Jak pojechać na wakacje i przeżyć?

Co robić, by nasze wymarzone wakacje nie skończyły się wizytą u lekarza lub - co gorsza - w szpitalu? - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

03.07.2008 | aktual.: 09.05.2013 12:53

Obraz
© (fot. JupiterImages/EAST NEWS)

_ Co robić, by nasze wymarzone wakacje nie skończyły się wizytą u lekarza lub - co gorsza - w szpitalu? - czytamy w \"Gazecie Wyborczej\". _

-Podróż z punktu widzenia medycyny jest zagadnieniem interdyscyplinarnym - wyjaśnia profesor Danuta Prokopowicz z Kliniki Obserwacyjno-Zakaźnej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. - Nakładają się wówczas problemy związane ze zmianą środowiska, klimatu, stresem i wysiłkiem towarzyszącym podróży, z infekcjami i specyfiką środków transportu. Dlatego mniej więcej 10 lat temu na świecie zaczęto organizować konferencje poświęcone medycynie podróży.

Problemy zaczynają się już w środkach transportu. W samochodzie, zwłaszcza stojącym w wakacyjnych korkach, łatwo o przegrzanie. A jeśli spoceni otworzymy okno - możemy być pewni przeziębienia. Pozostaje odpowiednio się ubrać i dużo pić lub rozważyć podróż o świcie lub wieczorem. Chłód może też przynieść ulgę osobom cierpiącym na chorobę lokomocyjną - głównie dzieciom. Długotrwała jazda w pozycji siedzącej, z nogami w niezbyt naturalnej pozycji, wiąże się z jeszcze jednym ryzykiem - zastojem krwi w naczyniach krwionośnych nóg. Nogi puchną i bolą, może też dojść do powstanie zakrzepów. W ogromnej większość przypadków organizm radzi sobie z ich rozłożeniem, jednak niekiedy wędrują one z krwią do płuc. Mogą się wtedy pojawić bóle w piersiach, trudności z oddychaniem, a w najcięższych przypadkach może nawet nastąpić śmierć. Jeśli więc lecicie lub jedziecie na siedząco ponad cztery godziny, zadbajcie o trochę ruchu.

W samolocie uciążliwe mogą być też zmiany ciśnienia. Gdy samolot wznosi się, w jego wnętrzu spada ciśnienie. Na wysokości przelotowej w kabinie panuje mniej więcej takie ciśnienie jak na szczytach Tatr. Obniżające się ciśnienie w kabinie pasażerskiej sprawia, że powietrze w uchu środkowym i w zatokach rozszerza się, próbując wydostać się na zewnątrz. Przy lądowaniu z kolei stara się dostać z powrotem. Towarzyszy temu uczucie zatkania uszu lub \"pykanie\" w uchu. W razie kłopotów wystarczy zwykle przełknąć ślinę lub possać cukierka.

U celu podróży chyba najczęstszą dolegliwością podróżnych są biegunki (pieszczotliwie nazywane zemstą faraona lub zemstą Montezumy). Mogą wynikać z kontaktu z nowymi daniami czy przyprawami, ale też z tego, że nasz organizm styka się z nowymi, nieznanymi sobie drobnoustrojami, które w mniej lub bardziej agresywny sposób kolonizują nasz układ pokarmowy. Sprawcą wakacyjnej infekcji pokarmowej mogą być wirusy, bakterie albo pasożytnicze pierwotniaki, na przykład ameby. - W tropikach nie wystarczy umycie owoców, trzeba je obrać albo z nich zrezygnować - przestrzega profesor Prokopowicz. - Nie należy także zamawiać lodu do napojów. Bo same napoje, jeśli jesteśmy świadkiem otwarcia butelki, są pod kontrolą, ale kostki lodu już niekoniecznie. W rejonach o niskiej higienie butelkowanej wody warto używać także do mycia zębów.

Przed wyjazdem trzeba uświadomić sobie, gdzie się jedzie, do jakiego klimatu, dowiedzieć się, jakie mogą nas na miejscu czekać zagrożenia - radzi Danuta Prokopowicz. - Są na przykład tropikalne choroby, których pasożyty (na przykład węgorek jelitowy) żyją w piasku i wnikają przez nieuszkodzoną skórę. I w związku z tym miejscowi chodzą po plaży w klapkach, a nieprzygotowany turysta boso - bo nikt go o tym nie uprzedził. Za szczególnie ryzykowne uważam podróże typu last minute - dodaje profesor Prokopowicz. - Człowiek, który tak nagle wyjeżdża, jest zwykle przepracowany i nieprzygotowany do podróży. Na przykład niezaszczepiony, bo szczepienia przeciw niektórym chorobom wymagają kilkutygodniowego odstępu między dawkami.

Zobacz także
Komentarze (0)