Tłumy odwiedziły jarmark w Gdańsku w miniony weekend. Fala ludzi przewijała się przez uliczki, a dojście do niektórych straganów graniczyło z cudem.
Największe kolejki ustawiały się do budki z tradycyjnym węgierskim langoszem. W kolejce trzeba było odstać prawie godzinę.
- Kolejka ciągnęła się na kilkadziesiąt metrów, po langosza trzeba było stać nawet 50 minut, bo każdy brał minimum dwa - opowiada Basia Żelazko, która bez langosza nie wyobraża sobie wizyty na jarmarku.
Stoisko Węgrów, którzy przyjeżdżają tu dwa razy w roku: latem i zimą, od lat cieszy się popularnością.
- Od pana przygotowującego placki usłyszałam, że mimo że w teorii budka jest otwarta do 21, to mają otwarte do 22, bo potem przychodzi ochrona jarmarku i mówi, by zamykać - dodaje Basia.