Staruszka przez wiele godzin koczowała na lotnisku. Zawiniła linia lotnicza?
Starsza, poruszająca się na wózku inwalidzkim kobieta miała polecieć do Londynu. Zamiast tego spędziła cały dzień na terenie portu lotniczego, nie wzbudzając niczyjego zainteresowania
24.09.2017 14:06
Linie lotnicze nie mają w ostatnim czasie dobrej passy. Afery z overbookingiem, doniesienia o zaniedbaniach operatorów czy o nagłych odwołaniach lotów stały się chlebem powszednim. Opinia publiczna w Stanach Zjednoczonych została właśnie poruszona kolejnym incydentem.
Steven William to syn 77-letniej kobiety, która miała polecieć z Waszyngtonu do Londynu z międzylądowaniem w porcie lotniczym Newark w New Jersey. Starsza pani miała podróżować na pokładzie linii United Airlines. Jako osoba niepełnosprawna miała zagwarantowaną asystę. Tyle w teorii. W praktyce – jak twierdzi jej syn – została pozostawiona na pastwę losu i nie wyruszyła w podróż do lotniska docelowego.
Jak wynika z dotychczasowych ustaleń, emerytka koczowała na lotnisku Newark, w pobliżu bramki wejściowej na pokład, przez 12 godzin. O tym, że coś jest nie w porządku jej syn dowiedział się po telefonie z Londynu. Zadzwonił do niego kierowca, który miał odebrać kobietę z lotniska. Z jego wyjaśnień wynikało jednak, że kobieta nie dotarła do stolicy Wielkiej Brytanii.
– O 4:30 rano otrzymałem telefon, że nie dotarła. Zadzwoniłem do linii lotniczej, by upewnić się, że poleciała wskazanym lotem, a oni zapewnili mnie trzy lub cztery razy, że znalazła się w samolocie – wyjaśnił cytowany przez Fox News mężczyzna. Prawda okazała się jednak zgoła inna. Starsza kobieta wprawdzie znalazła się na pokładzie samolotu lecącego do New Jersey. Nikt nie pomógł jej jednak przesiąść się na samolot lecący dalej do Europy. Przeprowadzone błyskawicznie śledztwo ujawniło, że kobieta spędziła w pobliżu bramki wejściowej pół doby. Udało się ustalić, że linia lotnicza zaproponowała jej zakwaterowanie w hotelu. Placówka oddalona była jednak wiele kilometrów od lotniska, a jej zasugerowano dotarcie do hotelu na własną rękę. 77-latka zdecydowała się pozostać na terenie portu lotniczego.
Steven William stara się teraz ustalić, jak to się stało, że jego matka nie weszła na pokład samolotu lecącego do Londynu. W jego opinii winę za całą sytuację ponosi personel, który nie dopełnił swoich obowiązków. Wygląda na to, że przedstawiciele linii lotniczej zgodzili się z jego punktem widzenia, bo kobieta usłyszała już nie tylko przeprosiny, ale zaoferowano jej też zadośćuczynienie w postaci vouchera o wartości tysiąca dolarów.
– Taka sytuacja nigdy nie powinno mieć miejsca. Rozmawialiśmy już z rodziną naszego klienta i ją przeprosiliśmy – poinformowali przedstawiciele linii, nadmieniając, że prowadzą w tej sprawie prywatne śledztwo i starają się zmodyfikować procedury w taki sposób, by do podobnych sytuacji nie dochodziło w przyszłości.
Ostatni incydent jest tylko kroplą większej fali, którą przedstawiciele branży marketingowej mogliby nazwać mianem PR-owej katastrofy. W ostatnich kilkunastu miesiącach ujawniono wiele potknięć firm z amerykańskiej branży lotniczej. W tym samym czasie, gdy światło dzienne ujrzała wiadomość dotycząca staruszki na wózku inwalidzkim na lotnisku, do jednego z sądów w USA wpłynął pozew od kobiety, która dwa lata temu złamała ząb podczas lotu ze Stambułu do Los Angeles. Podróżująca liniami Delta pasażerka twierdzi, że do wypadku doszło podczas posiłku. W przekąsce, w której zamówiła, miał znajdować się kamień. Kobieta zażądała rekompensaty w wysokości 10 tys. dolarów.
Takich wizerunkowych wpadek, zanotowanych przez amerykańskie linie lotnicze, jest w tym roku znacznie więcej, by wspomnieć tylko o wyciągniętym siłą z samolotu pasażerze, wyrzuconej z pokładu maszyny rodzinie czy kobiecie, której uniemożliwiono skorzystanie z toalety. A może należałoby uznać, że nie dzieje się nic niezwykłego, a po prostu media stały się bardziej wyczulone na tego typu zdarzenia i skrupulatnie informują o każdym z nich?