Stocznia Gdańska. Kultowe miejsce, bez którego odwiedziny w Trójmieście się nie liczą
Stocznia Gdańska to miejsce legenda. Odkąd w 2017 r. zyskała nowe oblicze, stała się centrum spotkań towarzyskich, a mieszkańcy Trójmiasta nie wyobrażają już sobie bez niej życia. - Czujemy, że tworzymy wyjątkową przestrzeń - mówi w rozmowie z WP Kuba Łukaszewski, właściciel 100czni, plenerowej przestrzeni klubowo-gastronomicznej.
100cznia i Ulica Elektryków to już trójmiejski mainstream. Obecność w sezonie wiosenno-letnim jest tam po prostu obowiązkowa. Kto odwiedził Gdańsk, a nie był na Stoczni, ten nie wie, co stracił. Gdańska Stocznia znana jest nawet za granicą, a przyjezdni koniecznie chcą odwiedzić miejsce polecane przez miłośników sztuki awangardowej, klubowej muzyki czy hipsterskich knajpek.
- Tu jest jak w Londynie albo Nowym Jorku. Serio, gdybym się tu obudziła i nie wiedziała, w jakim jestem mieście, to w życiu nie pomyślałabym, że to Gdańsk. Po prostu wow - mówi nam Iza, która na co dzień mieszka w Londynie.
Postoczniowy klimat
Fenomen Gdańskiej Stoczni wyrasta przede wszystkim z jej trudnej historii. Stocznia stała się symbolem Gdańska, przypominającym jej mieszkańcom o wydarzeniach z grudnia 1970 r. oraz o znaczeniu "Solidarności". Część jej terenów została jednak w latach dwutysięcznych - w wyniku przekształceń - wyłączona z części produkcyjnej i przeznaczona do celów z nią niezwiązanych.
Wiele obiektów zostało niestety wyburzonych, a to, co ostało się po Stoczni Gdańskiej, czyli hale, budynki, dźwigi czy oryginalny bruk, zostało wpisane w nowoczesną zabudowę. Z przestrzeni postoczniowych postanowili skorzystać inwestorzy, którzy mieli pomysł na ich zagospodarowanie. Tak powstały 100cznia i Ulica Elektryków.
Pierwszy z tych projektów działa już 4 lata, a drugi właśnie rozpoczął swój 7. sezon i trzeba przyznać, że ich otwarcie to był strzał w dziesiątkę. Alternatywnie zaadaptowane pozostałości po Stoczni doskonale wpisują się w instagramową estetykę. Kontenery, palety, rusztowania oraz sznury i kable w połączeniu z kolorowymi światełkami na tle legendarnych dźwigów to coś, co przyciąga, jak magnes.
- Mamy poczucie, że ostatnie dwa lata były przełomowe, jeśli chodzi o naszą rozpoznawalność, przede wszystkim w Polsce. Wiemy, że mamy bardzo mocny lokalny "fanbase", ale otrzymujemy też bardzo dużo sygnałów, że turyści, zarówno polscy, jak i zagraniczni, traktują 100cznię jako miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć, będąc w Trójmieście - mówi w rozmowie z WP Kuba Łukaszewski, właściciel 100czni. - Czujemy, że tworzymy wyjątkową przestrzeń - dodaje.
Na otwarciu Stoczni tłumy ludzi
Nie ma co się dziwić, że po długich miesiącach lockdownu tłumy ludzi ruszyły na otwarcie sezonu w Gdańskiej Stoczni. W wakacje zawsze bywa tam tłoczno, ale weekend otwarcia gastronomii na powietrzu (14 -16 maja) to był prawdziwy hardcore. Do wejścia na 100cznię i na Ulicę Elektryków czekały kilometrowe kolejki.
- Stałem w kolejce do wejścia 2,5 godziny. Kiedyś to było bardziej kameralne miejsce, a teraz bawi się tam cały Gdańsk. Tym bardziej po lockdownie ludzie rzucili się na Stocznię jak dzicy. Pół godziny w kolejce po piwo, a wejście w weekend na 100cznię czy Ulicę Elektryków po godz. 21 graniczny z cudem - mówi Piotrek z Gdańska.
Wejście na Stocznię dodatkowo utrudniają obostrzenia i regulacje związane z pandemią koronawirusa. Ze względu na limity na terenie 100czni i Ulicy Elektryków, setki osób tłoczyły się przed wejściami. Niewiele brakowało, aby tłum wszedł do środka z barierkami.
Aby skorzystać z uroków stoczniowych przestrzeni bez tłumów i kolejek, wystarczy przyjść tam za dnia. Wtedy można się zrelaksować, zjeść i posłuchać dobrej muzyki.
- Stocznia jest ekstra pod tym względem, że można w jednym miejscu dobrze zjeść i dobrze wypić. Uwielbiam tam czilować na leżaczku, zwłaszcza w wakacje, jak jest ładna pogoda, bo piwko kraftowe wtedy smakuje najlepiej - opowiada nam Asia z Gdańska.
Stocznia nie przestaje się rozrastać
100cznia to przede wszystkim projekt kulturalny, łączący kontenerową architekturę, program artystyczny i jedzenie. Mają tam miejsce targi ubrań vintage, winyli czy sprzętu didżejskiego oraz warsztaty didżejskie (Spinlab), kulinarne (Klatka B) czy cotygodniowych zajęcia jogi pod gołym niebem. Odbywają się tam też pokazy filmów dokumentalnych Millennium Docs Against Gravity. Wszystkie te wydarzenia są bezpłatne.
Co roku przybywa fanów 100czni i Ulicy Elektryków, a organizatorzy obu obiektów prężnie dostosowują się do potrzeb i oczekiwań swoich klientów. Przestrzeń użytkowa Stoczni zwiększa się z roku na rok, dając miejsce nowym projektom i wydarzeniom.
- Cały czas rozwijamy misję łączenia kultury, rozrywki, gastronomii i miejskiego życia. Śmiejemy się, że tworzymy taką małą dzielnicę. Nasze hasło "miasto w mieście" nabiera coraz więcej sensu, bo uruchamiamy kolejne funkcje i kolejne przestrzenie zaczynają tutaj żyć swoim życiem - mówi nam Kuba Łukaszewski.
Sama 100cznia zajmuje już powierzchnię 6 tys. mkw., a jej twórcy są w trakcie adaptacji dwóch stoczniowych hal. Jedna z nich nazywa się "Stocznia Inside" i ma być czymś w rodzaju zadaszonego zaplecza 100czni. Ułatwi organizację targów, spotkań, warsztatów, prelekcji, pokazów filmowych czy zajęć jogi w przypadku gorszej pogody.
Przestrzeń drugiej hali ma być natomiast poświęcona galerii sztuki ulicznej LAYUP, którą 100cznia współtworzy z ekipą trójmiejskich twórców street artu.
Ulica Elektryków nie tylko dla imprezowiczów
Mieszcząca się na terenie Stoczni Gdańskiej Ulica Elektryków stawia natomiast w tym sezonie na rozwój przestrzeni plenerowych. Podobnie jak na 100czni, można tam zjeść, wypić, odpocząć i potańczyć.
- Od sezonu letniego 2020 działamy jako kompleks (SQUARE), na który składa się aż sześć przestrzeni, o łącznej powierzchni ponad 13 tys. mkw. - mówi Adela Ostaszkiewicz z Crane Agency. - Ulica Elektryków to nasze muzyczne serce, hala Plenum to strefa sztuki, a klub B90 w czasie bez koncertów pełni rolę relaksującej hali z muzyką ambientową. Pub Drizzly Grizzly serwuje selekcje kraftowych piw, a otwarte w zeszłym roku W4 Food Squat to kulinarny hub z ciekawymi konceptami gastronomicznymi. Serwowanych tam potraw spróbować można w Plenerze 33 - strefie relaksu na świeżym powietrzu z hamakami, ławami i innymi miejscami do wypoczynku - opowiada nam Adela.
Od 1 czerwca przestrzenie te będą działać od środy do niedzieli, tworząc największy plenerowy food court w Trójmieście.
- Zależy nam, aby to było fajne, kolorowe miejsce, które będzie przyciągało nie tylko fanów imprez w klimacie stoczni, ale całe rodziny i turystów zmęczonych śródmieściem - mówi Adela. - Industrialny klimat stoczni z superwidokami będzie doskonałą alternatywą dla tłoku w małych kawiarenkach czy restauracjach - dodaje.
Od 6 czerwca w każdą niedzielę będą tam organizowane pikniki śniadaniowe. Organizatorzy rozbudowali także kub B90, który, podobnie jak w zeszłym roku, zmieni się w halę ambientu. W najbliższy weekend zostanie otwarty po remoncie.
- W tym roku nie zabraknie również targów i warsztatów. Zostawiamy też sporą przestrzeń dla sztuki, będziemy pracować z gdańską Akademią Sztuk Pięknych oraz festiwalem filmowym Octopus, który jest naszym partnerem już od wielu lat. A już w najbliższy weekend odbędą się Festiwal Kwiatów i Roślin oraz Giełda Minerałów, Biżuterii i Skamieniałości - opowiada nam Adela Ostaszkiewicz.