Beata Pawlikowska dla WP Turystyka: Amazońskie święta

O grudniowym skwarze amazońskim, indiańskim piwie, słodkowodnych delfinach o skórze różowej jak cukrowa wata i ... Bogu. Najnowszy felieton Beaty Pawlikowskiej. Premiera audycji "Blondynka w samo południe" w każdą niedzielę o godz.11:00 w OpenFM!

Beata Pawlikowska dla WP Turystyka: Amazońskie święta
Źródło zdjęć: © WP.PL | Diana Lelonek
Beata Pawlikowska

25.12.2016 | aktual.: 04.01.2017 17:44

Uwielbiam ten grudniowy skwar. Mokre włosy lepią się do szyi, po plecach płynie strumyk potu, koszula jest tak mokra, jakbym właśnie wynurzyła się z rzeki. Co byłoby fantastycznym pomysłem, gdyby nie jeden drobny fakt, w dodatku będący faktem wyposażonym w zęby ostre jak żyletki. Wszędzie dookoła było pełno piranii. Przyjmijmy, że jest to amazońska odmiana karpia, szczególnie w okolicach Bożego Narodzenia, a tak właśnie było tamtego dnia.

*Dwudziesty piąty grudnia, pierwszy dzień świąt. *Szalony upał. Tak gęsty, ciasny i dojmujący, że trudno było oddychać. Wilgotne powietrze kleiło się do skóry jak ciężki bandaż. Ciało błagało o odrobinę chłodu, cienia, lodu, ale w dżungli nie ma wytchnienia. W czasie upału wszystko jest gorące i nie ma się czym schłodzić. Kiedy zaczyna padać lodowaty deszcz, wszystko jest zimne i nie ma się czym ogrzać. A właśnie. Nawet indiańskie piwo w glinianym garnku jest ciepłe. Na pierwszy rzut oka przypomina polski żurek. Przyjmijmy więc, że pojawił się element świątecznego menu.

Obraz
© Getty Images | Mario Tama

iOS - przejdź do sklepu i pobierz aplikację OPEN FM - słuchaj audycji Beaty Pawlikowskiej przez cały czas.
_Android - przejdź do sklepu i pobierz aplikację OPEN FM - słuchaj audycji Beaty Pawlikowskiej przez cały czas. _

Indiańskie piwo robi się z ugotowanego i starannie przeżutego manioku. Ludzka ślina wywołuje w nim proces fermentacji. To delikatny, gęsty napój z bąbelkami i bardzo małej zawartości alkoholu. Ale kiedy ktoś cię nim poczęstuje, nie wolno odmówić, bo masato jest najlepszym sposobem zaoferowania, przyjęcia oraz zadzierzgnięcia dozgonnej przyjaźni. Nie muszę chyba dodawać, że wypiłam niezliczone czarki tego przyjacielskiego napoju.

Obraz
© Fotolia | ammonite

Święta!
W tej części świata nikt o nich nie słyszał. Nie istnieje pojęcie grudnia, kalendarza, zegarka i odmierzania godzin.
Jest za to zielona dżungla i rzeka, która płynie przez nią jak czas. Wystarczy zjednoczyć swoje serce z zieloną harmonią natury i podążyć za jej rytmem. Tak jak ja. Bo przecież nie przez przypadek przypłynęłam akurat do tej wioski w czas Bożego Narodzenia. To prawda, nie ma reniferów, choinek, prezentów ani świętego Mikołaja. Zamiast gwiazdki jest milion diamentowych gwiazd na aksamitnie czarnym niebie. Zamiast choinek usychających pod bombkami są żywe, mocne, potężne drzewa kauczukowe, kapokowce i palmy. Zamiast reniferów są słodkowodne delfiny o skórze różowej jak cukrowa wata. Zamiast świętego Mikołaja i prezentów jest sam Bóg, który w darze daje mi jeszcze jeden dzień cudownego życia. Takie święta lubię najbardziej.

Zobacz także
Komentarze (26)