Wojciech Dąbrowski – Polak, który był wszędzie
Jest pierwszym polskim podróżnikiem, a kto wie, może nawet i jedynym, który odwiedził wszystkie państwa i terytoria zależne na świecie. Ma się czym chwalić, bo jest ich aż 238. Z jego wędrówek można ułożyć prawie cały alfabet. Prawie, gdyż na mapie świata brakuje państw i terytoriów, których nazwy zaczynają się od liter Y, Ż lub Ż. Gdyby jednak takie kraje były, odwiedziłby je z pewnością.
11.06.2017 | aktual.: 12.06.2017 16:32
Wojciech Dąbrowski, pasjonat rodzinnego Gdańska i długich podróży po całym świecie, skończył w tym roku 70 lat. Był, jak już wspomnieliśmy, wszędzie. Jego podróżniczy alfabet otwiera Abidżan, stolica afrykańskiego Wybrzeża Kości Słoniowej, a zamyka Zihuatanejo – meksykańskie miasto, w stanie Guerrero, leżące nad Oceanem Spokojnym.
Dwanaście razy okrążył świat
W latach 1989-2015 globtroter odbył aż dwanaście samotnych podróży dookoła świata (jak podkreśla – każda odbyła się inną trasą). Swoje wyprawy finansował sam, nigdy nie korzystając ze wsparcia jakichkolwiek instytucji. Ten skromny inżynier telekomunikacji jest dobrze znany w środowisku największych współczesnych podróżników. Należy do klubu "7 kontynentów", zrzeszającego osoby, które odwiedziły wszystkie kontynenty Ziemi.
Jest to bardzo elitarny klub, gdyż ma obecnie zaledwie 54 członków (aż 24 to Polacy!). To elitarne środowisko jest bardzo egalitarne, jeśli chodzi o sposób podróży. Nie dla nich ekskluzywne hotele, luksusowe statki, czy samoloty.
Tak też wędruje i sam Wojciech Dąbrowski. Swoją przygodę na drogach i bezdrożach świata rozpoczął jako nastolatek. Początkowo były to podróże palcem po mapie i przy lekturze książek Verne'a i Szklarskiego. Potem... - Miałem 14 lat, gdy po raz pierwszy wyjechałem za granicę – do Czechosłowacji. Potem podróżowałem już co roku podczas wakacji – coraz dalej i dalej. Były to bardzo trudne czasy dla pierwszych polskich trampów: paszporty trzymano na milicji, na zachód można było wyjechać tylko na zaproszenie, a dewizy potajemnie kupowano na czarnym rynku - wspomina.
Każda podróż, to nowa przygoda
Aby zarobić pieniądze niezbędne dla realizacji podróżniczych marzeń Dąbrowski zaczął pisać artykuły do prasy oraz organizować odczyty i pokazy slajdów - a były ich setki - w różnych klubach i bibliotekach.
W podróżniczej pasji wspierali go także znajomi i przyjaciele. - Pomagali mi gromadzić niezbędne informacje, załatwiać wizy i dewizy (…) Z satysfakcją jednak mogę podkreślić, że nigdy nie korzystałem ze wsparcia finansowego czy rzeczowego żadnych organizacji czy instytucji - zaznacza nasz bohater.
Każdy nowy kraj jest dla niego przygodą życia. - Lubię poznawać ludzi i ich codzienne życie, kulturę i obyczaje. Kocham także przyrodę, której piękno przechodzi często nasze najśmielsze oczekiwania. Swoje podróże planuję zawsze z dużym wyprzedzeniem i staram się być do moich wojaży dobrze przygotowanym, co daje mi szansę zobaczenia tak wielu ciekawych miejsc, jak to jest tylko możliwe, a także możliwość optymalnego wykorzystania cennego czasu – tłumaczy.
W oczekiwaniu na ósmy kontynent
Mimo wieku (choć czymże dla mężczyzny jest obecnie siedemdziesiątka!) Wojciech Dąbrowski nie rezygnuje z podróży. Choć był już wszędzie, chce podróżować nadal.
- Wiem, że gdzieś tam, u krańca mojego szlaku czeka jeszcze na odkrycie ten mój ostatni i równie fascynujący, ósmy kontynent - miejsce, gdzie spotykają się wszystkie szalone obieżyświaty. Jest coraz bliżej... Ale tam mi na razie nie spieszno - na siedmiu kontynentach mam wciąż jeszcze tyle do odkrycia – mówi Dąbrowski.