Zamachowiec i zagorzały nazista pod jednym dachem. Tajemnice i szanse pałacu w Sztynorcie
Mało znany wśród naszych rodaków pałac na Mazurach popadł w ruinę, ale możliwe, że za kilka lat będzie ogromną atrakcją. Niemiecki rząd przeznaczy na jego rewitalizację miliony euro. Co ciekawe, w budynku spotykali się spiskowcy, którzy próbowali zabić Hitlera 20 lipca 1944 r.
16.08.2019 | aktual.: 16.08.2019 19:35
– Teraz pojawiła się realna szansa na odbudowanie zabytku, dzięki zabiegom Polsko-Niemieckiej Fundacji Ochrony Zabytków Kultury. Pałac położony jest na szlaku Wielkich Jezior, w niewielkiej odległości do Wilczego Szańca. Nieopodal jest marina. Pałac wciąż stoi i powoli odzyskuje blask – informuje w rozmowie z WP pani Majka.
"Kto ma Sztynort, ten ma Mazury" – mawiał Ignacy Krasicki. Polak był stałym gościem Lehndorffów, którzy w tej miejscowości mieli siedzibę rodu i okazały pałac. Podczas II wojny światowej zatrzymał się w nim zagorzały nazista - Joachim von Ribbentrop. Nie zauważył, że blisko niego regularnie spotykali się spiskowcy, którzy chcieli zgładzić Adolfa Hitlera.
Podwójne życie, podwójna gra
‒ Joachim von Ribbentrop, minister spraw zagranicznych III Rzeczy, stwierdził, że powinien zamieszkać w prestiżowym, eleganckim miejscu, żeby móc przyjmować gości, ambasadorów z Japonii czy innych krajów współpracującymi z Niemcami. Nie chciał prowadzić z nimi poważnych rozmów w baraku czy w bunkrze, jak Hitler w Wilczym Szańcu ‒ opowiada Wojciech Wrzecionkowski, przewodniczący Polsko-Niemieckiej Fundacji Ochrony Zabytków Kultury. ‒ Jedno skrzydło pałacu zarekwirowano więc na potrzeby ministerstwa. Lehndorffowie nie mieli wyjścia, musieli się zgodzić.
‒ Mamy więc taką sytuację. Pod jednym dachem mieszkał zagorzały nazista Joachim von Ribbentrop i zamachowiec Heinrich Graf von Lehndorff-Steinort. Co więcej, inni spiskowcy regularnie przyjeżdżali na spotkania do pałacu – zdradza kulisy słynnego zamachu na Hitlera, który miał miejsce 20 lipca 1944 r. – Pisze o tym w biografii Antje Vollmer pt. "Podwójne życie". Autorka tej książki była wiceszefową Bundestagu z ramienia Zielonych. Odwiedziła kiedyś Sztynort, mogłem poznać ją osobiście. Bardzo sympatyczna, skromna osoba. A jej dzieło cieszy się ogromną popularnością w Niemczech. To prawdziwa perełka ‒ opowiada pan Wojciech.
O planie zaś zamachu dyktatora III Rzeczy opowiada film "Valkiria". W rolę Clausa von Stauffenberga, niemieckiego pułkownika, który podłożył bombę podczas narady dowódców, wcielił się Tom Cruise.
Stauffenberg podczas walk w Afryce Północnej został poważnie ranny. Stracił lewe oko, prawą dłoń i dwa palce u lewej dłoni, ale już wcześniej stracił wiarę w działania nazistowskiej armii i Hitlera. "W korpusie oficerskim panuje ogólna odraza do popełnianych przez nazistów przestępstw, zabójstw cywilów, torturowania i głodzenia jeńców, masowych straceń Żydów. Moim obowiązkiem nie jest już ratowanie kraju, ale ratowanie istnień ludzkich" – pisał w swoim dzienniku Stauffenberg. I od tych słów zaczyna się film.
Zaangażowanie się więc w spisek mający na celu zamordowanie Hitlera oraz przejęcie władzy było naturalną konsekwencją utraty wiary w działania Führera i podległej mu armii. 20 lipca 1944 r., pisząc w wielkim skrócie, w Wilczym Szańcu udało się pułkownikowi uzbroić tylko jeden ładunek i choć doszło do wybuchu i cztery osoby poniosły śmierć na miejscu – Hitler ze zdarzenia wyszedł niemal bez uszczerbku.
– Uznał to za znak, że jest nieśmiertelny. I wtedy zaczęło się polowanie na innych zamachowców. Lehndorf najpierw zdążył uciec przez okno, ale niestety został złapany. Dwukrotnie (w Sztynorcie i w Berlinie) uciekał w drodze do więzienia. Stracono go 4 września. Do dzisiaj nie wiadomo, gdzie jest jego grób. Prawdopodobnie naziści spalili jego zwłoki, a prochy rozsypali. Rodzina też nie zna miejsca pochówku. Obok pałacu umieszczono symboliczną tablicę, upamiętniającą jego tragiczną śmierć. Męczeńską – można powiedzieć – opowiada Wrzecionkowski.
Jego żona Nina trafiła do obozu pracy, a cztery córki do domu dziecka prowadzonego przez SS. Po wojnie tułały się pomiędzy obozami dla uchodźców i znajomymi. Jedna z nich, Vera, pracująca pod pseudonimem Veruschka, zaczęła w latach 60. karierę modelki. W szczytowym momencie swej kariery zarabiała 10 tys. dol. dziennie. Wystąpiła nawet u Antonioniego w filmie "Powiększenie". Zagrała w nim samą siebie. W "Casino Royale" wcieliła się w postać hrabiny Wallenstein.
Po 64 latach zobaczyła swój rodzinny dom
Gdy w 2008 r. stanęła przed pałacem w rodzinnych stronach, głos jej się załamał. "Ratuj mnie" – mówiła córka ostatniego właściciela Sztynortu. –To był wzruszający moment, jakby dom był kimś żywym, błagającym o pomoc. Tyle przetrwałem – zdawał się mówić, nawet narodowy socjalizm, teraz mi pomóż. Chciałabym, żeby w Sztynorcie coś się działo, by stał się miejscem kultury i spotkań – mówiła na łamach Mojemazury.pl.
Vera w rodowej siedzibie mieszkała do 1944 r. Wówczas majątek, który od XV w. należał do rodziny Lehndorffów został zarekwirowany i trafił do Ribbentropa.
Gdy do Prus Wschodnich wkroczyli Rosjanie, pałac ocalał, ale wyposażenie wnętrz rozproszyło się po świecie. Pałac po wojnie został siedzibą PGR-u, a po transformacji został sprzedany w prywatne ręce i mimo zobowiązań nowych właścicieli, niszczał. Aż wreszcie spółka Tiga Yacht & Marina, bojąc się zarzutów prokuratorskich, przekazała pałac Polsko-Niemieckiej Fundacji Ochrony Zabytków Kultury bezpłatnie.
Kompletna ruina
– Przejęliśmy ten obiekt w 2009 r. w strasznym stanie, w stanie kompletnej ruiny. Początki były bardzo trudne. Gdy architekt chciał zrobić plany, to został zawieszony na linach jak alpinista, ponieważ wejście do pałacu w tamtym czasie groziło kompletnym zawaleniem i istniało ryzyko, że człowiek mógłby nie przeżyć – opowiada Wrzecionkowski.
– Gdyby nie nasza fundacja, tego pałacu już by nie było. Zabezpieczyliśmy mury, naprawiliśmy dach, potem udało nam się przymocować wieżę do pałacu. Ale najbardziej cieszymy się, że otrzymaliśmy pół miliona euro z Bundenstagu. Po trzech latach udało się ich przekonać, żeby zainwestowali w ten pałac, bo to przecież perełka na Mazurach – cieszy się przewodniczący zarządu. – Uzyskaliśmy też zapewnienie, że przez następne 10 lat Niemiecki Sejm Federalny będzie nam wypłacał co najmniej kwotę pół miliona euro rocznie, żeby doprowadzić ten obiekt do dawnej świetności.
Prezes cieszy się z każdej złotówki, którą fundacja otrzymała na renowację obiektu. Wspomina, że olsztyński konserwator wsparł inicjatywę kwotą 20 tys. zł. – Może to niewiele, ale konserwator na całe województwo dysponuje kwotą pół miliona zł – słyszę. Ministerstwo kultury i dziedzictwa narodowego przeznaczyło 150 tys. zł dofinansowania.
– Na remont i zagospodarowanie pałacu potrzeba ok. 30-40 mln zł – mówi Wrzecionkowski. – Jeśli Bundestag utrzyma dofinansowanie na poziomie 2 mln zł rocznie to myślę, że w perspektywie 10 lat zdołamy odbudować pałac, bo do tej kwoty dochodzą jeszcze pieniądze z ministerstwa czy innych źródeł. To pierwszy taki rok, kiedy otrzymaliśmy ponad 2,5 mln zł na renowację. Nigdy tak jeszcze nie było – nie ukrywa satysfakcji.
Obecnie trwają w obiekcie prace konserwatorskie. W tym roku fundacja planuje wyremontować skrzydło, w którym mieszkał Ribbentrop. Jeszcze w 2019 r. w odnowionym skrzydle otwarta zostanie informacja turystyczna.
Co potem, gdy pałac odzyska swoją świetność?
– Na pewno powstanie muzeum. Niewykluczone, że szlachty pruskiej, bo nie ma takiej instytucji na naszym terenie. Rodzinie Lehndorffów udało się odzyskać sporo przedmiotów, które były przechowywane w Niemczech i część z nich trafi tutaj. Na pewno część obiektu zostanie przeznaczona na hotel, restaurację czy kawiarnię. Wiadomo, że po renowacji pałac musi żyć, a po drugie musi się z czegoś utrzymywać – mówi przewodniczący zarządu.
– Prowadzimy też rozmowy z marszałkiem województwa, żeby stworzyć w tym miejscu muzeum państwowe, wówczas nie musielibyśmy się martwić o dochody. Ale to jest przyszłe niepewne. Na razie więc koncentrujemy się na tym, aby pałacowi przywrócić świetność, a potem będziemy dążyć do tego, żeby sam na siebie zarabiał – zapewnia Wrzecionkowski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl