Bałtyk to tykająca bomba. Poznaj przyczyny krytycznej sytuacji
8 stycznia informowaliśmy, że zdaniem naukowców polskie morze i rzeki są bardzo zanieczyszczone. Zły stan wód jest efektem m.in. nawożenia gruntów przez rolników. Niestety rolnictwo to tylko początek długiej listy problemów - ich historia sięga czasów wojny.
Za fatalne zanieczyszczenie odpowiada w dużej mierze przemysł. Jak zauważa Krzysztof Głowacki na łamach Ekologia.pl, nad brzegami Bałtyku znajduje się 60 dużych aglomeracji miejskich oraz wiele zakładów przemysłu rafineryjnego i chemicznego.
Ogromny problem stanowi St. Petersburg, gdzie notuje się dzienną emisję związków chemicznych na poziomie 100 tys. kilogramów. Rosyjskie miasta produkują ogromne ilości ścieków, w wielu dużych aglomeracjach wciąż nie ma oczyszczalni.
Za zanieczyszczenie odpowiadają też wycieki oleju i ropy naftowej ze statków pływających po Bałtyku. Do dziś niestety odczuwamy skutki katastrofy w Czarnobylu. W jej wyniku wciąż znajdziemy w wodzie pierwiastki promieniotwórcze.
Głowacki zwraca też uwagę na kwestię broni z czasów II wojny światowej. Podwodny arsenał liczy, jak szacują naukowcy z Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego, od 36 do 60 tys. ton amunicji, bomb i pojemników zawierających bojowe gazy trujące. Choć alianci mieli je zatopić w Oceanie Atlantyckim, oszczędność zwyciężyła i wszystko znalazło się na dnie Bałtyku.
Naukowcy od lat straszą, że może nastąpić wyciek niebezpiecznych substancji. Już kilkakrotnie plażowicze lub rybacy zetknęli się z chemikaliami. Beczka z iperytem wypłynęła na brzeg m.in. w latach 50. w Jastarni czy w latach 90. w Królewcu. W Darłówku, także w latach 50., 102 dzieci zostało poparzonych iperytem, 4 z nich straciło wzrok.