Wybrała się na spływ. "Nie ma żadnego sposobu, by to ukrócić"
Ciepła pogoda w miniony weekend zachęciła Polaków do spędzenia czasu na świeżym powietrzu. Rowery, pikniki, spacery czy kajaki - wszystko brzmi jak plan idealny, może jednak być skutecznie zakłócone przez niesfornych turystów, o czym przekonała się jedna z naszych czytelniczek. - Nie ma sposobu, by to ukrócić, bo nie postawi się policjanta na każdym zakolu rzeczki - stwierdziła Basia z Gdańska.
Miniony weekend przyniósł wysokie temperatury i iście letnią aurę odczuwalną na terenie niemalże całej Polski. Stęsknieni za słonecznymi dniami Polacy masowo wyruszyli z domów, udając się na szlaki górskie, spacery do parków czy na spływy kajakowe. Na tę ostatnią aktywność zdecydowała się Basia z Gdańska, która podzieliła się z nami swoimi obserwacjami.
Alkohol na spływie kajakowym
Niedługi, ale malowniczy spływ kajakowy Radunią na Kaszubach przyciągnął w weekend sporo chętnych. - Wiedziałam, że taki pomysł jak my, będzie miało wiele osób, ale to miejscami szeroka rzeka, otoczona lasami i łąkami - przebywanie wśród przyrody, z dala od miejskiego zgiełku było warte postania w korku - powiedziała w rozmowie z WP.
Szybko okazało się, że nie stanie w korku było najgorszym punktem dnia. - Niestety na miejscu doświadczyłam na własnej skórze, jak wiele osób zwyczajnie nie pojmuje idei bycia w naturze. Picie alkoholu podczas pływania kajakiem jest niebezpieczne i wie o tym każdy, ale to niestety niewiele zmienia. Oczywiście nie ma żadnego sposobu, by to ukrócić, bo nie postawi się policjanta na każdym zakolu rzeczki, który wręczałby mandaty - powiedziała Basia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zjechałam najdłuższą tyrolką na świecie. Do końca miałam wątpliwości
Czytaj też: Polak pobił rekord. "Zmęczony, ale szczęśliwy"
Trudno cieszyć się naturą
Szybko niestety okazało się, że nadużywanie alkoholu przez innych uczestników spływu, to niejedyna ciemna strona turystyki kajakowej. - Jest to dla mnie niepojęte, ale ludzie naprawdę zabierają na kajaki bezprzewodowe głośniki - powiedziała gdańszczanka.
- W otoczeniu miejsc lęgowych ptaków, wysokich, starych drzew, z dala od ruchliwych dróg dostajemy kompletnie za darmo luksus ciszy, spokoju i szumu lasu, którego jeszcze nikt nie zdążył wyciąć. Tymczasem wciąż są ludzie, którzy w tych okolicznościach wolą słuchać dudnienia z głośnika. Tego samego, którego słuchają w domu czy samochodzie - wytłumaczyła.
Nie byłoby w tym zupełnie nic złego, gdyby osoby, które od dźwięków natury wolą utwory swoich ulubionych wykonawców, używali słuchawek. Wówczas inni uczestnicy spływu nie musieliby ich słuchać. - Niestety, na słuchanie ich muzyki skazany jest każdy. To szokujące, że można być tak bezmyślnym - podsumowała nasza rozmówczyni.