Jechałam pierwszym pociągiem do Chorwacji. To mnie zaskoczyło najbardziej
Mieszkam w Gdańsku i kocham góry, więc kuszetki to dla mnie nie nowość. W podstawówce jeździłam nimi na obozy, a teraz już razem z dziećmi regularnie robię wypady w Tatry. Chorwacja to z kolei kraj, do którego uwielbiam wracać, więc gdy usłyszałam o nowym pociągu, wiedziałam od razu, że wybiorę się w podróż Adriatic Express. Pojechałam pierwszym kursem do Rijeki.
Podróż do Chorwacji zaczynam już o 9:45, wsiadając do Pendolino w Gdańsku Wrzeszczu. Przede mną ok. 24 godz. podróży.
Start z poślizgiem
Gdy wysiadam na stacji Warszawa Centralna, widać spore poruszenie. Nie jest jednak związane ze startem połączenia do Chorwacji, a... burzą spowodowaną awarią sterowania ruchem kolejowym w stolicy, co wywołało opóźnienia kilkudziesięciu pociągów.
Adriatic Express ma odjechać z czwartego peronu, na którym gromadzą się już spore tłumy. Łapię w locie kawę i idę na miejsce. Okazuje się, że znaczna część turystów to osoby czekające na opóźniony pociąg do Zakopanego. - Państwo do Chorwacji? - pytam. - Chcielibyśmy - odpowiadają.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jadą pociągiem do Chorwacji. "Byliśmy jednymi z pierwszych, którzy kupowali bilety"
O godz. 13:50, 15 minut przed planowym odjazdem, pociąg wjeżdża na tor przy peronie 4. Trzeba przyznać, że lokomotywa robi wrażenie - ozdobiona jest kolorową grafiką z motywem morza i napisem "Adriatic Express - pociągają nas Bałkany".
15 minut później wszyscy pasażerowie są w środku, ale wcale nie ruszamy. Choć pociąg przyjechał na stację przed czasem, Warszawę Centralną opuszcza ostatecznie z 29-minutowym opóźnieniem, ponieważ czekał na podróżnych przesiadających się z innych - opóźnionych - składów.
Większość turystów planuje bazować w Rijece
Zaczynam nagrywać start pociągu i przypadkowo na nagraniu łapię coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Mijamy wiele osób, które stoją z telefonami i kręcą odjazd Adriatic Express. Ci, co nie kręcą, machają. Sytuacja powtarza się zresztą na każdej stacji. Ludzie stoją też w różnych punktach na trasie - z aparatami czy telefonami na mostach i przejazdach. - Niesamowite. Czuję się jak w pociągu przyjaźni - żartuje pasażerka obok.
Mimo poślizgu humory w pociągu dopisują, a wśród turystów czuć ekscytację. Prawie wszyscy, z którymi rozmawiam, jadą do końca - do Rijeki. Jedna para planuje pobyt w Chorwacji połączyć z pobytem w Słowenii.
- Jedziemy na tydzień - chcemy odpocząć. Zatrzymujemy się w apartamencie w Rijece, a w planie mamy przede wszystkim relaks - mówi mi pan Piotr, który do Chorwacji jedzie z żoną. Nie będzie to ich pierwszy pobyt w Chorwacji. W zeszłym roku odwiedzili Dubrownik i okolice.
Kuszetki w Adriatic Express - dużo miejsca, ale nie na bagaż
W końcu docieram do swojego przedziału. Będę podróżować pierwszy raz czteroosobową kuszetką. Ostatnio na trasie do Zakopanego jeździłam nocnymi pociągami w trzyosobowych przedziałach sypialnych. Składy startują wieczorem i dojeżdżają rano, więc miejsca są na stałe rozłożone - jeśli chcemy usiąść, musimy poprosić konduktora o złożenie jednej z leżanek. Byłam ciekawa, jak to wygląda w Adriatic Express, który startuje jednak o godz. 14.
- Ciekawe, czy od razu trzeba na nich leżeć, czy będą złożone? Gdzie wtedy będzie pościel? Doniosą ją później? - zastanawiała się dzień wcześniej koleżanka z redakcji.
Okazuje się, że czteroosobowe kuszetki są pod tym względem bardzo sprytnie zaprojektowane. Nie trzeba niczego składać, żeby cztery osoby mogły spokojnie usiąść. Na dolnych leżankach zamontowano cztery oparcia, więc można tam w ciągu dnia wygodnie siedzieć.
Jednak coś za coś. Ze względu na sporą przestrzeń dla podróżnych, znacząco - w porównaniu do przedziału sypialnego - skurczyła się przestrzeń na bagaż. Małe walizki (podręczne samolotowe) mieszczą się pod siedzeniem lub w schowkach przy górnych łóżkach. Duże walizki muszą stać na niewielkiej przestrzeni między łóżkami, więc robi się ciasno.
W Warsie schabowy hitem
W pociągu znajduje się także wagon Wars, który jest do dyspozycji pasażerów w ciągu dnia, na odcinku Warszawa-Wiedeń. Menu nie różni się od standardowego w pociągach na terenie Polski.
W karcie znajdziemy zarówno potrawy wegetariańskie, jak i sałatki, zupy czy klasyczne dania główne. Za jajecznicę zapłacimy 22 zł, za żurek 18 zł, za kotleta schabowego 44 zł. Cappuccino kosztuje 16 zł, a szarlotka 15 zł. Wagon jest pełen, a kuchnia wydaje schabowy za schabowym.
Noc w kuszetce
Ok. godz. 23 pociąg ma dłuższy postój pod Wiedniem. Odłączone zostają wagony, które jechały tylko do austriackiej stolicy, w tym Wars. Wielu pasażerów wysiada, żeby rozprostować nogi i przy okazji obejrzeć ten proces.
Gdy wracamy do pociągu, czas układać się do snu. Ścielimy nasze łóżka. Każdy pasażer otrzymuje komplet pościeli - prześcieradło, poduszkę, cienką poszewkę i koc. W przedziale są też cztery kontakty, więc można bez problemu naładować telefon.
Noc przebiega spokojnie - co najważniejsze klimatyzacja działa bez zarzutu, więc temperatura jest optymalna. Tego obawiałam się najbardziej, bo podczas podróży nocnymi pociągami po Polsce często zdarzało mi się nie móc spać ze względu na za wysoką temperaturę, szczególnie zimą.
Gdy budzimy się ok. godz. 7, za oknem sielskie widoki. Przemierzamy Słowenię, która zachwyca dużą ilością zieleni i majaczącymi na horyzoncie górami. To też świetny cel, do którego warto dotrzeć Adriatic Express. Warto dodać, że do tego niewielkiego kraju nie ma wielu połączeń lotniczych z Polski.
Czytaj więcej: Bliżej niż do Chorwacji. Bajkowe widoki i turkusowa woda
Powrót do przeszłości, czyli węgierskie wagony "retro"
Połączenie do Rijeki to wynik współpracy narodowych przewoźników kolejowych: z Czech, Austrii, Słowenii, Chorwacji i Węgier. W związku z tym w każdym kraju zmieniana jest lokomotywa - w Bohuminie na czeską czy w Wiedniu na austriacką. Dodatkowo na terenie Słowenii pociąg zostaje połączony z nocnym pociągiem Istria z Budapesztu do Rijeki.
Ok. godz. 8 zatrzymujemy się w Postojnej, gdzie część węgierskiego składu jest odłączana i zmierza dalej do miejscowości Koper na słoweńskim wybrzeżu Adriatyku. Korzystając z dłuższego postoju, przechadzamy się po peronie i odkrywamy, że węgierski skład znacznie różni się od polskiego. - To jest pociąg retro - śmieją się turyści.
Rzeczywiście, wsiadam do jednego z wagonów pociągu Istria i czuję się, jakbym przeniosła się w czasie do lat 90. Sześcioosobowe kuszetki bez kontaktów, zasłonki w oknach, brudny dywan na korytarzu i ten charakterystyczny zapach mieszaniny kurzu i stęchlizny.
- U nas jest jakby luksusowo - śmieje się pan Marek, turysta z Warszawy. Rzeczywiście, gdy wchodzimy do składu Intercity z węgierskiej części, efekt jest piorunujący.
Choć Adriatic Express nadrobił na trasie warszawskie opóźnienie, gdzieś na terenie Słowenii znów je łapiemy. Turyści nie tracą jednak cierpliwości, choć każdy już marzy o prysznicu. Za oknem chorwackie widoki i bezchmurne niebo, które jest zapowiedzią udanych wakacji.
- Za 30 minut będziemy w Rijece. Przyjedziemy z 40-minutowym opóźnieniem - informuje kierownik pociągu o 10:17.
Po 30 minutach wysiadamy z Adriatic Express. Uderza nas ciepłe powietrze. Na peronie uroczyste powitanie z muzyką na żywo. - To historyczny moment - mówi Małgorzata Kowalska, dyrektor przedstawicielstwa Chorwackiej Wspólnoty Turystycznej w Polsce.
Słońce mocno grzeje, a my ruszamy w stronę hotelu. Czas zostawić walizki w pokoju i rozpocząć chorwacką przygodę.
Iwona Kołczańska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Z okazji 30. lat Wirtualnej Polski zapraszamy do udziału w konkursie "Za co kochasz internet?". Do wygrania urodzinowe, podwójne bilety na wielki koncert Sanah, który odbędzie się 19 września 2025 r. na PGE Narodowym. Pokaż swoją kreatywność i świętuj razem z nami! Szczegóły i formularz zgłoszeniowy znajdziesz na stronie www.30lat.wp.pl/konkurs
Niezależna opinia redakcji. Materiał został zrealizowany podczas wyjazdu na zaproszenie PKP Intercity