Dotarł rowerem do Rovaniemi. "Od zimna straciłem czucie w palcach u stóp"
Grzegorz Stenka osiągnął pierwszy cel swojej rowerowej podróży dookoła Europy. Mężczyzna wyruszył z początkiem listopada na północ, aby dostarczyć listy od dzieci z polskiego domu dziecka do Świętego Mikołaja w miasteczku Rovaniemi. Podróżnik zmaga się z wieloma przeciwnościami losu, właśnie po to, aby zebrać jak najwięcej pieniędzy, dla najmłodszych. - Mam odmrożenia drugiego stopnia, ale byłem tego świadomy - mówi podróżnik.
Grzegorz Stenka swoją podróż rowerem dookoła naszego kontynentu rozpoczął 2 listopada br. Jego celem jest osiągnięcie najbardziej wysuniętych na północ, południe i zachód punktów Europy. Nie jest to zwykła podróż, bowiem podróżnikowi przyświeca szczytny cel. - Zależy mi, aby pomóc dzieciom z zachodniopomorskiego domu dziecka, ale nie prosząc ludzi o pomoc. Czasy są ciężkie i często ludzie chcą pomagać, ale ich na to nie stać. Chciałbym, żeby wszystko zależało ode mnie - ile wykręcę, tyle pomogę! - tłumaczy w rozmowie z WP Turystyka Grzegorz. Dzięki sponsorom, za każdy przejechany kilometr 85 groszy zostanie przekazane na konto domu dziecka.
Operacja "list" zakończona
Pierwszym ważnym punktem na drodze Grzegorza było miasteczko Rovaniemi, w którym znajduje się wioska Świętego Mikołaja. To tutaj już 12 grudnia, czyli aż 10 dni wcześniej, niż zakładał rowerzysta przed rozpoczęciem podróży, trafiły listy od dzieci z polskiego domu dziecka.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Po zostawieniu listów Grzegorz nie spędził dużo czasu na odpoczynku, bowiem zaraz wsiadł na rower i wyjechał w dalszą drogę. - Następny punkt mojej wyprawy to Nordkapp (najbardziej wysunięty na północ punkt w Europie). Pierwotnie planowałem tam być 5 stycznia, ale wydaje mi się, że mogę tam dotrzeć wcześniej. Dalej będę kierował się w stronę Hiszpanii. Nie wiem, kiedy tam dotrę, ale i tak idzie mi lepiej, niż zakładałem. Przed wyprawą miałem założone, że minimalny dystans, jaki mam pokonać jednego dnia to 70 km, a potrafiłem przejechać nawet 160 km. Zajęło mi to dziewięć godzin - mówi.
W sumie w czasie swojej dotychczasowej drogi Grzegorz pokonał rowerem 2334 km, co daje mu prawie 2 tys. zł dla domu dziecka. - Mam nadzieję, że dzieci będą miały dobre święta w tym roku - komentuje mężczyzna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS4
Nie obyło się bez trudności
Droga z Polski do Rovaniemi nie była jednak usłana różami, a wszystko za sprawą bardzo niskich temperatur. - Mam odmrożenia drugiego stopnia i od zimna straciłem czucie w palcach u stóp, ale byłem tego świadomy. Znałem cenę - mówi mężczyzna.
Największą trudnością, z którą musi mierzyć się podróżnik, są oczywiście temperatury, ale nie tylko. Problemy pojawiają się także ze znalezieniem miejsca, w którym będzie mógł spędzić noc. - Z noclegami różnie bywało, dwa razy spałem pod namiotem przy temperaturze nawet -8 st. C., dwa razy spałem w domkach myśliwskich w Finlandii. Zazwyczaj korzystam z serwisu internetowego, gdzie szukam osób, u których mogę przenocować. Teraz np. jestem w akademiku - tłumaczy pan Grzegorz.
Bagaż, który stale wiezie na rowerze, waży około 18 kg, co wcale nie ułatwia mu przemieszczania się. Oprócz grubych ubrań przystosowanych do panujących warunków pogodowych, musi być także zaopatrzony w namiot ekspedycyjny, śpiwór, coś do picia czy jedzenia. - Mam tak ustaloną trasę, że co około 1,5 godziny mam dostęp do stacji benzynowej, sklepiku, w którym mogę kupić coś do jedzenia lub do picia. Chociaż był pewien kryzysowy moment, kiedy jechałem 120 km w temperaturze do - 16 st. C bez jedzenia i bez wody. Nie przewidziałem tego, że nie będzie po drodze żadnego sklepu między Oulu a Rovaniemi - komentuje swój najgorszy moment podróży.
Natalia Gumińska, dziennikarka Wirtualnej Polski