Areszt zamiast wakacji. Trafiła do celi za niezapłacony mandat
Udając się w podróż poza strefę Schengen, lepiej sprawdzić, czy uregulowało się wszystkie mandaty. Przekonała się o tym na własnej skórze Polka, która wybierała się na wakacje do Singapuru. Przez dług wobec państwa nie opuściła kraju i z lotniska trafiła prosto do aresztu.
14.12.2017 | aktual.: 14.12.2017 11:30
Anna Gliszczyńska wyjaśnia, że wszystko szło zgodnie z planem do momentu kontroli paszportowej na warszawskim lotnisku Chopina. Pracownik po zweryfikowaniu dokumentów wezwał straż graniczną, a ta po przybyciu poinformowała kobietę, że ma dług wobec państwa w wysokości 100 zł. Gliszczyńska była zaskoczona i tłumaczyła, że nie miała świadomości zadłużenia.
Zaniepokojony sytuacją mąż zadzwonił do pani Anny z pokładu samolotu chwilę przed startem. Ta wyjaśniła, że jest w areszcie i na pewno nie poleci. Jak później przyznała, mogła zapomnieć o mandacie, jednak nigdy nie przypuszczała, że z tego powodu wyląduje w celi.
Mieszanka Gliwic chciała uregulować mandat, jednak zgodnie z procedurami nie mogła tego zrobić, a jedyną szansą szybkiego wydostania się z aresztu było dostarczenie oryginału potwierdzenia opłacenia długu. Kobieta dowiedziała się, że jeśli ktoś nie ureguluje mandatu w wysokości 100 zł, będzie musiał spędzić w areszcie 4 dni. Wychodzi 25 zł na dzień.
Mimo że było święto i niemal wszystkie oddziały pocztowe w stolicy były nieczynne, znajomej pani Anny udało się wpłacić pieniądze i po 5 godz. dotarła na lotnisko Chopina z wymaganym potwierdzeniem. Dzięki niemu nasza bohaterka mogła opuścić areszt. Jednak z powodu zatrzymania nie wyleciała w terminie. Musiała kupić nowe bilet za kilka tysięcy złotych, a do Singapuru dotarła 2 dni później niż jej mąż. Oczywiście cała sytuacja kosztowała ją mnóstwo stresu.
Mimo że historia miała miejsce 15 sierpnia, sprawa dopiero teraz wyszła na jaw. Bohaterka sytuacji zdecydowała się opowiedzieć o jej szczegółach portalowi tvnwarszawa.pl.
Przestroga dla tych, którzy nie płacą mandatów
Otrzymanie mandatu nie oznacza, że zostaniemy zatrzymani na lotnisku. Dzieje się tak w momencie, kiedy sąd zamieni niezapłacony dług na karę aresztu. Nie zmienia to faktu, że do celi można trafić nawet za drobne wykroczenia, jak przekroczenie prędkości czy złe parkowanie.
Sytuacja, w jakiej znalazła się Polska, jest efektem zaostrzenia przepisów Kodeksu Granicznego Strefy Schengen. Od 7 kwietnia 2017 r. każdy podróżny, który wjeżdża na terytorium tej strefy lub ją opuszcza, musi być sprawdzany w krajowych i europejskich bazach danych.
Jak przypomina tvnwarszawa.pl, przed 7 kwietnia przeprowadzano tzw. kontrolę minimalną, która polegała na potwierdzeniu tożsamości podróżnego oraz weryfikacji dokumentów pod kątem ich ważności i autentyczności. Po zmianie przepisów straż graniczna ma obowiązek dokładnego sprawdzenia każdej osoby w celu potwierdzenia, że nie jest poszukiwana, nie obowiązuje jej zakaz wjazdu na terytorium Unii Europejskiej i nie została zastrzeżona jako osoba stanowiąca zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa czy porządku publicznego.