Tragiczny finał rejsu. Pasażerka zmarła na bezludnej wyspie
80-letnia kobieta zginęła podczas rejsu dookoła Australii. Statek wycieczkowy Coral Adventurer odpłynął bez niej z bezludnej wyspy Lizard Island. Gdy załoga się zorientowała, było już za późno.
80-letnia kobieta wybrała się na dwumiesięczną, luksusową podróż statkiem wycieczkowym Coral Adventurer po Australii. Podczas wizyty na Lizard Island, urokliwej, choć niezamieszkałej na stałe wyspie, doszło do tragedii. Australijska stacja ABC informowała, że wycieczkowiec odpłynął wieczorem bez pasażerki.
Pozostawiona na wyspie kobieta zmarła
Statek opuścił wyspę wieczorem w sobotę 25 października. Po kilku godzinach zawrócił jednak w stronę wyspy, ponieważ załoga zorientowała się, że na pokładzie brakuje jednej pasażerki.
Służby ratunkowe zostały powiadomione tuż przed północą, a w nocy helikoptery przeszukiwały okolicę. Jeden ze świadków relacjonował powrót wycieczkowca na wyspę i poszukiwania z latarkami.
To miejsce przeżywa wielkie oblężenie. Tłoczą się i marzną, aby wszystko zobaczyć
Zwłoki kobiety odnaleziono w niedzielę rano. Policja określiła jej śmierć jako „nagłą i niepodejrzaną”, chociaż nie jest jasne, w jaki sposób do niej doszło. Przypuszcza się, że mogła spaść z klifu, ale służby nie potwierdziły tej wersji.
Podczas zwiedzania grupa turystów pokonywała wymagający szlak prowadzący na szczyt wyspy. 80-latka postanowiła zrobić sobie przerwę, gdyż trasa uchodzi za trudną i polecana jest dla osób o dobrej kondycji. - Grupa kontynuowała wycieczkę i wsiadła na statek nie zorientowawszy się, że kobiety tam nie ma - relacjonował jeden z uczestników, cytowany przez lokalne media.
Trwa dochodzenie w sprawie zaniedbania i śmierci pasażerki rejsu
Śledztwo w sprawie prowadzi Australijski Urząd ds. Bezpieczeństwa Morskiego oraz policja stanu Queensland.
Mark Fifield, dyrektor Coral Expeditions, złożył kondolencje rodzinie zmarłej i zaznaczył, że firma współpracuje z władzami. - Jesteśmy głęboko zasmuceni tym, co się wydarzyło, i oferujemy pełne wsparcie rodzinie tej kobiety - dodał.
Australijskie media zastanawiają się nad okolicznościami tragedii. - Jak coś takiego mogło się stać? - pytała dziennikarka Seven Network, Natalie Barr, ekspertowi od rejsów wycieczkowych. Podkreślił on, że załogi zwykle znają dokładną liczbę pasażerów na pokładzie.
- Trudno mi zrozumieć, dlaczego nie przeprowadzono liczenia pasażerów. Zazwyczaj po wejściu na statek skanuje się kartę, która jest kartą dostępu i wskazuje, kiedy pasażer wchodzi na statek i schodzi z niego - zaznaczył. - Nie wiem, czy Coral Expeditions działa w inny sposób, ale jestem naprawdę zaskoczony, bo nie ma bardziej niezawodnego systemu, który powinien był zapobiec tej sytuacji - dodał ekspert. Wiadomo, że statek, którego dotyczy sprawa, może pomieścić maksymalnie 120 pasażerów i 46 członków załogi.
Lizard Island, znana z rafy koralowej i historii aborygeńskiej, przyciąga turystów z całego świata. Nie ma na niej jednak stałych mieszkańców. Znajdują się tam tylko ośrodek turystyczny, w którym pracuje obsługa i przebywają goście oraz stacja badawcza, gdzie okresowo mieszkają naukowcy i studenci prowadzący badania. Nie ma tam jednak żadnej wioski ani miasta, w których mieszkają na co dzień stali mieszkańcy.
Córka zmarłej kobiety oskarża firmę o brak troski
Katherine Rees, córka zmarłej, powiedziała, że była "zszokowana i zasmucona" tym, że statek Coral Adventurer odpłynął bez jej mamy, którą opisała jako zdrową, aktywną, zapaloną ogrodniczkę i miłośniczkę pieszych wędrówek.
- Z tego, co nam powiedziano, wynika, że doszło do braku troski i zdrowego rozsądku – powiedziała w czwartek 30 października w rozmowie z BBC.
Suzanne Rees z Nowej Południowej Walii była na pierwszym przystanku 60-dniowego rejsu wokół Australii, który wyruszył z Cairns na początku tygodnia.
Australijski Urząd Bezpieczeństwa Morskiego (Amsa) poinformował, że prowadzi dochodzenie w sprawie śmierci kobiety i spotka się z załogą statku, gdy ten zacumuje w Darwin pod koniec tygodnia.
Źródło: TVN24