Z córką w podróży. "Po prostu pokazuję jej świat"
Nie wyobraża sobie życia bez podróży. Razem z ukochaną Anią i ich córką Alicją tworzą zgraną ekipę globtroterów. Nie tylko wspólnie zwiedzają świat, ale też relacjonują swoje kolejne wojaże na blogu - wszedobylscy.com. Adrian Czaszyński opowiada nam, czym jest dla niego - jako ojca - podróżowanie z dzieckiem i jak wspólne odkrywania świata wpływa na jego relacje z córką.
Magda Bukowska: Relacje to coś, co buduje się każdego dnia, ale Dzień Ojca to dobry moment, by zapytać, jak wspólne podróżowanie wpływa na więź ojciec - córka? Czym jest dla ciebie podróżowanie z dzieckiem?
Adrian Czaszyński: To przede wszystkim czas, który możemy wspólnie spędzić na robieniu rzeczy, które najbardziej lubimy. Czas odpoczynku od codziennej gonitwy, zgiełku. Nie da się ukryć, że praca potrafi mnie czasem pochłonąć, więc gdy wyjeżdżamy, to wyłączam telefon i skupiam się na tym, co tu i teraz. Razem siadamy i ustalamy, kto na co ma ochotę i… działamy! Celebrujemy wspólne posiłki, wynajdujemy ciekawe atrakcje, próbujemy nowych rzeczy, dzielimy się swoimi pasjami.
Jako rodzic staram się nauczyć Alicję tolerancji, radzenia sobie w nowych sytuacjach, zachęcam do odkrywania nowych smaków - po prostu pokazuję jej świat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Największe mity na temat Włochów. "Ananas na pizzy nie jest najgorszym złem"
Czy są takie miejsca, które wybrałeś na cel wyprawy specjalnie ze względu na Alicję? Nie chodzi mi o typowo dziecięce rozrywki, tylko miejsca ważne dla ciebie, które chciałeś pokazać córce?
Zdecydowanie Włochy! Przez kilka lat mieszkałem na Sycylii i mam do tego kraju ogromny sentyment. Cenię to miejsce za ludzi, ich podejście do życia, ale też doskonałe jedzenie i fantastyczne krajobrazy. Dlatego chciałem, żeby Alicja również mogła choć trochę poznać ten piękny kraj. Włochy są bardzo przyjazne rodzinom podróżującym z dziećmi. Tu nikomu nie przeszkadza, że dzieciaki przychodzą z rodzicami wieczorem na kolację do restauracji i siedzą do późnych godzin nocnych. Do tej pory udało nam się zwiedzić Kampanię i Apulię, a do Włoch na pewno jeszcze wrócimy.
Przeczytałam gdzieś zdanie, że różnica między ojcami i matkami w podróży z dzieckiem polega na tym, że ojcowie na więcej pozwalają. Zgadzasz się z tym?
Nie tylko w podróży! Dla mnie bardzo istotne jest, by dziecko było jak najbardziej samodzielne, potrafiło podejmować decyzje, ale też zmierzyło się z ewentualnymi konsekwencjami swoich działań. My dorośli też pozwalamy sobie zawsze na nieco więcej podczas wakacji czy wyjazdów, więc czemu mamy odbierać taką możliwość dzieciom?
Oczywiście, wszystko w granicach zdrowego rozsądku! Podróże mają również kształcić i poszerzać horyzonty, więc staram się zachęcać Alicję do takiej samodzielności. Można powiedzieć, że na początku mieliśmy z Anią w tym temacie drobną różnicę zdań, bo uważam, że nadopiekuńczość nie prowadzi do niczego dobrego, ale udało nam się wypracować takie rozwiązanie, które zadowala wszystkie strony.
Pierwsza podróż z dzieckiem? Pamiętasz?
W naszą pierwszą podróż już w rodzinnym gronie wybraliśmy się, gdy Alicja miała pięć miesięcy. Zapakowaliśmy walizki, wózek i polecieliśmy na kilka dni na Łotwę. Był czerwiec, w Rydze akurat hucznie świętowano Noc Świętojańską. Nad Dźwiną odbywały się wtedy koncerty, rozpalono ogromne ogniska, tłumy mieszkańców i turystów przechadzały się promenadą wzdłuż rzeki. A pośrodku my z dzieckiem w chuście. Alicja przechodziła akurat okres buntu i absolutnie nie chciała jeździć w wózku. Nic dziwnego, świat wokół przecież jest taki interesujący!
Ta pierwsza wyprawa była dla nas zupełnie nową przygodą. Przed wyjazdem w głowach kłębiło nam się mnóstwo myśli i wątpliwości. Czy lot upłynie nam spokojnie? Czy uda się dopasować rytm dnia dziecka do zwiedzania? Czy taki wyjazd z niemowlakiem po prostu ma sens?
Wiele naszych obaw szybko zostało rozwianych. Okazało się, że maluchowi nie przeszkadza zmiana miejsca, bo i tak najważniejsze było to, że rodzice są obok. Byliśmy trochę zmęczeni, ale zadowoleni, a wiadomo, że dobry humor udziela się wszystkim. Ta podróż pokazała nam, że da się ruszyć w drogę nawet z tak małym dzieckiem i czerpać z niej przyjemność. Najważniejsze, by nauczyć się elastyczności.
Jestem ciekawa, co sprawia, że podróżowanie z dzieckiem staje się częścią życia? Własne doświadczenia z dzieciństwa? Czy masz jakieś takie ważne wspomnienia z wyjazdów ze swoim tatą?
Oboje, i ja i Ania, podróżowaliśmy od najmłodszych lat i tak nam zostało. To nieodłączna część naszego życia, a poznawanie nowych miejsc, ludzi oraz smaków sprawia nam ogromną frajdę. Już za dzieciaka często jeździłem z bliskimi na rodzinne wczasy, najczęściej w góry. Pamiętam, że jedne wakacje spędzaliśmy w Wiśle i tata zabrał mnie na Rajd Wisły. To było dla mnie ogromne przeżycie i mocno zapadło mi w pamięć. To właśnie wtedy zapałałem miłością do motoryzacji i tak zostało mi już do dziś. Więc można powiedzieć, że oboje z Anią mamy podróżowanie we krwi, a teraz przekazujemy miłość do poznawania świata naszej córce.
Jakie macie podróżnicze plany na przyszłość?
To będzie typowa wyprawa ojca z córką! Oboje lubimy aktywnie spędzać czas, najlepiej z nutką adrenaliny, więc planujemy wybrać się wspólnie do Energylandii. Tym razem mama zostaje w domu, bo nie jest amatorem kolejek górskich. Już nie możemy się doczekać!