Zrzucali truciznę z helikopterów. Wymarły gatunek odżył
Galapagos to raj, ale czy wiesz, że aby ocalić jego przyrodę, zrzucano z helikopterów… truciznę? Brzmi szokująco, ale dzięki tej akcji na wyspie odżył gatunek gekona, uważany za wymarły.
Na jednej z malowniczych wysp archipelagu Galapagos wydarzyło się coś, co jeszcze dekadę temu wydawało się niemożliwe. Gatunek gekona uznany za wymarły odrodził się, a wszystko dzięki nietypowej interwencji człowieka. Kluczem okazała się… trucizna, która pozwoliła przywrócić równowagę ekosystemu. Historia Phyllodactylus maresi to dowód na to, że czasem radykalne działania mogą uratować przyrodę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kiedyś można było zaoszczędzić krocie. Teraz "nie liczmy, że będą to opcje drastycznie tańsze"
Galapagos: odrodzenie natury na oczach naukowców
Phyllodactylus maresi to niewielki, ośmiocentymetrowy gekon, który od zawsze był mieszkańcem tylko jednego miejsca na Ziemi – wysp Galapagos. Niestety, jego los przesądziła obecność szczurów wędrownych, które dotarły tam z ludźmi. Drapieżniki te szybko zdziesiątkowały populację drobnych gadów, a na wyspie Rabida uznano je za całkowicie wymarłe.
W 2011 roku rozpoczęto ambitny projekt przywracania naturalnej równowagi na 11 wyspach archipelagu. Organizacja Island Conservation wraz z Parkiem Narodowym Galapagos i Fundacją Karola Darwina postawiły na odważne rozwiązanie: zrzuty specjalnej trucizny z helikopterów. Celem nie były jednak lokalne gatunki, a szczury – obcy, inwazyjny gatunek, który zagrażał całemu ekosystemowi.
Trucizna, która ocaliła życie
Operacja była przełomowa. Po raz pierwszy w Ameryce Południowej zastosowano tak szeroko zakrojone zrzuty trucizny z powietrza, by ratować lokalną faunę. Do 2012 roku szczury zostały skutecznie wyeliminowane, a przyroda niemal natychmiast zaczęła się regenerować. W tym samym roku sfotografowano pierwszego od lat gekona Phyllodactylus maresi.
Kolejne potwierdzone obserwacje miały miejsce dopiero w 2019 i 2021 roku. To wtedy stało się jasne – gatunek, który uznano za stracony, powrócił na swoje miejsce. Ekolodzy podkreślają, że to żywy dowód na niezwykłą zdolność natury do samoodnowy, jeśli tylko stworzy się jej odpowiednie warunki.
Źródło: wprost.pl