Wyspa na weekend - Bornholm

Bywa nazywany Majorką Północy i nie ma w tym zbyt wiele przesady. Aż trudno uwierzyć, że to nasz Bałtyk, a Bornholm leży raptem sto kilometrów od naszego Kołobrzegu. Wszystko jest tu jednak inne: pogoda pełna słońca, skandynawski porządek na każdym kroku i mozaika kolorów niczym w Toskanii albo Prowansji.

Wyspa na weekend - Bornholm
Źródło zdjęć: © sxc.hu

19.11.2009 | aktual.: 09.05.2013 15:15

Bywa nazywany Majorką Północy i nie ma w tym zbyt wiele przesady. Aż trudno uwierzyć, że to nasz Bałtyk, a Bornholm leży raptem sto kilometrów od naszego Kołobrzegu. Wszystko jest tu jednak inne: pogoda pełna słońca, skandynawski porządek na każdym kroku i mozaika kolorów niczym w Toskanii albo Prowansji.

Przez cienką warstwę chmur przebija blada tarcza słońca. Rozproszone światło kłuje w oczy. Miasteczko wygląda intrygująco i dziwnie, ale jednak przyjaźnie. W ogrodach przed kolorowymi domami kwitną malwy, ciepłe powietrze pieści twarz, a turkus morza zachęca do kąpieli.
Bez względu na to, w którą stronę wyspy ruszysz, zawsze będziesz nie dalej niż 15 km od wybrzeża. Dlaczego? Bornholm ma zaledwie 588 km², można objechać go samochodem w jedno popołudnie. Sagi mówią, że Bóg tworząc Bornholm, zebrał z okolicznych krajów to, co najlepsze i wrzucił do morza. Są tu klify i skały na północy, szerokie białe, piaszczyste plaże na południu, a stare lasy, które kryją tajemnicze menhiry i kurhany, pokrywają jedną piątą powierzchni wyspy.
Gdy wchodzisz do tutejszych skansenów, wydaje Ci się, że to żyjące, zamieszkane wsie: krzątają się po nich ludzie ubrani w tradycyjne stroje, wykonują codzienne prace, jak ich przodkowie wieki temu. W niektórych chatach po zmroku podobno straszy... Zresztą – cały kraj jest przepełniony magicznym klimatem.
Jedno popołudnie to jednak zdecydowanie za mało, by zachować w pamięci wizytę na Bornholmie. Słyszałam o wędrowcach, którzy w ciągu dwudziestu sześciu godzin przeszli wyspę dookoła, lecz aby dokładnie poznać jej urok potrzeba przynajmniej kilku dni i dorze mieć rower. Bornholm szczyci się świetną infrastrukturą oraz siatką ścieżek rowerowych, prowadzących dookoła wyspy i przez jej środek. Dlatego co roku przyjeżdżają tu tysiące turystów na dwóch kółkach. Oczywiście – drogą morską. Przypływa też na Bornholm wiele jednostek, które opływają wyspę, zawijając od portu do portu. W każdej przystani kotwiczy mnóstwo niewielkich kolorowych łajb, hipnotyzując swym urokiem przybyszów.
Bornholmczycy w przeszłości wielokrotnie znajdowali się pod panowaniem Szwecji, teraz formalnie są Duńczykami, ale nie stracili własnej tożsamości. Są dumni z języka i na każdym kroku podkreślają swoją odrębność.

Dla koneserów
Z każdym rokiem przybywa turystów odwiedzających wyspę, więc mieszkańcy starają się uatrakcyjnić ich pobyt. Powstają tematyczne gospodarstwa agroturystyczne, otwierane są nowe restauracje, muzea i galerie, w któ- rych mistrzowie rękodzieła wystawiają swe prace. We wszystkim Bornholmczycy starają się przemycić odrobinę tradycji, unikają komercji. Miłośników dobrej kuchni ucieszy wiadomość, że nie ma na całej wyspie McDonald’sa. Za to słynna bornholmska kuchnia bogata w ryby i owoce morza zadowoli najbardziej wybrednych. Najlepiej zacząć od potrawy symbolu – „Talerza miłości”. Na ceramice w kształcie serca pysznią się bornholmskie specjały, m.in.: śledź z wysp Christiansona, wędzony łosoś, peklowana gęsia pierś i pasztet z gęsi oraz ser bornzola, który dwukrotnie zdobył miano najlepszego na świecie. Wszystko razem – palce lizać!

Bornholmer rządzi!
Nad nadmorskimi wsiami górują białe kominy tradycyjnych wędzarni ryb. Adaptowane na potrzeby restauracji i barów zwykle są pełne i gości, i tubylców. Można w nich posmakować świeżo przygotowanych śledzi zwanych bornholmerami, które wiszą rzędem na drągu i kuszą złocistym kolorem. O określonych godzinach można podpatrzyć pracę wędzarzy: wyciągają z pieców uwędzone ryby i wkładają świeże. Buchający z paleniska ogień rozjaśnia mroczne wnętrza restauracji, a specyficzny aromat dymu unosi się w powietrzu i zaostrza apetyt.
Ryby wypadałoby popić lokalnym piwem lub winem – największa duńska winnica znajduje się właśnie na Bornholmie! Wyrazem najwyższego dla niej uznania jest to, że tutejsze wina wędrują na królewski stół i to przy okazji ważnych uroczystości.
Kominy wędzarni nie są wysokie, a mimo to górują nad domostwami. To dlatego, że obowiązuje 50-letni zakaz budowania domów wyższych niż trzypiętrowe. A to dlatego, by zachować jednakowy styl budownictwa na całej wyspie. Także charakterystyczne kościoły rotundowe, które w czasach wojen pełniły rolę obronną, „holenderskie” wiatraki, nowe domy i punkty widokowe nie prze­kraczają umownej wysokości. Nawet rozległe ruiny zamku Hammershus, wpisują się w te ramy. O Hammershus należy wspomnieć przez wzgląd na jego rozmiary: był największym zamkiem średniowiecznym w Skandynawii. Lata jego świetności minęły wieki temu. Gdy nie spełniał już funkcji obronnych, przekształcono go w koszary, a później – więzienie. Po całkowitym opuszczeniu przez rezydentów, jego cegły posłużyły jako budulec przy powstawaniu okolicznych domostw. Teraz, opustoszały i ponury, zaprasza miłośników spacerów i entuzjastów spotkań z... duchami.
* Pokojowi wikingowie*
Po prawdziwych wikingach zostało niewiele. Gamleborg, główna twierdza Bornholmu, zamek królewski w lesie Almindingen i wielki kamień runiczny Brogardsstenen, który przez pewien czas swojej historii stanowił fragment mostu nad strumieniem Bagge. Szczególną uwagę zwraca sadyba Værfeldtsgård – gospodarstwo zamieszkałe przez parę starszych ludzi, którzy sami siebie nazywają „pokojowymi wikingami”. Odziani w długie szaty, przepasani rzemieniami, w skórzanych łapciach własnej roboty, oprowadzają przez kolejne pomieszczenia swojego domostwa. Pozwalają przymierzyć zbroję, upiec na palenisku chlebki według starej receptury, posmakować wysokoprocentowych trunków z domowej piwniczki. Opowiadają o życiu i zwyczajach dawnych wikingów. Sami zajmują się wyrobem replik biżuterii i narzędzi.

Magia i sztuka
Niesamowite wrażenie wywołują menhiry w Louisenlund – 51 megalitów z epoki brązu, stojących między wiekowymi drzewami. Przy odrobinie wyobraźni zobaczyć tu można we mgle pogańską wiedźmę zrywającą w tańcu zioła i leśne kwiaty, by upleść z nich wianek...
W Bornholms Museum w miejscowości Ronnea jedną z ważniejszych kolekcji (liczy około 2500 sztuk!) jest zbiór starogermańskich figurek ludzi wielkości pocztowego znaczka, a zrobionych z cienkiej złotej blachy. Jedna z nich przedstawia postać odzianą w coś, co przypomina kosmiczny skafander, a przecież pochodzi z IV wieku.
Bornholmczycy twierdzą, że ich flaga jest najstarsza na świecie. Wywieszają ją na przydomowych masztach z okazji ważnych uroczystości, takich jak urodziny, chrzty, czy z okazji wizyty gości z dalekich stron. Pozostawienie flagi na maszcie po zachodzie słońca przywołuje ponoć złe duchy. Za to proporczyki w barwach flagi wiszą całą dobę i okrągły rok – pokazują kierunek wiatru i informują, że dom jest zamieszkały.
Deszczowy dzień można spędzić w Natur Bornholm zwanym Kluczem Bornholmu. To największe duńskie centrum przyrodniczo-edukacyjne, w którym w prosty sposób gospodarze zapoznają turystów z najważniejszymi danymi geologiczno-geograficznymi wyspy i jej obecnym przyrodniczym kształtem. Zwraca uwagę architektura obiektu i... wszędobylskie kozy biegające po otoczeniu centrum – wypielęgnowanych trawnikach i wystających tu i ówdzie skałkach.
* Żywa wyspa*
Prawdziwym rarytasem są pokazy sokolnictwa na farmie niedaleko Nyker. Półtoragodzinne przedstawienie prowadzone jest z udziałem kilkunastu różnych gatunków ptaków: sów, pustułek, rarogów, puchaczy, myszołowów, orła bielika amerykańskiego i sępa płowego. Drapieżcy zabawnie skaczą po ziemi, odlatują i przylatują na zawołanie, pikują, wywijają ewo- lucje nad głowami rozlokowanej na trawie publiczności, a potem dostojnie przechadzają się między widownią, podkradając smakołyki.
Równie fascynujące jest podpatrywanie mew i kormoranów, ale tym razem w naturze, na najbardziej na północ wysuniętym skrawku wyspy – granitowym masywie Hammeren. Zakątek przyciąga nie tylko ze względu na siedliska ptaków. Zapierające dech w piersiach klify (najwyższy spada pio- nową ścianą do morza z wysokości 80 m), rozległe wrzosowiska, granitowy kamieniołom z XIX w. i malownicza 20-metrowa skała Jons Kapel, oderwana od lądu, ale połączona kamienistą plażą, do której prowadzi sto osiem schodów – to trzeba zobaczyć na własne oczy. Rozwrzeszczane ptasie towarzystwo cichnie o zachodzie. Słońce najpierw zlewa się ze swoim odbiciem w morzu, niebo i woda co minutę zmieniają odcień, jakby szalony artysta rozlewał na nich co chwila inne farby, złocista kula stopniowo tonie, aż wreszcie znika za horyzontem.

Jak dojechać?

Świnoujście- Ronne (Bornholm)
Prom pasażersko-samochodowy kursujący w okresie od 04.07..2008 do 29.08.2009. Czas podróży ok. 5,5 godziny.

Przykładowe ceny biletów w jedną stronę:
Pasażer: 159 zł , dodatkowa opłata za miejsce w kabinie od 53 zł. Dzieci poniżej 7 lat bezpłatnie
Samochód + kierowca
: 357 zł
Samochód + 5 pasaż.: 648 zł

  • Zniżka dla posiadaczy kart: EURO<26.

Polska Żegluga oferuje również rejsy wycieczkowe do Kopenhagi, przejazd przez Most Oresund, wycieczki tematyczne takie jak „Królewska Kopenhaga”, Szlakiem duńskich zamków”.
* Informacja i rezerwacja:*
Biura Polferries na terenie całego kraju oraz wszystkie większe biura podróży.

Noclegi:

Podajemy przedziały cenowe dla kategorii hoteli, za pokój dwuosobowy ze śniadaniem:
Kategoria 1 gwiazdka: do DKK 499
Kategoria 2 gwiazdki: DKK 500 - 799
Kategoria 3 gwiazdki: DKK 800 - 999
Kategoria 4 gwiazdki: DKK 1000-1399
Kategoria 5 gwiazdek: DKK 1400-1599
Kategoria sześć gwiazdek: ponad DKK 1600

1 DKK = 0,54 PLN

Wszystkie ceny zawierają podatek VAT (25%) oraz obsługę (15%). W większości hoteli w cenę wliczone jest śniadanie. Prosimy pamiętać, że podane ceny pokoi to przykładowe poziomy cenowe.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)