Zagrożenie wybuchem wojny na Ukrainie. W zachodniej części jest bezpiecznie
Media donoszą, że 14 września na Ukrainie dojdzie do wojny. Moskwa straszy zerwaniem porozumień mińskich. Czy rzeczywiście jest zagrożenie eskalacją konfliktu trwającego od czterech lat? Postanowiliśmy to sprawdzić.
13.09.2018 | aktual.: 08.03.2019 15:08
Ambasador Ukrainy w ONZ mówił 11 sierpnia, że na Krymie i wzdłuż wschodniej granicy Ukrainy stoi ok. 40 tys. żołnierzy rosyjskich. Przybywa tam regularnego sprzętu, czołgów, rakietowych systemów przeciwlotniczych, artylerii, wojsk desantowych czy transporterów opancerzonych. Natomiast jeden z dowódców Donieckiej Republiki Ludowej Eduard Basurin twierdzi, że 12 tys. ukraińskich żołnierzy rozpocznie ofensywę od strony Mariupola. Natomiast komunikat o zerwaniu porozumień mińskich podała rządowa stacja Rossija 1. Ma to być odpowiedź na śmierć Aleksandra Zacharczenki, przywódcy Donieckiej Republiki Ludowej (DRL), który uczestniczył w podpisaniu dokumentu.
To raczej trzymanie w napięciu
Polacy chętnie wybierają Ukrainę na krótkie wypady. Kochają Lwów, Odessę (za słynne schody Potiomkinowskie) czy Kijów (pamiętający Majdan). Czy jednak nasi rodacy mają się czego obawiać?
– Konflikt zbrojny na Ukrainie trwa od 2014 r. Szczerze mówiąc, nie posiadam informacji o eskalacji sporu, ale wątpię, żeby Rosja chciała doprowadzić do takiego otwartego, "gorącego" konfliktu, bo raczej jest ona zainteresowana potrzymywaniem napięcia. Sytuacja ta nie tylko dotyczy Ukrainy, ale także Syrii, Mołdawii czy Gruzji. Niemniej jednak nikt nie może prognozować, jakie "mądre" myśli przyjdą do głowy naszych rosyjskich sąsiadów – mówi w rozmowie z WP Łew Zacharczyszyn, konsul Ukrainy w Gdańsku.
– Po wieloletnim przebywaniu na Ukrainie stwierdzam, że jest na tyle nieprzewidywalna, że bardzo trudno stawiać jakiekolwiek wnioski. Sytuacja zmienia się z dnia na dzień i to, co się może wydarzyć, jest absolutnie nieprzewidywalne. Eskalacja konfliktu? Może się coś takiego wydarzyć, ponieważ Rosja nie zamierza odpuścić, jak widać, ale jakie będą tego dalsze konsekwencje, trudno powiedzieć – mówi Piotr Garbacz, filolog ukraiński, redaktor naczelny pisma Wschodnik.pl.
Wybierajmy Ukrainę Zachodnią
Konsul, kierownik konsulatu w Gdańsku, z przekonaniem stwierdza, że teraz na Ukrainie jest bezpiecznie. Ale pod pewnymi warunkami. – Oprócz regionów objętych konfliktem, czyli terenów wschodniej części obwodu ługańskiego i donieckiego, gdzie obowiązuje linia frontu i strefa wojskowa, jest całkiem bezpiecznie – zapewnia Zacharczyszyn.
Garbacz dodaje, że jeszcze kilka lat temu organizowano wycieczki w miejsca "zakazane", czyli takie, w których toczyła się wojna, ale taka moda na ekstremalną turystykę już się na szczęście skończyła.
– Jeżeli więc nikt nie zamierza jechać w stronę terenów okupowanych, a wybierze takie miejsca jak: Kijów, Lwów, Odessa czy inne przepiękne miasta, to nie musi się absolutnie niczego obawiać – podkreśla redaktor naczelny Wschodnika.pl. – Ukraina jest bardzo bezpieczna, nie odczuwa się trwającego konfliktu, poza pewną aurą, bo jednak on trwa i niestety ma ogromny wpływ na społeczeństwo. Natomiast, jeśli chodzi o jakikikolwiek poziom bezpieczeństwa, to muszę powiedzieć, że nie odczuwa się zagrożenia – zapewnia dziennikarz.
– Całym sercem zachęcam do wypoczynku na Ukrainie, bo jest tu pięknie, tanio, a do tego my, Polacy jesteśmy przyjmowani z dużą gościnnością. Ukraińcy, którzy przyjeżdżają do nas, uczą się trochę tej Europy i cywilizują się, wracają do domu i oprócz tej ciężko zarobionej gotówki wynoszą też pozytywne wrażenia a propos naszego kraju i nas samych. W związku z tym my naprawdę jesteśmy tam dobrze postrzegani – słyszę od Piotra Garbacza.
Z nieco innej perspektywy problem napięć na linii Polacy-Ukaraińcy i politykę rządową, przypominającą o naszej trudnej historii postrzega konsul.
– Myślę, że w Polsce bardziej odczuwa się napięcie na linii polsko-ukraińskiej, czasami mieliśmy konflikty na tle pamięci historycznej, ale nie ma to wpływu na nasze podejście do Polski. Zarówno na szczeblu politycznym, jak i społecznym patrzymy na Polskę jak na partnera strategicznego, który wspiera nas, jeśli chodzi o przeciwdziałania wobec Rosji, wsparcie dążenia do Unii i do NATO, i ta linia zostaje. Trzeba też zrozumieć, że w sytuacji konfliktu, który toczy się na naszych ziemiach, to nie jest dobry czas na tematy historyczne, bo ta historia dzieje się u nas tu i teraz. Musimy myśleć o tym, jak obronić własne państwo. Dyskusje historyczne zostawimy na później, gdy rozwiążemy problemy bieżące – tłumaczy Łew Zacharczyszyn. – Chcę podkreślić, że doceniamy Polskę i Polaków jako naród, jako naszych najbliższych sąsiadów, braci, którzy wspierali nas na Majdanie i teraz na arenie międzynarodowej. I to jest mocno zauważane na Ukrainie.
Krym - przestrzegajmy zasad
Jeśli nadal chcemy być dobrze postrzegani przez Ukraińców i nie chcemy trafić na tzw. "czarną listę", musimy pamiętać jeszcze o czymś ważnym. Od czterech lat Krym jest okupowany przez Rosję. I oczywiście można wsiąść w samolot i wylądować w Symferopolu przylatując np. z Moskwy. Ale decydując się na tę drogę – niestety staniemy się persona non grata dla Ukraińców i nie będziemy mogli podróżować po ich kraju.
– Krym jest okupowany przez Rosję, ale nadal pozostaje ukraiński. Odwiedzanie Krymu jest możliwe, ale tylko przez terytorium Ukrainy, według procedury, która do tego upoważnia. Przyjazd na Krym przez terytorium Rosji uznany jest jako wjazd nielegalny. Takie osoby wchodzą w ten sposób w konflikt z prawem ukraińskim i dostają się na listę osób niechętnie widzianych w naszym kraju – informuje Łew Zacharczyszyn.
Z danych, które podała Państwowa Straż Graniczna w Kijowie wynika, że ok. 1,5 tys. cudzoziemcom zakazano wjazdu na Ukrainę za nielegalne wizyty na zaanektowanym przez Rosję Krymie. Wśród osób objętych zakazem jest ponad 100 artystów i działaczy kultury. Za legalne przekroczenie granicy administracyjnej z Krymem Kijów uznaje jedynie wjazd na półwysep przez ukraińskie punkty kontrolne na tejże granicy. Cudzoziemcy, którzy przybywają na Krym od strony Rosji, łamią ukraińskie prawo. Rosja zaanektowała należący do Ukrainy Krym w marcu 2014 r. Stało się to po referendum, które władze Ukrainy i Zachód uznają za nielegalne.
Rosja straszy, ale Ukraińcy uspokajają, że do konfliktu nie powinno dojść. Za którą stroną się opowiadacie? Mieszkacie na Ukrainie? Odwiedziliście ostatnio ten kraj? Dzielcie się z nami swoimi wrażeniami i refleksjami na temat sytuacji za wschodnią granicą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Kupujesz głównie w internecie? Koniecznie zajrzyj na stronę Allegro wyprzedaże.