Śnieg i ogień na Kilimandżaro. W drodze na najwyższe szczyty Afryki
Zachwyca się rozgwieżdżonym niebem, brodzi w błocie i przedziera przez gęsty las równikowy, przypatruje się gorylom. Robert Gondek zdobywa najwyższe szczyty Afryki.
- To bardzo smutne. Kolejne miejsce na świecie dotknięte pożarem. Tym razem miejsce odwiedzane co roku przez dziesiątki tysięcy turystów - tak na wieści o płonących zboczach Kilimandżaro - najwyższego, położonego w Tanzanii przy granicy z Kenią szczytu Afryki - zareagował Robert Gondek, podróżnik, fotograf i miłośnik Afryki.
Pożar na jednej z najpopularniejszych tras
Pożar wybuchł w połowie października i zaangażował w akcję setki strażaków, którym pomagali mieszkańcy. Na szczęście nikt w nim nie ucierpiał.
- Szczęście w nieszczęściu, że w Tanzanii jest zdecydowanie mniej turystów niż zwykle, ze względu na pandemię. Ale wciąż są. Pożar na jednej z najpopularniejszych tras, jedynej z chatkami, w których można spać… Straty są ogromne - mówi Gondek.
ZOBACZ WIDEO: Mount Everest nie jest najwyższy na Ziemi
Teraz jest w Polsce. W ostatnich tygodniach śledził doniesienia medialne i czekał na informacje od zaprzyjaźnionych Tanzańczyków, którzy prowadzą agencję trekkingową, są przewodnikami. Dostawał informacje z pierwszej ręki, m.in. o tym, że pożar pojawił się w połowie drogi pomiędzy obozem Mandara i obozem Horombo w miejscu zwanym Hona, na trasie Marangu, jednej z najpopularniejszych. Spekuluje się, że przyczyną był ogień zaprószony podczas przygotowywania posiłku.
Gondek nie jest pewien, choć nie wyklucza, że jest to możliwe: - Zwykle nie pali się ognisk, bo nosi się butle na paliwo i gaz, ale o pożar nietrudno. W innych miejscach górskich w Afryce wypala się też trawy, np. w Zimbabwe i Malawi, ale tu o tym nie słyszałem.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Wspomina, kiedy kilka lat temu paliły się Góry Księżycowe w Ugandzie: - Trochę zahamowało to turystykę w tamtym rejonie, ale nie jest on tak popularny jak Kilimandżaro.
Pożar na "Kili" udało się opanować - dzięki deszczom, które spadły w międzyczasie.
Projekt zaczął się od Kilimandżaro
Robert Gondek od 2008 r. realizuje projekt "W drodze na najwyższe szczyty Afryki" i ma klarowny cel: zdobycie najwyższych szczytów w każdym kraju tego kontynentu. Odwiedził już 20 państw.
Wśród 56 gór (albo 66 - w zależności od tego, czy zaliczamy także wyspy, terytoria zależne i niezależne położone dookoła kontynentu afrykańskiego), do zdobycia miał siedem szczytów o wysokości przekraczającej 4 tys. m n.p.m.: w Tanzanii (Kilimandżaro, 5895 m n.p.m.), Kenii (Mount Kenya, 5199 m n.p.m.), Ugandzie/Demokratycznej Republice Konga (Rwenzori, 5109 m n.p.m), Rwandzie (Karisimbi, 4507 m n.p.m.), Etiopii (Ras Dashen, 4543 m n.p.m.), Maroku (Jebel Toubkal, 4167 m n.p.m.) i Kamerunie (Mount Cameroon, 4040 m n.p.m.).
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Każdy z nich jest inny, każdy wspaniale udokumentowany opisem i zdjęciami. Robert Gondek z pasją fotografuje zwłaszcza afrykańską przyrodę. Goryle górskie w Rwandzie, mandryle i goryle nizinne w Gabonie, szympansy w Ugandzie czy dżelady w Etiopii. Na górskie eskapady nie tylko wybiera się sam, ale zabiera ze sobą znajomych.
Zorganizował już kilkanaście podróży i wędrówek na 22 afrykańskie szczyty: Kilimandżaro, Mount Meru i Ol Doinyo Lengai w Tanzanii, Mount Kenya w Kenii, Ruwenzori w Ugandzie, Karisimbi w Rwandzie, Mount Heha w Burundi, Mafinga Hills w Zambii, Sapitwa Peak w Malawi, Mount Iboundji i Mount Bengoué w Gabonie, Pico de São Tomé na Wyspach Świętego Tomasza i Książęcej, Königstein w Namibii, Otse Hill w Botswanie, Ras Dashen w Etiopii, Jebel Toubkal w Maroku, Mount Cameroon w Kamerunie, Mount Binga w Mozambiku, Mount Nyangani w Zimbabwe, Piton de la Petite Rivière Noire na Mauritiusie oraz Mount Afadjato i Mount Aduadu w Ghanie. Nie wszystkie udało się zdobyć.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Ale wszystko zaczęło się od Kilimandżaro – najwyższej góry Tanzanii i całej Afryki, która mierzy 5895 m n.p.m. Po raz pierwszy Robert Gondek zdobył ją 22 września 2008 r. Cały trekking zajmuje sześć dni. Już pierwszy nocleg pod namiotem daje sygnał, że Afryka może zaskoczyć zimnem. Wyżej na drodze pojawia się śnieg, a przed atakiem szczytowym w Barafu Camp nocą temperatura spadła już minus 10 stopni Celsjusza.
Pandemia i konsekwencja
Robert Gondek pisze na swoim blogu, że "zachwyca się rozgwieżdżonym niebem, śpi na dachach, brodzi w błocie i przedziera się przez gęsty las równikowy, przygląda się gorylom, ślizga się na oblodzonych skałach".
Trwa ładowanie wpisu: facebook
"Wsłuchiwałem się w Afrykę i czekałem na szakale. Patrzyłem w niebo. Gwiazd było mnóstwo. (…) Minął tydzień od wyjazdu z Kapsztadu. Powinniśmy odezwać się do znajomych w Polsce, chociaż wspaniale było zapomnieć o codziennych sprawach i żyć tylko podróżą. Być daleko. Nie myśleć o pracy i problemach" - to jego ostatnie afrykańskie zapiski.
Celem na 2021 r. jest wejście na Morne Seychellois, czyli na najwyższy szczyt Seszeli (najmniejszego państwa w Afryce). Następnym - Pico do Fogo na Wyspach Zielonego Przylądka. A jeszcze później - wędrówka na najwyższe szczyty Beninu, Togo, Dżibuti, Somalilandu, Erytrei, Komorów oraz Madagaskaru.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Ale póki co, Robert Gondek nie podróżuje do Afryki, pandemia skutecznie go uziemiła.
- W styczniu miałem wybrać się do Beninu i Togo, ale jest to raczej nierealne. Pomimo że poszczególne kraje w Afryce otwierają się na świat, to na razie nie spodziewam się, aby można było bez wahania bezpiecznie podróżować. To znaczy - ja ryzykować nie chcę. Poczekam jeszcze. Ale projektu nie porzucam - zapowiada podróżnik.
Za konsekwentną realizację projektu "W drodze na najwyższe szczyty Afryki" Robert Gondek otrzymał wyróżnienie w kategorii "Wyczyn Roku" 2016 podczas festiwalu Kolosy w Gdyni. Wciąż uczy się języka suahili.