czasem robię zupełną przerwę. To zresztą było moim priorytetem.
Większość przeciętnych ludzi w Marrakeszu nadal funkcjonuje w rytmie slow life. Mają czas na długie rozmowy, celebrację picia herbaty, gotowanie domowych czasochłonnych dań i utrzymywanie bliskich relacji z członkami pokaźnej rodziny oraz sąsiadami.
Czym się zajmujesz?
Wraz z rodziną mojego męża prowadzimy sklepy w medinie (to historyczne centrum miasta w krajach arabskich) Marrakeszu. Mój teść założył swój pierwszy lokal z olejami, przyprawami i ziołami w 1980 r. i po dziś dzień obsługuje marokańskich klientów. Jego sklep jest w 100 proc. lokalny.
Mój mąż pracował u boku ojca od lat nastoletnich, pomagał mu po szkole. Miał ambicje, by pójść jeszcze dalej niż ojciec, czyli założyć firmę i zacząć produkować własne oleje wysokiej jakości i kosmetyki naturalne. I tak wspólnie od 2012 r. małymi krokami zbudowaliśmy własną markę o nazwie Arganie. Dziś nasza manufaktura produkuje certyfikowane oleje organiczne, jak np. olej arganowy czy olej z opuncji figowej i również kosmetyki naturalne na bazie naszych olejów, jak kremy czy mydła. Mamy aktualnie dwa sklepy w medinie, ale również zajmujemy się eksportem naszych produktów.
Oprócz tego tworzę konta na social mediach o Maroku. Jestem też autorką przewodników turystycznych Pascala i książki, która daje wnikliwy wgląd w tutejsze życie, obyczaje, wierzenia, tradycje pt. "Maroko. U mnie w Marrakeszu".
Okazjonalnie pokazuję również Polakom Marrakesz - niekiedy są to znane osoby z Polski.
Jak poznałaś się z mężem i czy możesz uznać go za "typowego" Marokańczyka?
Poznaliśmy się podczas moich przyjazdów do Marrakeszu. Kierujemy się podobnymi wartościami w życiu i mamy zgodne charaktery, więc wszelkie pojawiające się różnice kulturowe byliśmy w stanie łatwo przeskoczyć. Jesteśmy oboje kompromisowi i otwarci na dialog. Mój mąż jest z jednej strony typowy, a z drugiej wyjątkowy (śmiech). Tak się składa, że będziemy obchodzić 13. rocznicę ślubu.
Z jakimi komentarzami spotykasz się ze strony Polaków (na temat związku, mieszkania w Maroku), a z jakimi ze strony Marokańczyków?
Nie przypominam sobie, żeby ktoś powiedział mi coś negatywnego prosto w twarz. Myślę, że wynika to z faktu, iż Polacy, którzy docierają do naszego sklepu, czytają moje wpisy i książki, sami obserwują, że wiodę życie na własnych warunkach, jestem szczęśliwa, a nawet (o zgrozo!) nadal samotnie podróżuję pomiędzy kontynentami.
Komentarzy pod wywiadami, artykułami, gdzie wypowiadają się ludzie nic o mnie niewiedzący, od dawna nie czytam. Znam doskonale wszystkie te teksty, nawet absolutnie najgorsze. Maroko z kolei to kraj, który wręcz nigdy nie był monokulturowy, jednojęzyczny czy monoetniczny. Ludność stanowi wspaniałą jedność w różnorodności i to sprawia, że Marokańczycy wchodzą w związki małżeńskie mieszane od wieków i nie stanowi to dla nich żadnego tabu.
Czy w Maroku, w swojej dzielnicy, jesteś już "tutejsza"?
Jestem tu już od 14 lat na stałe, więc jestem u siebie. Żyję w tradycyjnej dzielnicy, gdzie nie ma turystów czy obcokrajowców. Swobodnie dogaduję się w dialekcie marokańskim. Znam wszelkie kody kulturowe i tradycje, a po mieście jeżdżę skuterem, jak inni tubylcy. Jestem już częścią lokalnej wspólnoty, z czym wiążą się obowiązki i przywileje.
A jak wygląda u ciebie sprawa integracji z lokalną społecznością od strony religijnej?
Dla mnie wiara jest zupełnie osobistą sprawą. Nikogo o to nie pytam i wolę, gdy osoby obce również aplikują tę zasadę wobec mnie.
Czy brakuje ci czegoś z Polski?
Oprócz rodziny brakuje mi polskiego jedzenia, załatwiania wielu spraw szybko i łatwo przez internet, odbierania paczek w Paczkomatach czy Żabkach, bogatej oferty kulturalnej i dostępności do wydarzeń.
Jak się odnosisz do stereotypów na temat Maroka i Marokańczyków? Czy jest w tym krzta prawdy, jeśli chodzi o to, że mężczyźni są wyżej w hierarchii społecznej?
Bardzo nie lubię stereotypowego podejścia, ponieważ o nas, Polakach, również krążą negatywne stereotypy wśród innych nacji. Należy pomyśleć jak my się czujemy, gdy ktoś mówi o Polakach jako złodziejach, pijakach, a Polska jawi mu się jako biedny, zacofany kraj.
Nie ma jednego obrazu Marokańczyka ani jednego obrazu Polaka. Gdy chcemy naprawdę coś czy kogoś poznać, trzeba odrzucić swoje uprzedzenia. Tutaj żyje pełen przekrój społeczeństwa: są profesorowie, rolnicy, artyści czy wojskowi. Są środowiska elitarne i środowiska, gdzie wysoki jest procent analfabetyzmu.
Sporo kobiet pracuje na różnych stanowiskach, sporo też zostaje w domach i wybiera tradycyjny styl życia. Kulturowo jednak jest bez znaczenia, czy kobieta pracuje czy nie. Obowiązek utrzymania rodziny spoczywa i tak na mężczyźnie. Tradycyjnie w rodzinach to matki kontrolują sytuację, a synowie rzadko kiedy potrafią narazić się na ich gniew. Jeśli chodzi o ubiór, to również można zobaczyć cały przekrój "mody" - jedne kobiety noszą chusty, inne krótkie spódniczki czy obcisłe jeansy, a jeszcze inne zakrywają twarze.