Turyści je kochają. Dramatyczna akcja ratunkowa w Basenie Śmierci
Włoska turystka cudem uniknęła śmierci, gdy w ostatniej chwili została uratowana przez załogę helikoptera po tym, jak została porwana przez silne prądy morskie. Kapała się, podobnie jak kilka innych osób w naturalnym basenie na Teneryfie, gdy nagle wysoka fala przykryła ich wszystkich. Warunki były ekstremalne i wysoce ryzykowne.
Naturalne baseny na Wyspach Kanaryjskich, choć są dzikie i malownicze, to zawsze wiążą się z dużymi zagrożeniami. Największym z nich są silne prądy morskie, nagłe zmiany poziomu wody podczas przypływów oraz ostre skały podwodne. Wysokie fale i brak ratowników na wielu z tych kąpielisk stanowią dodatkowe ryzyko. W lutym 2025 r. w naturalnym basenie Charco del Viento na Teneryfie wysoka fala porwała i wciągnęła do wody 15-letniego Polaka.
Czworo turystów w Basenie Śmierci
Jak pisze gazeta "La Provincia", do kolejnej niebezpiecznej sytuacji doszło w połowie sierpnia 2025 r. w pobliżu znanych i licznie odwiedzanych przez wczasowiczów klifów Los Gigantes na południowo-zachodnim wybrzeżu Teneryfy.
Czworo kąpiących się turystów zostało wciągniętych przez prądy Charco de la Muerte, czyli Basenu Śmierci do oceanu. Nagranie video pokazuje dramatyzm sytuacji: ludzi walczących o utrzymanie się na powierzchni wody, ręce desperacko wzniesione w geście błagania o pomoc i silnie wzburzone fale Oceanu Atlantyckiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyspy Kanaryjskie zachwycą wszystkich. Którą z nich wybrać?
W tym miejscu nie było możliwości przeprowadzenia akcji ratunkowej z lądu, dlatego pojawił się helikopter Grupy Ratowniczej (GES). W manewrach obarczonych wysokim ryzykiem załoga zdołała uratować z powietrza 44-letnią włoską turystkę, która została uwięziona w skalistym terenie. Jednak stan pozostałych trzech kąpiących się osób, które dostały się w wir oceanu, nadal pozostaje nieznany.
Groźne piękno
Charco de la Muerte podziwiane za swoje piękno i malownicze położenie, jest jednocześnie jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc na całym wybrzeżu Teneryfy. Podczas przypływu naturalny basen zamienia się w śmiertelną pułapkę bez możliwości ucieczki.
Podczas gdy czworo turystów walczyło o życie, kilkanaście innych osób spokojnie kąpało się w basenie, zupełnie nieświadomych rozgrywającego się dramatu zaledwie kilka metrów dalej. Wielu z obecnych tam turystów, głównie obcokrajowców, błędnie wierzyło, że naturalny basen zapewni im ochronę przed niebezpieczeństwami oceanu.
Fale Atlantyku rozbijają się z olbrzymią mocą o skały, woda napływa i gromadzi się w naturalnym zagłębieniu, a następnie jest odprowadzana przez prąd wsteczny, który bezlitośnie wciąga kąpiących się w kierunku otwartego morza. Nie ma tu ratowników ani nawet wyraźnego oznakowania ostrzegającego przed niebezpieczeństwem.
Poważnym zagrożeniem są występujące w strefie przybrzeżnej tzw. prądy rozrywające – choć niewidoczne dla oka, mogą okazać się zabójcze. Powstają, gdy woda z ogromną siłą wdziera się do zamkniętej przestrzeni, a następnie szuka drogi ucieczki i robi to od spodu lub przez wąskie obszary, takie jak szczeliny między skałami. W efekcie powstaje niekontrolowana siła ssąca, która może porwać każdego, niezależnie od jego doświadczenia w pływaniu.
Z takim prądem trudno sobie poradzić. Jedynym ratunkiem może być płynięcie równolegle do brzegu, aż do momentu wydostania się z zasięgu jego oddziaływania. Niestety panika i strach mogą szybko doprowadzić do utonięcia.