Adrienne i Andrew McDermott – jak łączyć pracę z podróżami
Z roku na rok przybywa ludzi, którzy swoje zawodowe obowiązki wykonują na odległość. Taka praca otwiera przed ludźmi zupełnie nowe perspektywy. Jedną z nich jest opcja podróżowania po świecie właściwie bez przerwy. Skorzystało z niej amerykańskie małżeństwo, które twierdzi, że takich jak oni będzie przybywać.
Zdalne wykonywanie obowiązków jest coraz powszechniejsze. Wprawdzie takie rozwiązanie nie zawsze wszystkim odpowiada w równym stopniu – wymaga bowiem dobrej organizacji czasu, a czasami oznacza, że choć fizycznie nie chodzi się do pracy, to jest się w niej tak naprawdę cały czas. Z drugiej strony coraz więcej osób, które korzystają z takiej możliwości, dostrzega pozytywy. Jednym z nich jest szansa realizowania swoich pasji podróżniczych. Kiedyś możliwość poznawania świata na okrągło dana była tylko wybrańcom. Dziś ludzi, którzy jeżdżą po świecie i jednocześnie cały czas normalnie pracują, przybywa. Wielu z nich swoim sposobem na życie chętnie dzieli się ze światem, inspirując do podobnego działania kolejnych.
Wśród osób, które przekonały się do funkcjonowania w taki sposób, znajduje się małżeństwo McDermottów. Adrienne oraz Andrew przez lata pracowali zza biurek w Nowym Jorku i San Francisco, spędzając za nimi – jak sami przyznają – stanowczo zbyt wiele czasu. Jak dodają, lubili życie w tych amerykańskich metropoliach, ale coraz bardziej dawała im się we znaki rutyna. To właśnie dlatego w 2014 r. zdecydowali się zamienić wygodne fotele w biurze na plecaki. Uznali, że zadania, które wcześniej realizowali w korporacyjnych murach, równie dobrze mogą wykonywać na odległość. Małżeństwo cały czas działa w branży reklamowej, a równocześnie pracuje też nad wprowadzeniem własnej marki ubrań.
Od trzech lat jeżdżą po świecie, co rusz poznają nowe miejsca, a jednocześnie wciąż normalnie pracują na pełen etat. Początkowo zakładali, że podobne rozwiązanie wdrożą na próbę. System się jednak sprawdził. Dziś w wywiadach przyznają, że nie wiedzą, kiedy wrócą do dawnego, „normalnego” życia, o ile to w ogóle nastąpi. Stwierdzili, że nawet pojawienie się potomstwa nie skłoni ich do porzucenia realizowanej przez nich obecnie filozofii. Dodają, że jeżdżenie po świecie sprawia im nie tylko wielką frajdę, ale jest też praktyczne i pożyteczne. Jedną z zalet działania McDermottów jest bowiem... oszczędzanie pieniędzy. Nigdy wcześniej nie odkładali tak dużo środków, jak teraz. Jak to możliwe? Jak tłumaczy para, która często określa się mianem koczowników, w wielu miejscach na świecie życie jest po prostu znacznie tańsze niż w amerykańskich metropoliach.
Adrienne oraz Andrew przyznają, że mogliby oszczędzać jeszcze więcej, ale wykonywanie obowiązków zawodowych w trakcie podróży sprawia, że na niektóre rzeczy nie mogą sobie pozwolić. Niemożliwe jest np. podróżowanie autobusem przez 30 godzin bez przerwy czy spanie na lotniskach. Dzięki temu oszczędzaliby wprawdzie na noclegach, ale nie mogliby wówczas dostosować harmonogramu do klientów i pracodawców. Muszą też być wypoczęci, by na bieżąco realizować swoje zobowiązania. Często wybierają więc hotele zamiast tańszych hosteli. Kluczowa jest dla nich cisza oraz jakość połączenia internetowego. Dodają, że mimo kosztownych warunków, jakie czasami muszą spełniać, w większości krajów świata i tak są w stanie utrzymać się za 100 dol. dziennie, włączając w to zakwaterowanie i wyżywienie. Nie odmawiają sobie przy tym korzystania z atrakcji, a z punktu "A" do punktu "B" przemieszczają się najczęściej drogą lotniczą. Dlatego nie zaliczają się raczej do ekonomicznych podróżników.
Ostatnie trzy lata były dla nich czasem pełnym wrażeń. Przez ten czas żyli wśród Masajów w Kenii, pomieszkiwali w slumsach w Delhi w Indiach, odwiedzili też: Peru, Brazylię, Argentynę, Urugwaj, RPA, Tanzanię, Turcję, Wielką Brytanię Egipt, Mjanmę, Tajlandię, Indonezję, Kolumbię, Maroko, Hiszpanię, Włochy, Chorwację, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Rwandę, Namibię, Lesotho, Zimbabwe i Mozambik – informował "Forbes". Obecnie znów przebywają w Tanzanii. W najbliższym czasie planują wyjazd do Ugandy i Etiopii. Już dziś są podekscytowani na myśl o kolejnych przygodach. Starają się jednak nie wybiegać w przyszłość za daleko.
Para w każdym miejscu stara się spędzać przynajmniej miesiąc. To według nich minimum, by moc powiedzieć, że zna się dane miejsce, poznać ludzi, którzy je zamieszkują i nawiązać z nimi więź. W tym czasie można już dowiedzieć się czegoś o lokalnej kulturze, znaleźć ulubioną knajpę czy zawrzeć nowe znajomości.
Podróżnicy twierdzą, że z czasem ludzi takich jak oni będzie przybywać. Będzie się to działo stopniowo, wraz ze zmianą podejścia firm, które coraz częściej będą umożliwiać pracownikom zdalne wykonywanie obowiązków. Oczywiście potrzebna jest też zmiana w sposobie myślenia samych ludzi. Aby zacząć żyć w taki sposób, konieczna jest odwaga i determinacja. Ale kiedy już ktoś się przekona do takiego stylu życia, trudno mu będzie przestać.