Sri Lanka. Jeszcze nigdy nie była dla Polaków tak łatwo dostępna
Sri Lanka pulsuje kolorami, pachnie ziołami i przyprawami, urzeka bezcennymi pamiątkami przeszłości. Jest też pełna optymizmu bijącego od mieszkańców wyspy. "Żyj długo i szczęśliwie” mówi tradycyjne miejscowe pozdrowienie. Popularność wyspy wśród Polaków rośnie, głównie za sprawą większej dostępności lotów do Kolombo.
20.12.2019 | aktual.: 20.12.2019 19:43
Wystarczy jedno spojrzenie na mapę, by zobaczyć, że niewielka wyspa niczym łza opada z Półwyspu Indyjskiego. Wbrew temu Sri Lanka ze smutkiem nikomu się nie kojarzy. Wręcz przeciwnie. Już w średniowieczu dla arabskich kupców była "krainą szczęśliwych niespodzianek", a Marco Polo w 1292 r., po przybiciu do jej brzegów napisał, że to "najwspanialsza wyspa na świecie". Mahatma Gandhi po wizycie na Cejlonie w 1927 r. podkreślał zaś, że: "ma piękno niedoścignione na całej kuli ziemskiej".
Nie dziwi więc przekazywana od wieków legenda, która mówi, że Adam i Ewa po wygnaniu z raju znaleźli schronienie właśnie na Sri Lance. Podobno w każdej legendzie jest odrobina prawdy. Wystarczy zaledwie dziewięć godzin bezpośredniego lotu z Warszawy, by trafić do tego prawdziwie rajskiego zakątka dla spragnionych błogiego leniuchowania, kontaktu z dziewiczą naturą, w którym krajobrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie.
Dawny Cejlon (zmiana nazwy nastąpiła w 1972 r.) ma zaledwie 65,6 tys. km. kw. Aż dziw bierze, że tak niewielki obszar natura postanowiła wyposażyć tak hojnie. Podarowała Sri Lance wiecznie zielone lasy, góry wysokie niczym Tatry, suche równiny, malownicze rzeki i wodospady, laguny, plantacje herbaty i tropikalnych owoców i skąpane w słońcu rajskie plaże strzeżone przez wysokie palmy, których liście delikatnie muska wiatr. To mikrokontynent z trzema rodzajami klimatu i czterema rodzajami krajobrazu. Idealny zarówno dla podróżników z plecakami jak i osób poszukujących luksusu.
Na początek Kolombo
Sri Lanka to natura, choć pierwszym miejscem, z jakim zwykle styka się turysta z Europy jest Kolombo, administracyjna stolica kraju. Ciągnąca się wzdłuż brzegów Oceanu Indyjskiego, szybko rozwijająca się aglomeracja, która wyrosła wokół naturalnego portu znanego arabskim kupcom już setki lat temu. Kolombo żyje i rozwija się szybko. Pełne jest imponujących świątyń, centrów handlowych, a nawet drapaczy chmur. Bogate jest w pamiątki pozostawione przez Portugalczyków, Holendrów i Brytyjczyków, którzy kolejno nawiedzali wyspę.
Gwar i chaos - to pierwsze wrażenie, jakie można tu odnieść. Ulicami mkną, trąbiąc, autobusy, ciężarówki i tuk-tuki. Jeden wielki ciąg domów, sklepów, nowoczesnych budynków, warsztatów i straganów, na których sprzedaje się wszystko, czego dusza zapragnie. Ulica jest niezwykle barwna. Wielu Lankijczyków ubiera się po europejsku, ale kolorowe kobiece sari czy sarongi (męskie "spódnice") to nadal dość powszechny widok. Młodzież szkolna zakłada białe mundurki, jak za czasów kolonialnych. Świątynie bezszelestnie przemierzają mnisi w swych tradycyjnych pomarańczowych szatach.
To, że Sri Lanka jest krajem buddyjskim – widać na każdym kroku. Pomniki Buddy zdobią nie tylko świątynie, ale też skwery i parki. Do pomnika w parku Viharamahadevi nie można zbyt blisko podchodzić, a za zrobienie selfie z nim można być mocno zruganym przez pojawiającego się niczym duch strażnika. Zabytków w Kolombo nie brakuje. W dzielnicy Fort można zobaczyć kilka pozostałości z epoki kolonialnej, choć głównie to mieszanina hoteli, budynków rządowych, biur korporacyjnych, banków i restauracji.
Odmienna jest dzielnica Pettah, dosłownie kipiąca życiem. To tu znajduje się słynny Czerwony Meczet, dawny ratusz miejski i niezwykle barwna hinduska świątynia Murugan. Jest też Gangaramaya, tętniąca życiem świątynia buddyjska, której historia według niektórych źródeł sięga 2000 lat.
Słoń na szlaku
Sri Lanka ma w herbie lwa, jednak prawdziwym jej symbolem są słonie - piękne zwierzęta o majestatycznym wyglądzie i niezłomnym charakterze. Każde spotkanie z nimi zachwyca równie mocno. W czasach, gdy tak wiele mówi się o cierpieniach azjatyckich słoni i ich wykorzystywaniu ponad siły, również w turystyce, pozostaje mocno wierzyć w zapewnienia miejscowych, że Sri Lanka jest już od tego wolna....
Dawniej pracowały w rolnictwie, obecnie jest to zabronione, chociaż przemierzając wyspę od czasu do czasu można zobaczyć powoli kroczącego ulicą osobnika w towarzystwie swego właściciela. Czy ten konkretny pracuje? Trudno powiedzieć. Słonia nie można kupić, chyba że w sprytny sposób obejdzie się tutejsze przepisy. Ile kosztuje? Szeptem można usłyszeć, że 25 tys. dolarów.
Miejscowe statystyki mówią, że w dżunglach wyspy żyje ponad 7 tys. słoni. Każdy zjada dziennie 150 kg liści - silne i mądre słonie są wegetarianami. Przypadkowe, zupełnie niespodziewane spotkanie z dziko żyjącym słoniem, na przykład na drodze, jest tu możliwe. Komu się to uda, może o sobie mówić, że jest szczęśliwcem. W miejscowości Pinnawala działa od 1975 r. rządowy sierociniec będący schronieniem dla porzuconych, rannych i kalekich zwierząt. Miejsce to zamieszkuje prawie setka słoni i wymieniane jest w przewodnikach jako jedna z atrakcji turystycznych.
Największe wrażenie i przyjemność z obserwowania zwierząt dostarcza ich kąpiel nad rzeką. Na szczęście nie ma tu możliwości jazdy na słoniu. Podobno wokół sierocińca powstało kilka lokalnych biznesów, które czerpią zyski ze sławy tego miejsca. Warto mieć to na uwadze i unikać podobnych miejsc. Jest jeszcze trzecia możliwość spotkania słonia na Sri Lance. Chodzące wolno podglądać można w Yala National Park, gdzie spacerują, oddając miejsce lampartom, krokodylom, dzikim świniom, antylopom czy bawołom, a nad głowami latają im setki kolorowych ptaków. To najczęściej odwiedzany rezerwat dzikiej przyrody na wyspie, który daje możliwość odbycia emocjonującego safari. Inne parki narodowe - Minneriya i Uda Walawe - są kilkakrotnie mniejsze od Yala, ale za to na mniejszej powierzchni żyje tam dużo więcej słoni.
W kulturalnym trójkącie
Odkrywanie wyspy jest jak podróż na koniec świata. Jej wnętrze jest zupełnie inne niż tropikalne, plażowe wybrzeże. Usiana śladami bogatej przeszłości wyspa, pełna jest monumentalnych zabytków kultury i religii. Pomiędzy trzema dawnymi stolicami Sri Lanki - Anuradhapury, Polonnaruwy i Kandy - znajduje się obszar o największym nagromadzeniu zabytków na kilometr kwadratowy. To trójkąt kulturalny kraju.
Malowniczo, pośród gór i ogrodów nad brzegiem jeziora usadowiła się Kandy, stanowiąca centrum kulturalne i religijne. Dla Lankijczyków to najważniejsze sanktuarium i cel pielgrzymek z niezmiernie ważną dla nich relikwią - zębem Buddy ukrytym w kilku złotych szkatułkach za ozdobnymi zasłonami. Przybyłym pozostaje wierzyć, że tam rzeczywiście jest. Dookoła świątyni kręci się mnóstwo ciekawskich małp, a kiedy się ściemnia, nad głowami latają setki nietoperzy.
Wyjątkową pamiątką przeszłości są otoczone dżunglą ruiny pałacu obronnego wzniesione na 200-metrowej "Lwiej Skale" (Sigiriya). Zbudowana w II połowie V w. n.e. przez króla ojcobójcę Kassapę, przyciąga setki turystów chcących zobaczyć dawną królewską siedzibę umiejscowioną na obszarze zajmującym ponad hektar.
Obecnie Sigiriya jest najwyższym dostępnym punktem widokowym na wyspie. Jednak żeby wdrapać się na szczyt, trzeba wspinać po przyklejonych do granitowych skał metalowych mostkach i wytartych schodach – prawdziwy egzamin dla cierpiących na lęk wysokości czy agorafobię. Mimo chęci, nie każdy potrafi go zdać.
Filiżanka herbaty
Któż nie słyszał o cejlońskiej herbacie! Na Sri Lance jest ona wszechobecna - czarna albo z dodatkami, o smakach, jakie trudno sobie wyobrazić.
To bodaj najpopularniejsza pamiątka, jaką przywozi się z tego miejsca. Eksperymenty z jej uprawą prowadzono od momentu, kiedy Cejlon stał się kolonią brytyjską. Skala była jednak niewielka, pierwsze nasiona przysłane z Indii w 1839 r. skierowano do Ogrodów Botanicznych Peradeniya, gdzie posłużyły za materiał badawczy. W kolejnych latach sprawdzano, czy sadzonki potrafią przetrwać na dużych wysokościach. Krzewy miały się całkiem nieźle, jednak koszt produkcji herbaty na większą skalę okazywał się zbyt wysoki.
Los bywa jednak przewrotny, a rzeczywistość potrafi zaskakiwać. Przypadek sprawił, że herbata stała się tu prawdziwą królową. Jej historia ma swój ścisły związek z kawą i zaczyna się w drugiej połowie XIX w., gdy plantatorzy kawy na wyspie z bólem serca liczyli straty po rozprzestrzenieniu się pasożytniczego grzyba. Z kryzysu pomógł im wyjść szkocki podróżnik i badacz James Taylor. Od dawna eksperymentował z nasionami herbaty Assam, które brał z Ogrodów Botanicznych Peradeniya. Pierwszą plantację założył w posiadłości Loolecondera w Kandy w 1867 r., a 5 lat później stworzył tu fabrykę herbaty.
Za Taylorem poszli następni, a kolejne patenty obniżały koszt produkcji. Wyspę zaczęły pokrywać pola herbacianych krzewów. Rozpoczął się prawdziwy boom na napar z suszonych liści, a cejlońska herbata stała się "zielonym złotem" i najbardziej rozpoznawalnym symbolem wyspy, również dziś narodowym skarbem Sri Lanki. Niewielka wyspa jest czwartym, po Chinach, Indiach i Kenii jej producentem na świecie.
Miejscowi nauczyli się od Szkota, że najcenniejsze są najmłodsze i najbardziej soczyste 2–3 górne listki i pączek. Do dziś nic się nie zmieniło. Najlepsza gatunkowo herbata zbierana jest ręcznie, często wytwarzana w niewielkich fabrykach, pamiętających jeszcze czasy wiktoriańskie.
Masaż dla relaksu
Na wyspie rośnie 500 gatunków ziół leczniczych i 100 rodzajów przypraw. Wiele z nich znamy, korzystamy z nich na co dzień we własnych kuchniach. Jednak mimo że każdy wie, jak wygląda pieprz czy wanilia, przyglądanie się, jak rosną w swym naturalnym środowisku, potrafi zrobić wrażenie.
W miejscach takich jak "Susantha Spice and Herbal Garden", na trasie miedzy Kolombo a Kandy, przewodnicy pokazują rośliny i objaśniają, jak się je uprawia i do czego służą. Kto ma ochotę, może wziąć udział w lekcji gotowania curry albo udać się na masaż w cieniu rozłożystych drzew. Nie trzeba specjalnie się wysilać, by dojrzeć imponującą bujną przyrodę i uderzające kolory, które robią największe wrażenie. Przejazd przez Sri Lankę to przygoda. Widoki za oknem zmieniają się błyskawicznie jak w kalejdoskopie, w którym raz widać lasy, a za chwilę gaje bambusowe, rozległe sawanny, pola ryżowe, uprawy kauczuku, bananów, mango, owoców nerkowca. Tu naprawę jest jak w folderach biur podróży.
Co warto wiedzieć
Wiza
Latem tego roku rząd Sri Lanki ogłosił zniesienie opłat za wizy turystyczne dla obywateli 48 krajów, w tym Polski. Wiza ważna jest 30 dni.
Jak dotrzeć?
Jeśli chcemy udać się na Sri Lankę samodzielnie, między Warszawą a Kolombo trzy razy w tygodniu kursują samoloty PLL LOT. Można także wykupić zorganizowaną wycieczkę (z przelotem i częściowym lub pełnym wyżywieniem w cenie). Koszt tygodniowego wyjazdu zaczyna się od ok. 3,3 tys. zł od osoby.
Ceny
Walutą obowiązującą na Sri Lance jest rupia lankijska (LKR, Rs). Według obecnego kursu walut 100 Rs to ok. 2,10 zł. W wielu miejscach jest możliwość płacenia kartą kredytową.
• posiłek w lokalnych restauracjach (np. ryż z curry, smażony ryż z jajkiem i warzywami): ok. 180-200 Rs; danie obiadowe z owocami morza lub rybą: 900-1200 Rs
• owoce na targu: ananas: 1–125 Rs; małe banany: 1 kg – 60 Rs; mango: 80 Rs; woda z kokosa: 80 Rs
• butelka wody mineralnej 1,5 l: 70 Rs
• wstęp do atrakcji turystycznych: Sigiriya Rock - 4200 Rs; Świątynia Zęba w Kandy: 1000 Rs; Show prezentujące miejscową kulturę - 1000 Rs; Sierociniec słoni w Pinnawala: ok. 3000 Rs
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl