Wszystko zostaje w rodzinie. Zamek, którego właściciele nie szukają rozgłosu
Mimo bajkowej scenerii ten zamek nie pojawia się w katalogach biur podróży, może dlatego, że od lat niespecjalnie szuka atencji, przycupnięty bokiem u stóp masywu Ślęży. W ręku aktualny właściciel trzyma zdjęcia, które właśnie przesłał mu mieszkający we francuskim Orleanie Yoann, prawnuk ostatniego przedwojennego właściciela dóbr w Turawie - Hubertusa von Garnier.
Hrabia Garnier, wieloletni deputowany do Landtagu, zapisał się w historii jako ten, który wpadł na pomysł wybudowania zbiornika retencyjnego ratującego okolice Turawy przed zalewającą wsie Małą Panwią. W kwietniu 1933 r. pojechał z pomysłem do kanclerza Rzeszy, a w miesiąc później Biuro Budowy Jeziora zarządziło wbicie pierwszej łopaty.
Garnier był z gatunku ludzi, którym robota paliła się w rękach: zakładał stawy rybne, hodował konie, spacerujące po parku daniele, doglądał folwarków z młynami, cegielnią i tartakiem. Zacięcie gospodarskie nie szło jednak w parze z pielęgnacją uczuć: żona Hubertusa - Annemarie von Kulmiz von Saarau na nieobecność męża odpowiadała coraz częstszymi wyjazdami do nadmorskich kurortów na południu Europy, gdzie niekoniecznie dochowywała wierności.
Urodziwa i pełna temperamentu nie mogła narzekać na brak powodzenia. Tym bardziej że dysponowała jeszcze jednym atutem: była córką bajecznie bogatego właściciela zamku Górka i wnuczką słynnego na Śląsku potentata przemysłowego, Carla Friedricha von Kulmiz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To miasto warto odwiedzić. Lot trwa niecałą godzinę
Pod koniec 1913 r. z jej inicjatywy małżonkowie podjęli decyzję o rozwodzie. I choć Hubertus ożenił się powtórnie z Heleną Bethusy-Huc, a Annemarie wyszła za mąż za berlińskiego adwokata Ernsta Ahlemanna, drogi byłych małżonków w żaden sposób nie chciały się rozejść. Stało się to za sprawą dzieci, które postanowiły scementować rodzinne relacje: syn Annemarie z drugiego związku - Bernd, ożenił się z córką Hubertusa z jego drugiego małżeństwa, Renatą. I tak wszystko zostało w rodzinie.
Skandal z Goethem
Tak naprawdę zamek Górka jest zespołem rezydencjonalno-klasztornym. Jego bajeczną historię spina klamrą wiek XII, w którym do Sobótki sprowadzono zakon augustianów i XIX stulecie, kiedy w dawnym opactwie, po sekularyzacji dóbr klasztornych, postanowił zamieszkać Ernst von Lüttwitz. Na Śląsku kojarzono go za sprawą głośnego skandalu, jaką wywołała jego siostra, Henrietta.
W sierpniu 1790 r. do Wrocławia przyjechał Johann Wolfgang Goethe. Uciążliwości podróży kolaską wynagrodziło mu nieoczekiwane spotkanie z panną Henriettą. Trudno dziś ustalić, czy oczarowała go bardziej wrodzonym appealem czy lotnym umysłem. Nie każda bowiem dwudziestolatka czyta z wypiekami na twarzy dzieła trzeciego hrabiego Shaftesbury, Locke'a, Mendelssohna, Rousseau albo Monteskiusza. Faktem jest, że nie zważając na status zajętego przez czekającą w Weimarze Christiane, która miała pecha być zdecydowanie mniej atrakcyjną, oświadczył się baronównie.
W odpowiedzi senior von Lüttwitz zaprosił Goethego na pogawędkę, przedstawił mu familijną genealogię od roku 1420 i pozbawił złudzeń. Co prawda sama zainteresowana nie wzgardziła uczuciami autora "Cierpień młodego Wertera", ale odwzajemnić ich nie mogła.
Goethe wyjechał, a niedoszła żona poślubiła owdowiałego Kaspara Friedricha von Schuckmanna, skarżąc się w liście do Giacomo Casanovy na "intelektualną śmierć" w związku ze związkiem. Szwagier von Lüttwitza liryków nie pisał: był prawnikiem, chłodno piął się po szczeblach pruskiej drabiny urzędniczej, dochodząc w 1814 r. do rangi ministra spraw wewnętrznych.
Poletko archeologa
Tymczasem brat Henrietty, Ernst, zaszył się w dawnej prebendzie w Górce i zgodnie z modą epoki, odkrył w sobie pasję starożytnika. Prace archeologiczne prowadził w północnej części masywu Ślęży i w samej Górce, adaptując przy okazji dawną część klasztorną na cele mieszkaniowe.
Na liście poprzednich lokatorów zamku z pewnością natrafił na interesujące nazwiska. Jednym z nich był Piotr Włostowic, palatyn Bolesława Krzywoustego i Władysława II Wygnańca, fundator opactwa na Ołbinie, postać zdecydowanie tajemnicza. To on z początkiem XII w. sprowadził do Górki kanoników regularnych św. Augustyna, którzy z czasem przenieśli się na wielkomiejską wyspę Piasek we Wrocławiu. W drugiej połowie XVIII w. prebenda straciła na znaczeniu, stając się mieszkaniem dla ledwie dwóch zakonników. Dopiero w 1813 r. w mury świeżo nabytego majątku nowego ducha tchnął Ernst von Lüttwitz ze swoją familią.
Stąd do wieczności
Rok 1817 był dla rodziny Lüttwitzów tragiczny: w krótkich odstępach czasu zmarli dwaj małoletni synkowie Ernsta i jego żony Rosalie, matka Ernsta i siostra Rosalie, Christiane. Podejrzewa się, że przynajmniej część z nich to ofiary epidemii tyfusu i ospy prawdziwej, które w tamtym roku przetoczyły się przez Śląsk. Rosalie chciała mieć najbliższych obok siebie, więc małżonkowie założyli rodowy cmentarz w parku. Na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku cmentarz zniszczono, nagrobki usunięto, pozostawione w ziemi kości i trumny zasypano iłem wydobytym z dna sąsiedniego stawu i wszystko zalano asfaltem. W miejscu dawnej nekropolii postawiono ławeczki z widokiem na planty. Staw obok cmentarza przeobraził się w kąpielisko dla dzieci i zbiornik przeciwpożarowy, użytkowany jako basen pływacki.
Skromny Eugeniusz
W 1885 r. Sobótka-Górka utraciła status opactwa, kiedy kolejny właściciel - Eugeniusz von Kulmiz, postanowił przekształcić ją w neorenesansową rezydencję. Efekty tej przebudowy przyciągają oko na każdym kroku, idąc o lepsze z nie mniej licznymi śladami prawdziwie renesansowymi i romańskimi, w tym dwoma kamiennymi lwami przy bocznym wejściu, przypominającymi pyskiem kapibary. Według wydanego w 1913 r. rocznika milionerów na Śląsku, majątek Eugena von Kulmiza szacowano w 1910 r. na 33 miliony marek. Przy niewyobrażalnym wręcz bogactwie potrafił jednak zachować skromność: powiadano, że na rondzie jego kapelusza zrobiła się dziura, ponieważ zawsze starał się jako pierwszy złożyć uszanowanie podwładnym.
Zwiedzanie zamku
Obecnie, choć zamek Górka - Sobótka znajduje się w prywatnych rękach, zwiedzanie jest możliwe podczas odbywających się imprez lub dla większych grup po uzgodnieniu terminu.