Bon turystyczny 1000+. "Projekt nie rozwiąże coraz większego problemu, jakim staje się bezrobocie"
Bon 1000+ na wakacje ma sprawić, że tegoroczne lato nie będzie stracone. Polacy mają tłumnie wypoczywać w kraju, a firmy działające w branży turystycznej mają sobie odbić przestój spowodowany pandemią. Jednak przedsiębiorcy starają się trzeźwo oceniać pomysł. - Ten projekt nie rozwiąże coraz większego problemu, jakim staje się bezrobocie - mówi Adam Wcislo, menedżer hoteli w Krakowie i Beskidach.
Wakacyjny bon turystyczny 1000+ postrzegany jest jako program, za pomocą którego uda się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Ma stanowić realną pomoc dla polskich przedsiębiorców, którzy działają w sektorze turystyki, ma być też ratunkiem dla miejsc pracy. Skorzystać mają na nim także miliony Polaków. Rządowy projekt ma bowiem odciążyć ich domowe budżety, które w wielu przypadkach mogły zostać nadwątlone przez wywołany pandemią kryzys.
Przyznane w ten sposób środki mają sprawić, że Polacy nie zrezygnują z tegorocznych wakacji. Dodatkowo mają być bodźcem do spędzenia urlopu np. w polskich górach, nad Bałtykiem czy Pojezierzu Mazurskim – bo bon będzie można wykorzystać wyłącznie w kraju. Z dnia na dzień poznajemy coraz więcej szczegółów projektu, którego wejście w życie jest już właściwie przesądzone. Pozostaje pytanie, czy taki bonus spełni pokładane w nim nadzieje.
Bon turystyczny 1000 plus - czy uratuje sezon?
Rządowy projekt rodzi mnóstwo oczekiwań. Pojawiają się pytania - jak bardzo taka zachęta wpłynie na ożywienie ruchu turystycznego i czy – przynajmniej w jakimś stopniu – pozwoli na zrekompensowanie strat poniesionych w ostatnich miesiącach. Wiele z tych wątpliwości uda się prawdopodobnie rozwiać dopiero "w praniu", ale niektóre pytania można stawiać już dziś. Wśród nich to najważniejsze: jakie nadzieje z wprowadzeniem takiego rozwiązania wiążą przedstawiciele branży turystycznej?
Zobacz też: Wakacje to stan umysłu
Przedsiębiorcy i eksperci na temat projektu wypowiadają się raczej ciepło, choć wielu z nich zaznacza, że więcej o programie będzie można powiedzieć, gdy ujawnione zostaną konkrety. Wielu zauważa, że obecnie każdą inicjatywę, która może w jakimkolwiek stopniu przyczynić się do poprawy sytuacji, należy uznać za cenną. Projekt może sprawić, iż znacznie więcej Polaków, niż to miało miejsce w latach poprzednich, zdecyduje się na spędzenie wakacji w kraju. Jednak realiści podkreślają, że uzdrowienie sytuacji w krótkim czasie jest właściwie niemożliwe.
- Każdego roku, w okresie wakacyjnym nasz hotel odwiedzany jest przez wielu turystów krajowych. Ale obecny czas, tak bardzo niepewny dla dużej liczby rodzin, może się bardzo negatywnie odbić na poziomie zainteresowania usługami turystycznymi. Bon 1000+ to zatem dobry pomysł – przyznał w rozmowie z WP Adam Wcislo, menedżer w hoteli Wilga w Krakowie oraz Beskidzki Raj w Beskidach. Ma jednak wątpliwości dotyczące formuły przyznawania takiego talonu. - Ten projekt nie rozwiąże coraz większego problemu, jakim staje się bezrobocie. Bony będą wprawdzie dystrybuowane wśród pracowników z mniejszymi dochodami, ale co z ludźmi, którzy w ogóle utracili miejsce pracy i nie mają możliwości uzyskania takiego bonu? Według mnie, należałoby się zastanowić również nad tym.
W podobnym tonie wypowiadają się rynkowi eksperci, którzy przyznają, że do samej idei projektu trudno mieć zastrzeżenia.
- Zapowiedzi wsparcia w postaci bonu 1000+ mogą tylko pomóc w kreowaniu popytu, jednak na dziś trudno mówić o szczegółach, gdy nie znamy jeszcze założeń – zauważa w wywiadzie z WP Łukasz Magrian, dyrektor biura w Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. - Każda inicjatywa, która pozwoli ożywić gospodarkę turystyczną w naszym kraju, jest ważna. W przypadku bonu 1000+ z oceną musimy jednak poczekać na szczegóły, które pokażą, w jaki sposób ten projekt będzie realizowany.
Ale uruchomienie takiego programu to jedno, a zniwelowanie strat poniesionych przez branżę, to zupełnie inna sprawa. Choć rządowy program prawdopodobnie sprawi, że plaże, deptaki i szlaki wypełnią się tego lata turystami, pojawia się wiele opinii, że tegoroczny bilans trudno będzie zamknąć satysfakcjonującym wynikiem, a to z tej prozaicznej przyczyny, że liczba miejsc noclegowych w każdej placówce jest stała. To oznacza, że przyciągnięcie do ośrodka dużej liczby wczasowiczów pozwoli w ostatecznym rozrachunku jedynie na zmniejszenie tegorocznego wymiaru strat spowodowanych przez pandemię.
- Niestety, jeśli wziąć pod uwagę usługę hotelarską, to klienta straconego w jednym dniu, nie da się zrekompensować w innym. Liczba pokoi w każdym hotelu jest ograniczona, a liczba noclegów, jakie możemy sprzedać w danym dniu, uzależniona jest od tego poziomu. Zrekompensować straconego klienta może jedynie wyższy współczynnik wykorzystania pokoi w miesiącach, w których będziemy pracować normalnie, a w tej chwili, działając zgodnie z Rozporządzeniem Ministerstwa Zdrowia, każdy hotel może przyjąć znacznie mniejszą liczbę gości, aniżeli miałoby to miejsce w zwykłych warunkach - wskazuje Adam Wcislo. - Wprowadzenie bonu turystycznego na pewno wpłynie pozytywnie na popyt usług hotelarskich, ale pomimo tego straty sektora turystycznego w tym roku będą bardzo duże.
Polacy nie zastąpią turystów z zagranicy
Ale na wychodzenie z kryzysu wpływ będzie miało jeszcze wiele innych kryteriów, także popularność danego regionu. Te obszary, które do tej pory przyciągały tłumy przybyszów, szybciej poradzą sobie z konsekwencjami załamania. Ale nawet najpopularniejszym zakątkom naszego kraju trudno będzie zrekompensować utratę turystów zagranicznych. Dobrze to widać na przykładzie regionu pomorskiego.
- Sytuacja związana z pandemią z pewnością wpłynie na tegoroczny ruch turystyczny. Widzimy, że wraz z kolejnymi decyzjami administracyjnymi rośnie zainteresowanie usługami w naszym regionie. W przypadku ruchu krajowego, w okresie wakacyjnym region pomorski jest jednym z pierwszych wyborów Polaków, tak też zapewne będzie w tym roku – wyjaśnia Łukasz Magrian. - Turyści zagraniczni, szczególnie dla Trójmiasta, stanowią jednak ważny odsetek klientów odwiedzających Polskę w ciągu całego roku. Ich powrót zależeć będzie od tego, jak szybko odbuduje się dotychczasowa siatka połączeń lotniczych i promowych oraz które kraje w pierwszej kolejności będą zezwalać na swobodne przemieszczanie się swoich obywateli. Statystycznie turyści zagraniczni wydają więcej na pobyty turystyczne, tak więc mniejsza liczba gości, np. ze Skandynawii, będzie miała wpływ na przychody branży w naszym regionie. Ruch krajowy tylko w części będzie rekompensował tę różnicę.
Bon turystyczny 1000 plus - o co chodzi?
Zgodnie z założeniami, które dotychczas ujrzały światło dzienne, z zaproponowanego przez Ministerstwo Rozwoju świadczenia będą mogły skorzystać osoby, które zatrudnione są na podstawie umowy o pracę, a których miesięczny dochód nie przekracza średniej krajowej (obecnie nieco ponad 5200 zł brutto).
Powodzenie całej inicjatywy będzie też zależeć od samych pracodawców. Przystąpienie do programu będzie bowiem dla nich dobrowolne. 90 proc. wartości bonu turystycznego miałoby zostać pokryte z budżetu państwa, a 10 proc. ma dopłacić pracodawca. Jak tłumaczyła wcześniej wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz, koncepcja przewiduje, że zakłady pracy będą mogły wykorzystać taki voucher jako bon premiowy dla pracowników, podobnie jak to wygląda w przypadków bonów świątecznych.
Pieniądze przyznane w takiej postaci będzie można wykorzystać wyłącznie na terytorium Polski i tylko do sfinansowania usług turystycznych. Za jego pomocą możliwe będzie pokrycie kosztów noclegu, ale też wykupienie wycieczki krajowej. Z powodzeniem będzie można po te środki sięgnąć, korzystając z atrakcji turystycznych (np. biletu wstępu do muzeów) albo nawet opłacając przewodnika. Wiele wskazuje na to, że bon 1000+ będzie miał formę karty przedpłaconej lub aplikacji w telefonie. Co ciekawe, cały projekt nie będzie jednorazową akcją, a ma być skrojony także na kolejne lata. Ministerstwo Rozwoju chciałoby, aby przyznawanie takiego bonu stało się nową tradycją. W kolejnych sezonach miałby się jednak zmniejszać udział dopłaty z budżetu państwa.
W tej chwili kluczowe dla wielu przedstawicieli sektora jest to, by sytuacja, w której dochodzi do zatrzymania gospodarki, nie powtórzyła się. Niektórzy z nich uważają, że w przypadku braku dalszych zawirowań i przy sprzyjających warunkach, wyjście na prostą możliwe stanie się nawet za rok.
- Zapewne sporo pracy przed nami, aby wrócić do statystyk choćby z 2019 r., jednak z optymizmem patrzymy w przyszłość, mając nadzieję, że głód podróżowania u wielu osób jest ogromny – podsumował Łukasz Magrian.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl