Zamek w Bobolicach. Turyści "widzieli Białą Damę"
Kamienie! – krzyczy Ela. – Historia! – przekrzykuje ją Ola. Dzieci z Rzeszowa spędzają właśnie końcówkę wakacji na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i wraz z całą grupą przybyły pod zamek Mirów. Szlak Orlich Gniazd nie robi na nich wrażenia. – Ale ruiny – zanosi się śmiechem Tomek. A jakie wrażenie robi na turystach zamek w Bobolicach?
Czy na wszystkich nie robi wrażenia? – Co dwa lata robimy objazd szlakiem zamków – słyszę od małżeństwa z Dzierżoniowa z Dolnego Śląska. – Poprzednio byliśmy na Pomorzu, dziennie przemierzaliśmy 200-300 km – słyszę od Dariusza Krysztofiaka, który na co dzień pracuje jako strażak. – To był bardzo udany wyjazd – słyszę.
Zamek w Będzinie i Bobolicach – perełki
– Jeszcze pojedziemy do zamku w Olsztynie i będziemy uciekać. Przed chwilą byliśmy w zamku w Bobolicach. Bajkowo wygląda – zachwyca się pan Darek.
– Jakie jeszcze widzieliśmy? – zastanawia się. Bąkowiec, Ogrodzieniec, Będzin, Lipowiec, Tyniec, Pieskowa Skała, Ojców, Będzin, Krzyżtopór – wymienia strażak. – Stworzyliśmy taką trasę, żeby móc zobaczyć zamki i ruiny w jak największej okazałości.
Zobacz też: Wieża widokowa w Krynicy Zdroju już otwarta. "Widoki są nieziemskie"
– Chyba najbardziej podobał nam się zamek w Będzinie i Bobolicach – dodaje żona, pani Anita, pielęgniarka. – Dowiedzieliśmy się, że Będzin został zrewitalizowany przez hrabiego Raczyńskiego, a w Bobolicach przez senatora Laseckiego i jego rodzinę. Dobra robota.
A wiedzą państwo, że zamek w Mirowie ma być również zrewitalizowany? – dopytuję. – Czy to dobry pomysł?
– Ruiny też mają swój urok. Można się poczuć trochę jak w filmach grozy – mówi pani Anita.
– Ale na pewno człowiek więcej zyska, gdy może zobaczyć, jak obiekt naprawdę wyglądał – zauważa pan Darek.
– A może to niepatriotyczne, że się rewitalizuje takie obiekty? Może jednak trzeba by zostawić te ruiny w takim stanie, w jakim są? Może to byłoby lepsze dla historii? – dopytuję.
– Historii trzeba się uczyć z książek – odpowiada mi krótko strażak. – A czy zamek rewitalizuje Rosjanin, Mołdawianin czy Niemiec – nie ma to dla mnie znaczenia. Jeśli zrobi to zgodnie z epoką i pięknie – to mi to nie przeszkadza – zauważa. – Choć oczywiście dobrze się stanie, jeśli obiekt trafi w polskie ręce i Polak go odrestauruje – dodaje po chwili zastanowienia.
Ponad 80 proc. internautów za odbudową
Zamek w Mirowie w czasach świetności miał ok. 400 m kw., sześć komnat i sześć izb, ale za to trzy dziedzińce i wieżę bramną z zapadnią, a także dwie klatki schodowe. Niegdyś był strażnicą i należał do króla Kazimierza Wielkiego, później trafił w ręce możnego rodu Myszkowskich, których do nazwiska i herbu przyjęli książęta Gonzaga. Od 2004 r. należy do rodziny Laseckich. Przez ostatnie kilkanaście lat trwały prace badawcze, archeologiczne, architektoniczne i dendrologiczne. Do współpracy zostali zaproszeni najlepsi specjaliści i gdy uzyskano wszelkie zgody, przystąpiono do prac budowlanych. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za 3-4 lata rewitalizacja zostanie ukończona.
– Zamek Mirów nie będzie odrestaurowany tak, jak obiekt w Bobolicach, ponieważ podczas prac archeologiczno-architektonicznych nie do końca udało się zrekonstruować bryłę dachu, dlatego będzie to zamek niekompletny – tłumaczy Jarosław W. Lasecki. – Surowy, średniowieczny. Nie będzie dachu, zamiast niego zbudowane zostaną tarasy widokowe, z których będzie można podziwiać widok na Grzędę Mirowsko-Bobolicką.
– Turyści będą mogli dostrzec różnicę, odwiedzając najpierw w pełni odrestaurowany zamek w Bobolicach, a następnie surowy w Mirowie, w którym dodatkowo powstanie multimedialne muzeum, żeby każda osoba odwiedzająca to miejsce mogła pobudzić swoją wyobraźnię i zmierzyć się z przeszłością na swój własny sposób – opowiada senator.
W Mirowie jak na razie są ruiny, pozostałości po warowni. Na teren obiektu obowiązuje zakaz wstępu. O tym, czy rewitalizować ten obiekt, czy pozostawić go w takim stanie, w jakim jest, senator zapytał mieszkańców w dedykowanej ankiecie na Facebooku. Ponad 80 proc. opowiedziała się za odbudową.
Do Bobolic przyjeżdżają tłumy
Zamek Bobolice położony ok. 1,5 km od Mirowa jest okazały. Dumnie spoczywa na skałach i przyciąga tłumy turystów. Można nawet powiedzieć, że teraz tętni życiem bardziej niż w średniowieczu. Rocznie odwiedza go 220 tys. osób, z których 70 tys. kupuje bilet i wchodzi do środka.
Od powierzchni ziemi do szczytu baszty zamek wznosi się na ponad 40 m. Wrażenie monumentalności potęguje jeszcze wzgórze, na którym stoi budowla. Trudno uwierzyć, że wszystkie komnaty, izby, kaplica, klatka schodowa i pomieszczenia wieży zajmują tylko 350 m kw. To 17 pomieszczeń. Największa z nich jest sala jadalna położona na pierwszym piętrze.
Obecny kształt zamku w Bobolicach to ok. 11 lat zaangażowania senatora Jarosława Laseckiego i jego rodziny, którzy w realizację marzenia zainwestowali miliony.
– Król Kazimierz Wielki wybudował ten zamek w dwa lata, a my rewitalizowaliśmy go w 11. Wielu ludzi uważało mnie wówczas za osobę, która postradała zmysły. "A jakiś tam wariat" – mówili. Tylko ludzie tak długo uważani są za wariata, aż udowodnią, że uda im się zrealizować pomysł, który mieli i wtedy to się nazywa wizja – podkreśla.
– Udało mi się pokazać, że naprawdę trzeba łamać pewne stereotypy. A zostawianie ruin to jest w pewnym sensie oddawanie hołdu najeźdźcy, który doprowadził taki obiekt do zniszczenia. To tak jakbyśmy stawiali mu pomnik. Ja się z tym nie zgadzam. Uważam, że mamy przepiękną historię – opowiada Lasecki.
– Król Kazimierz Wielki był jednym z potężnych władców w średniowieczu i w Europie i powinniśmy pokazywać, że zrobił rzecz genialną, wybudował prawie 50 zamków od Krakowa do Krzepic za Częstochową i stworzył tym samym świetną linię obrony. Tylko że dzisiaj nikt o niej nie mówi. Wszyscy wiedzą, co to jest linia Maginota, natomiast nikt nie wie, co to jest linia Kazimierza Wielkiego. To był wtedy tak naprawdę pierwszy telegraf, bo z zamku w Krakowie można było przekazywać sygnałami świetlnymi informacje aż do Częstochowy na Jasną Górę – dodaje senator.
Zamek Bobolice stał się największą atrakcją turystyczną regionu. U jego podnóża powstał hotel i restauracja.
– Tak jak kiedyś zamki miały swoje gospodarcze zaplecze u podnóża warowni, tak dzisiaj hotele i restauracje pełnią tę nową funkcję, po to, żeby ten obiekt żył jak zamek, żeby turysta mógł do niego wejść i zobaczyć, jak mogły wyglądać średniowieczne budowle – zapewnia pan Jarosław.
W letnim ogródku tuż przy restauracji słyszę rozmowę w języku angielskim.
– Dwa razy do roku odwiedzamy rodzinę. Czasem przyjeżdżamy samochodem, dziś przyjechaliśmy na dwóch kółkach – mówi Ela, która pochodzi z Żarek i od ponad 17 lat pracuje za granicą. – W 2000 r. skończyłam studia, geologię. I niestety w tym samym roku zamknięto kopalnię, a ponieważ w mojej rodzinie nie było żadnych korzeni górniczych, postanowiłam wyjechać. I dobrze mi tam.
Jakie było wrażenie jej partnera, gdy po raz pierwszy pokazała mu Bobolice?
– Wiesz, pochodzę z Anglii, z Londynu, więc piękna architektura jest dla mnie czymś normalnym, ale gdy po raz pierwszy przyjechałem tutaj z Elą, byłem kompletnie zaskoczony. Ten zamek jest zjawiskowy. I teraz to już nasz rytuał. Gdy tylko jesteśmy w Polsce, musimy tu przyjechać – mówi Tim, partner Polki.
Tak, to prawda. Zamek tętni życiem. Wiem, o czym mówię, bo ledwo znalazłam wolny nocleg w hotelu. Jedna z firm budowlanych zorganizowała tu imprezę integracyjną.
– Wieczór był tak udany, że niektórzy zobaczyli nawet Białą Damę – żartuje pani na recepcji.
– Kogo? – dopytuję.
– To nasz duch, który krąży po zamku. Według legendy to niewierna narzeczona, która została zamurowana żywcem w tunelu i wciąż nie daje o sobie zapomnieć – słyszę.
Mijam inżynierów, nie pytam, czy widzieli Białą Damę. Interesuje mnie, czy dobrze się bawili i nad czym pracują.
– Nad szklanymi domami – rzuca jeden z nich.
No tak – myślę sobie. Jedni budują szklane domy, a inni odbudowywują królewskie zamki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl