Coraz więcej obiektów się otwiera. "Nie negujemy istnienia epidemii"
W ramach akcji #otwieraMY właściciele hoteli i restauracji postanowili wspólnie wyrazić sprzeciw wobec braku możliwości swobodnego prowadzenia własnych firm i po prostu otwierają się. Jedni nazywają to buntem, inni walką o należne im prawa. – Boję się policzyć, ile straciłem pieniędzy w trakcie lockdownu – mówi WP Korneliusz Hildebrandt, właściciel Willi Potok w Krynicy-Zdroju
Właściciele restauracji i hoteli, którzy przyłączyli się do inicjatywy #otwieraMY, podkreślają nieustannie, że działają zgodnie z reżimem sanitarnym i mają wsparcie prawników. W rozmowie z nami przyznali też, że rządowa pomoc wystarcza im jedynie na kilka tygodni. To nie na nią najbardziej czekają, a na możliwość powrotu do pracy w swoich firmach.
Otworzyli się mimo obostrzeń
W Bukowinie Tatrzańskiej otworzyła się restauracja Schronisko Smaków, gdzie w sobotę i niedzielę była masa klientów. – Zachowujemy reżim sanitarny, pracownicy mają maseczki, goście korzystają z płynów dezynfekujących i siadają przy co drugim stoliku – mówi WP Kamil Sakałus, dyrektor Zarządzający Schroniska Smaków.
Jak przyznaje, od marca 2020 roku nie otrzymał pomocy finansowej, a przypuszczalnie jego straty wynoszą około 2 mln zł. Nie oczekuje jednak wiele od władzy. - Jestem przedsiębiorcą i chcę tylko, żeby nie przeszkadzali mi w prowadzeniu biznesu. Jeżeli rząd da nam normalnie pracować, to my sobie poradzimy - dodaje.
Nie tylko branża gastronomiczna , ale też hotelarska znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. - Stoimy nad przepaścią. Co prawda jest pomoc rządowa, ale niewystarczająca, bo przy dużej skali działania i rosnących kosztach, pieniędzy wystarczy może zaledwie na dwa lub trzy tygodnie – ocenia w rozmowie z WP Maciej Kasiarz, prezes zarządu Hotelu nad Wisłą, który wspiera wszystkich biorących udział w akcji.
Przedsiębiorcy chcą przede wszystkim możliwości ponownego otwarcia działalności i powrotu do pracy. – Zdajemy sobie sprawę z sytuacji epidemiologicznej w kraju, jednak powinniśmy móc dalej działać zgodnie z reżimem sanitarnym. Nie negujemy istnienia epidemii, ale wprowadzone obostrzenia są zbyt restrykcyjne – mówi Kasiarz.
Właściciele hotelu szukają różnych rozwiązań, by poradzić sobie w tej sytuacji. Wynajęli nawet parking przedsiębiorcy, który ustawił na nim biurowe kontenery do wypożyczenia. Są one wyposażone w biurka i krzesła, więc można w nich pracować, odpoczywać, a nawet zamówić na wynos jedzenie z restauracji.
Z tej opcji chętnie korzystają mieszkańcy i turyści. Za 30 minut płaci się 5 zł. "Super inicjatywa", "Dzisiaj akurat przejeżdżaliśmy i kontener wynajęliśmy" - piszą internauci.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Małe miasta, w których restauracje i obiekty noclegowe są zamknięte, bez turystów zaczynają powoli umierać. Przedsiębiorcom zaś kończą się środki na prowadzenie działalności, nie mówiąc o środkach do życia. – Boję się nawet policzyć, ile straciłem pieniędzy w trakcie lockdownu – mówi WP Korneliusz Hildebrandt, właściciel Willi Potok w Krynicy-Zdroju, który przyłączył się do akcji #otwieraMY.
Od czasu ponownego otwarcia obiektu zaczęły pojawiać się pierwsze rezerwacje, ale na późniejsze terminy. Jak przyznaje właściciel willi, cieszy jednak wsparcie klientów, którzy chcą przyjechać na urlop i trzymają kciuki za hotelarzy.
Pan Korneliusz zapewnia, że robi wszystko, by klienci czuli się bezpiecznie, a on mógł dalej prowadzić willę. Przyjmowanie gości może odbywać się w sposób bezkontaktowy. W obiekcie nie ma recepcji, każdy z gości otrzymuje kod do drzwi wejściowych, a płatności dokonuje się przez internet.
Warto być jednak przygotowanym na wizytę sanepidu lub policji, którzy przeprowadzając kontrole wykonują swoją pracę. – Mam nadzieję, że nikt nie będzie do nas wrogo nastawiony, bo my do nikogo nie jesteśmy – tłumaczy Hildebrandt.
Premier o akcji #otwieraMY
Premier Mateusz Morawiecki podczas poniedziałkowej konferencji prasowej powiedział, że gastronomia i hotelarstwo są jednymi z branż, które zostały najmocniej dotknięte koronawirusem, ale stanowią jedno z głównych źródeł zarażeń i dlatego są zamknięte.
W najbliższych dniach mają powstać protokoły sanitarne dotyczące funkcjonowania lokali w okolicznościach pandemicznych. Nie wiadomo jednak, kiedy wejdą w życie. Premier stwierdził, że potrzebujący otrzymują wiele środków z budżetu państwa. Odniósł się też do otwierania lokali przez przedsiębiorców mimo obowiązujących obostrzeń.
"Tych, którzy łamią przepisy, spotykają kary po 30 tys. zł lub mniej, w zależności od szkodliwości i intencjonalności danego czynu. W przypadku wielu przedsiębiorców myślę, że zadziałało to jak kubeł zimnej wody. Ale są tacy, którzy nie chcą stosować się do przepisów" – powiedział Morawiecki.
Pomoc od prawników
A jak naprawdę jest z tymi karami? Wielu prawników uważa, że wydawane rozporządzenia dotyczące m.in. ograniczonej działalności obiektów gastronomicznych i hotelarskich są niezgodne z prawem. Najważniejszym dokumentem jest bowiem Konstytucja RP, a na jej podstawie wydawane są ustawy i dopiero później rozporządzenia.
- Całe życie uczono mnie i moich kolegów, że akt niższego rzędu, jakim jest rozporządzenie, nie może zmieniać aktu wyższego rzędu tj. ustawy. Tymczasem teraz to właśnie rozporządzeniami są wprowadzane zakazy i nakazy, które pozbawiają, np. prawa do swobodnego prowadzenia działalności zagwarantowanego w ustawach – mówi Katarzyna Krauss, warszawski radca prawny i inicjatorka bezpłatnych 30-minutowych porad dla uczestników akcji.
Mecenas podkreśla, że powinno się przestrzegać reżimu sanitarnego tj. nosić maseczki, zachowywać bezpieczną odległość, dezynfekować ręce. Ale to jednak według niej nie oznacza konieczności zamknięcia działalności. – Uważam, że akcja #otwieraMY jest bardzo ważna. Nie chodzi tylko o brak możliwości skorzystania z restauracji czy z hotelu, ale o dramatyczną walkę ludzi o środki do życia – mówi Krauss.
Co zrobić podczas wizyty sanepidu lub policji? Przede wszystkim należy starać się zachować spokój. – Nie można ubliżać funkcjonariuszom, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy. Mimo trudności warto ich wysłuchać i przedstawić też swoje racje – radzi Krauss. - W przypadku ewentualnego mandatu można odmówić jego przyjęcia. Sprawę będzie wtedy dalej rozstrzygał sąd administracyjny, który zwykle uchyla mandat.