Podróżuje do krajów Bliskiego Wschodu. "Zdjęłam chustę, ale nie ukrywam, bałam się"

Podróżuje od kiedy tylko sięga pamięcią, a jej serce skradły kraje Bliskiego Wschodu. O tym, co sprawiło, że po raz trzeci wróciła do Arabii Saudyjskie i co ją zaskoczyło w trakcie podróży do Iranu, opowiada w rozmowie z WP podróżniczka Sylwia Mieczkowska.

Sylwia często odwiedza kraje Bliskiego Wschodu
Sylwia często odwiedza kraje Bliskiego Wschodu
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Sylwia Król

Sylwia Król: Dużo podróżujesz. Można wręcz powiedzieć, że twoje życie kręci się obecnie wokół podróży?

Sylwia Mieczkowska: To prawda. Podróżowałam, od kiedy pamiętam. Moja mama mnie do tego zachęcała. Kiedy byłam nastolatką mówiła wprost: jedź i korzystaj. Jeździłam więc, na początku głównie po Polsce, a potem już, coraz śmielej po Europie. Pierwszą podróżą zagraniczną, którą zorganizowałam na własną rękę, była podróż do Paryża. Miałam tam jechać z moim ówczesnym chłopakiem, ale tak się złożyło, że miesiąc przed wyjazdem rozstaliśmy się. Nie chciałam jednak rezygnować i stwierdziłam, że jadę. Ostatecznie pojechałam z mamą, która koniecznie chciała dotrzymać mi wtedy towarzystwa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Halo Polacy". Jak nas widzą w Niemczech? "Obraz Polaka się poprawił"

Twoją wielką pasją są podróże do krajów Bliskiego Wschodu. Jak to się zaczęło?

Od podróży z koleżanką do Jordanii. Udało nam się kupić tanie bilety. Pojechałyśmy i okazało się, że ten świat, który części ludzi wydaje się nieprzewidywalny, wręcz niebezpieczny, wcale taki nie jest. To była krótka podróż, ale udało nam się całkiem sporo zwiedzić. Tamtejsza kultura nas zachwyciła. Pojechałyśmy i okazało się, że bardzo nam się spodobało. Ludzie, których spotkałyśmy, byli bardzo życzliwi.

Moja rodzina na początku była przeciwna tej podróży. Uważała, że dwie dziewczyny nie powinny jechać same w ten rejon świata. Nadal, choć na pewno rzadziej, zdarza mi się słyszeć ostrzeżenia, że ktoś mnie porwie albo coś mi się stanie. Tymczasem ja nie mam złych doświadczeń. Oczywiście nie twierdzę, że nic takiego nie może się wydarzyć, ale przyznam, że bywały momenty, gdy to w Europie czułam się mniej komfortowo.

Na Bliskim Wschodzie Sylwia czuje się, jak w domu
Na Bliskim Wschodzie Sylwia czuje się, jak w domu© Archiwum prywatne

Sześć lat temu zabrałaś mamę do Izraela. Ta podróż przekonała ją, że Bliski Wschód nie jest tak niebezpieczny, jak mogłoby się wydawać?

Tak. To był taki czas, że bardzo marzyła, żeby tam pojechać. Zabrałyśmy też ciocię, która, podobnie jak mama, obawiała się podróży w tamte strony. Starałam się je uspokoić, ale też rozumiałam ich obawy. Chciałam, aby przekonały się same. Wróciły zachwycone. Od tego czasu z każdą kolejną podróżą na Bliski Wschód moja rodzina jest spokojniejsza.

Potem kupiłaś bilety do Maroka, ale zamiast tam dotarłaś do Omanu?

Tak, udało mi się zdobyć bilety do Maroka i bardzo cieszyłam się na tę podróż. Niestety okazało się, że w dniu mojego wyjazdu, na skutek restrykcji związanych z pandemią koronawirusa, Maroko zamyka granice. Mogłabym więc wylecieć, ale nie miałam pewności, czy i kiedy udałoby mi się wrócić. Pojawiła się więc opcja wyjazdu w inne miejsce. Osoba, którą obserwowałam na platformie IG, wrzuciła relację, w trakcie której oznajmiła, że szuka kilku osób na wyjazd do Omanu. Plan był taki, aby podzielić koszty. Nie czekając długo, napisałam, że jadę. I poleciałyśmy - pięć dziewczyn, które wcześniej się nie znały. Przez dwa tygodnie spędzałyśmy ze sobą 24 godz. na dobę. To mogła być albo katastrofa albo superprzygoda. I okazało się, że świetnie się dogadywałyśmy.

Również tam spotkałyście się z życzliwością ze strony miejscowych?

Zdecydowanie. Plan na Oman był taki, aby wynająć samochód i spać w namiotach. Jeszcze zanim wyruszyłyśmy w drogę, w stolicy Omanu, Muskacie, poznałyśmy chłopaka, który pożyczył nam trochę sprzętu kempingowego. Nie tylko zaufał zupełnie obcym osobom, ale też nadłożył sporo kilometrów, aby nam to wszystko przywieźć. To było naprawdę miłe.

Na tym wyjeździe w ogóle miałyśmy dużo szczęścia i poznałyśmy wielu cudownych ludzi. Jednym z nich był Khaled, którego spotkałyśmy na trasie. Jak się okazało, jedno z miejsc, które chciałyśmy odwiedzić, znajdowało się na terenie zamykanego na noc parku. Gdy Khaled dowiedział się, że planujemy spać w namiotach, zaproponował, abyśmy rozbiły je właśnie w parku. Pozwolił nam też wziąć prysznic i zrobił kolację, a następnego dnia zabrał nas do jednej z najmniej dostępnych wadi w okolicy (wadi to pustynna dolina okresowo wypełniająca się wodą rzeki - przyp. red.). Bez niego byśmy tam na pewno nie dotarły.

Sylwia bardzo lubi spędzać czas na pustyni
Sylwia bardzo lubi spędzać czas na pustyni© Archiwum prywatne

Następna na twojej liście była Arabia Saudyjska. Ten kierunek mógł już wydawać się bardziej egzotyczny, szczególnie kilka lat temu?

Tak. Arabia Saudyjska nigdy nie była w moich planach, ale u mnie wszystko dzieje się spontanicznie. Przed wyjazdem zrobiłam małe rozeznanie i sama nie wiem, czego tak naprawdę spodziewałam się, jadąc tam.

O ile Jordania i Oman już kilka lat temu były krajami otwartymi na turystów, o tyle Arabia Saudyjska jeszcze do niedawna była pod tym względem praktycznie niedostępna. Wizy turystyczne zaczęto wydawać w 2019 r., potem jednak przyszła pandemia koronawirusa, więc tak naprawdę dopiero w 2021 r. wszystko przyspieszyło. Obecnie turystyka staje się ważną gałęzią tamtejszej gospodarki, a sami Saudyjczycy zachęcają do odwiedzenia ich kraju.

Jak wspominasz swój pobyt w Arabii Saudyjskiej?

Cudownie! Arabia zaskoczyła mnie chyba pod każdym możliwym względem. Spodziewałam się zamkniętych w sobie ludzi, a trafiłam na przyjaznych i bardzo otwartych. Często zapraszali nas do siebie do domu na posiłek czy kawę. Spotkałam się tutaj z bezinteresowną pomocą, za każdym razem, gdy miałam problem.

Sam kraj jest równie piękny i jestem w nim zakochana. Jak dotąd byłam w Arabii trzy razy i myślę, że nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Bardzo lubię tutaj wracać, a nie jest to trudne, bo mam sporo znajomych, którzy dają mi dużo powodów do powrotu.

Sylwia lubi wracać do Arabii Saudyjskiej
Sylwia lubi wracać do Arabii Saudyjskiej© Archiwum prywatne

Po Arabii Saudyjskiej przyszedł czas na Iran?

Tak. I tutaj przyznaję, że Iran zawsze chodził mi po głowie i w końcu udało się tam dotrzeć. Przed wyjazdem nie wiedziałam kompletnie, czego się spodziewać. Z perspektywy wyłącznie turystycznej Iran ma wiele do zaoferowania. Kolorowe meczety, pustynia, krajobraz typowy dla Bliskiego Wschodu, a więc wszystko to, co lubię.

Ale też nie ma co ukrywać, podróż do Iranu może budzić pewne obawy. Nie chciałam więc na nic się nastawiać. Wiedziałam natomiast, że zasady związane z ubiorem czy zakrywaniem włosów są tam bardziej restrykcyjne niż np. w Arabii Saudyjskiej. Jadąc tam, byłam też przekonana, że Irańczycy to bardzo religijni ludzie. Tymczasem okazało się, że to tylko pozory, bo w rzeczywistości ludzie tam ani nie wyznają islamu, ani nie chodzą do meczetów. Nie jest to jednak coś, o czym mówi się wprost. Rozmawiałam z wieloma osobami i zawsze, gdy padała taka informacja, prosili, aby zachować to w tajemnicy.

Rząd Iranu jest bardzo surowy w kwestiach związanych z religią i karze za nawet najdrobniejsze przewinienia. W teorii to prezydent jest głową państwa, ale tak naprawdę na jego czele stoi przywódca religijny, czyli ajatollah.

Jak przyznaje, o wyjeździe do Iranu marzyła od zawsze
Jak przyznaje, o wyjeździe do Iranu marzyła od zawsze© Archiwum prywatne

Jakimi ludźmi są Irańczycy?

Są bardzo otwarci, ale tylko w takich prywatnych sytuacjach. Niechęć Irańczyków do religii wynika przede wszystkim z tego, jak traktuje ich państwo. Jakiś czas temu przez Iran przetoczyła się fala protestów, bo skatowano dziewczynę za brak chusty na włosach. Na skutek tych protestów państwo trochę "rozluźniło" zasady, niestety napięta sytuacja wokół Izraela sprawiła, że te przepisy ponownie zaostrzono. Ale te protesty wciąż trwają.

W trakcie pobytu w Iranie mieszkałam u dwójki rodzeństwa, chłopaka i dziewczyny. Ona właśnie w ramach cichego protestu czasami chodziła bez chusty. Teoretycznie można za to nawet pójść do więzienia. W Iranie funkcjonuje coś takiego, jak policja religijna, która w takich sytuacjach od razu reaguje.

Któregoś dnia, chcąc pokazać swoją solidarność, również zdjęłam chustę, ale nie ukrywam, bałam się. Na pewno duże wrażenie w trakcie pobytu w Iranie zrobiło na mnie to, że pomimo trudnej sytuacji, ludzie starają się cieszyć życiem. Spodziewałam się też, że ten sprzeciw społeczny dotyczy wyłącznie jednostek, ale nie, to jest coś znacznie większego.

Jedna z pierwszych podróży, które planowałaś, nie doszła do skutku, ale w końcu dotarłaś do Maroka. Nie rozczarowało cię?

Nie, ale muszę przyznać, że trochę zmęczyło. Było bardzo intensywnie. W Maroku podejście do turystów jest nastawione na zysk. Zależy im na tym, żeby coś sprzedać, najlepiej po mocno zawyżonej cenie. W Arabii Saudyjskiej czy Iranie nie odczułam czegoś takiego.

W Maroku spędziłam trzy tygodnie. Zwiedziłam sporo, także mniejszych miasteczek i tam było już znacznie spokojniej. Samo Maroko jest piękne, ale gdy słyszę od ludzi, że jest łatwiejsze bądź przyjemniejsze w zwiedzaniu niż np. Arabia Saudyjska, to nie do końca się z tym zgadam. Zwiedzając Arabię Saudyjską, można odetchnąć pełna piersią. Nie ma tego uczucia osaczenia. W Maroku jest inaczej. Po podróży do Maroka poczułam, że potrzebuję krótkiej przerwy od krajów Bliskiego Wschodu. Oczywiście nie trwało to długo.

Źródło artykułu:WP Turystyka

Wybrane dla Ciebie