Za ocean w klasie biznes LOT-u. Płaskie łóżko, podniebna restauracja i słony rachunek
USA, Korea Południowa, Japonia… Kraje, które warto odwiedzić mogę wymieniać bardzo długo. Co je łączy? Długi lot. Tym razem postanowiłem sprawdzić na trasie między Kanadą i Polską - ile kosztuje, i "jak smakuje" podróż wygodniejszą z założenia i znacznie droższą od ekonomicznej – klasą biznes Polskich Linii Lotniczych LOT.
Każdy - kto kocha podróże - przyzna, że nieważne dokąd, ważne z kim. Rodzina, przyjaciele, a czasem ulubiona książka zamienią zwykły weekendowy wypad w przygodę. Oczywiście, jeżeli mówimy o lotach do czterech-pięciu godzin, nawet najbardziej wymagający turyści zaakceptują większość niewygód, z którymi trzeba się dziś liczyć w liniach lotniczych.
U tzw. tanich przewoźników jak Wizz Air czy Ryanair - trzeba dokładnie przeczytać, co "mamy w bilecie". Może się bowiem okazać, że najprostsza taryfa, w której kupimy bilet nie pozwala nam nawet na zabranie rozsądnej wielkości bagażu podręcznego. Nie mówimy tu o wyborze miejsc, przestrzeni na nogi czy nawet bezpłatnej szklance wody.
Tradycyjni przewoźnicy (jak np. Lufthansa, Austrian, KLM czy polski LOT) też od lat każą sobie płacić za coraz więcej – dawniej bezpłatnych – usług.
Ale co, jeżeli zamarzy nam się daleka podróż? Loty z Polski do Stanów Zjednoczonych, Kanady, Japonii czy Australii, w zależności od wybranego miasta mogą trwać nawet kilkanaście godzin. Można oczywiście – i większość z nas tak podróżuje - dobrze się przygotować i polecieć z najtańszym (nie zawsze tanim!) biletem w klasie ekonomicznej. A ile trzeba by zapłacić, i co otrzymamy, jeżeli kiedyś zamarzy się nam i będziemy mogli wybrać klasę biznes?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS4
Przy okazji podróży do Toronto, postanowiłem sprawdzić LOT Business Class narodowego przewoźnika. Decyzja o wyborze tej klasy zaczyna się na stronie lot.com. Po wskazaniu kierunku, terminu i klasy podróży pojawia się finalna cena. Potrafi zwalić z nóg, bo o ile bilet w klasie ekonomicznej w obie strony na trasie do Kanady kosztuje od ok. 3 tys. zł, klasa biznes to wydatek rzędu niemal 13 tys. zł. Rozkładowo lot z Warszawy trwa niemal 10 godzin, trasa powrotna to ok. 8 godzin. Podróż może potrwać krócej, wszystko zależy od wielu czynników - m.in. obsługi naziemnej, natężenia ruchu lotniczego i pogody.
Klasa "na bogato"
Co dostajemy za tę niemałą kwotę akurat w PLL LOT? Na Lotnisku Chopina w Warszawie specjalne stanowisko odpraw (check-in najczęściej bez kolejek), tzw. fast track (zdecydowanie szybsze przejście przez kontrolę bezpieczeństwa), salon biznesowy "Polonez" (w strefie Schengen) lub "Mazurek" (w strefie non-Schengen, czyli tej po kontroli paszportowej, m.in. dla lotów do USA czy Kanady). W tych ostatnich za darmo zjemy obiad, napijemy się kawy czy drinka, rozpoczynając podróż w klasie "na bogato".
Nie wszystko jednak jest tak idealne jakby się mogło wydawać. Lotnisko Chopina jest dość zatłoczonym portem, w efekcie czego nawet mając bilet w klasie biznes możemy utknąć w kolejce do kontroli paszportowej lub mierzyć się z zatłoczonym salonem biznesowym (bo np. w tym samym czasie odlatuje kilka dużych samolotów LOT-u).
Podróżując LOT-em w klasie biznes, na lotnisku w Toronto również możemy liczyć na specjalne stanowisko odpraw oraz "fast track". Schody zaczynają się przy salonie biznesowym. W macierzystym porcie LOT-u w stolicy Polski salony są ładnie urządzone i oferują bogate - w porównaniu do wielu w Europie (wiem, bo sprawdziłem) - menu. W kanadyjskim porcie LOT korzysta z salonu należącego do Air Canady. Jest on do tego stopnia zatłoczony, że pasażerowie klasy biznes muszą czekać w kolejce (!), by z niego skorzystać. W środku zetkniemy się również z ubogą ofertą napojów i jedzenia.
Jednym z największych atutów klasy biznes jest możliwość zabrania "tony" bagażu. LOT pasażerom biznesowym pozwala bezpłatnie wziąć na pokład dwie walizki (po 9 kg każda), jeden przedmiot osobisty (np. laptop, torebka) i nadać aż trzy walizki (po 32 kg każda). W efekcie w podróż do lub z Kanady mogłem zapakować wszystko, na co miałem ochotę.
Powiew "biznesu", jeżeli natrafimy na jakieś niedogodności na lotnisku, zaczyna się na pokładzie. Pasażerów tej klasy witają małe gustowne przekąski amuse-bouche (na moim rejsie był to mus mięsny z owocowym akcentem na słonym kruchym cieście) i napoje bezalkoholowe lub szampan (serwowany od niedawna w klasycznych wysokich kieliszkach Krosna).
Na każdego pasażera czekają też hotelowe (słabej jakości) kapcie, przyzwoita pościel (duża wygodna poduszka, koc, prześcieradło), mała butelka wody, słuchawki (pasujące tylko do gniazda samolotowego, co zapobiega ich "znikaniu" z pokładu) oraz kosmetyczka.
Polski przewoźnik niedawno wprowadził całkiem nową saszetkę z przydatnymi przedmiotami. Moim zdaniem zbyt skromnie wyglądające lniane opakowanie (szczególnie gdy porównany je z konkurencją) zawiera skarpetki z samolotami i logotypem LOT-u, zatyczki do uszu, ekologiczną pastę bez fluoru, bambusową szczoteczkę do zębów, opaskę na oczy i naturalne kosmetyki Phenome – miniaturowy balsam do ust i krem do twarzy.
Podniebna restauracja
Żelaznymi punktami klasy biznes w PLL LOT jest na pewno wygodny szeroki fotel rozkładający się do pozycji łóżka i menu. Jeżeli chodzi o fotele, to w dreamlinerach LOT-u fotele ułożone są w układzie 2-2-2. To rzadko spotykany dziś, przestarzały w klasach biznes układ foteli, który sprawia, że osoby zajmujące miejsca przy oknach, mogą zostać "uwięzione" przez obcego współpasażera, jeżeli np. zamiast pójść spać, będą chcieli oglądać filmy i korzystać z podniebnego baru.
Tuż przed wyborami LOT jednak zapowiedział zmiany i wprowadzenie nowych foteli (oraz wyglądu kabiny, Wi-Fi i systemu rozrywki pokładowej) we wszystkich klasach do swoich samolotów, a układ foteli w klasie biznes za parę lat zmieni się na 1-2-1. Ponieważ podczas mojej podróży wybrałem fotel w środkowym rzędzie (a więc z dostępem do korytarza), mogłem przez całą kilkugodzinną podróż bez skrępowania opuszczać i zajmować swoje miejsce. W czasie podróży można korzystać z pokładowego systemu rozrywki (wybór filmów skromny, ale wystarczający - wśród tytułów nowości, ale też takie klasyki jak "Titanic"; system nieco przestarzały, zacinał się przy zmianie filmów).
Silną stroną LOT-u jest młoda, miła i dobrze przeszkolona załoga oraz ciekawie zbudowane i smaczne menu. Przy okazji podróży do Kanady udało mi się przetestować zupełnie nową porcelanę, którą LOT dopiero co wprowadził na pokłady. Ta zastawa (biała gustowna hiszpańska porcelana oraz duży ładny talerz na główne danie od polskiego, istniejącego od ponad 160 lat producenta porcelany – firmy Karolina) została wprowadzona m.in. z myślą o ekologii; lżejsza porcelana pozwala ograniczyć zużycie paliwa i zmniejszyć ślad węglowy operacji.
Na kanadyjskiej trasie LOT wprowadził już też nowe szklanki i kieliszki z Krosna. W trakcie kilkugodzinnej podróży pasażerowie klasy biznes otrzymują dwa posiłki: obiad/kolację składające się z przystawki, dania głównego do wyboru z menu i deseru (ze specjalnego wózka serwowane są m.in. sery, lody, ciasta, owoce i likiery/koniaki), a także śniadanie składające się z gorącego dania (np. omleta), owoców, jogurtu, wędlin. Do wszystkiego serwowane jest podgrzewane pieczywo. Dreamlinery wyposażone są w ekspres do kawy, dzięki czemu oprócz zwykłej czarnej kawy możemy zamówić latte jak z kawiarni. W trakcie całej podróży serwowane są też na życzenie napoje bezalkoholowe, mocne alkohole i wina oraz można korzystać ze słodkich i słonych przekąsek.
Na "do widzenia", po wylądowaniu obsługa serwuje jeszcze śliwki w czekoladzie. Mówiąc krótko - słony rachunek za podróż można sobie nieźle osłodzić podczas podróży.
Jakub Panek, dziennikarz i wydawca Wirtualnej Polski