Na Podhalu powrócił niewygodny temat. "Hańba dla Zakopanego"
Dwie dekady temu zamknięto legendarną trasę narciarską na Gubałówce. Funkcjonowała tam niemal 80 lat, a w latach 20 i 30 XX w. odbywały się na niej nawet Mistrzostwa Polski. Trasa jest zamknięta, odkąd rodzina górali z Gubałówki wygrała proces z PKL. Mimo zapowiedzi, że znów będzie dostępna, do dziś nikt nią wciąż nie zjechał.
"Gazeta Krakowska" przypomina, że zjazd z Gubałówki był wizytówką Zakopanego przez 78 lat. Trasą zarządzały Polskie Koleje Linowe od 1938 r. Po zamknięciu w 2005 r. temat wracał kilkukrotnie, lecz trasa do dziś nie została otwarta. Wciąż nie wypracowano porozumienia z właścicielami gruntów.
Gubałówka wciąż kością niezgody
Przypomnijmy, że rodzina z Gubałówki wygrała kilkanaście procesów z PKL i doprowadziła do nakazu rozebrania rurociągu, będącego częścią systemu naśnieżania, który – jak uznał sąd – zainstalowano bez zgody właścicieli.
W 2014 r. wydawało się, że strony się w końcu się dogadają. Na zboczu Gubałówki w świetle kamer usuwano ogrodzenia i wycinano drzewka. W działaniach uczestniczyli samorządowcy. PKL zapowiadał wtedy inwestycję rzędu 100 mln zł, modernizację stacji i nową trasę nad Walową Górą.
Wstydliwy zakątek w polskim mieście. Zdjęli szpecące ogrodzenie, a tam niespodzianka
Plany rozmyły się wraz ze zmianami w PKL i reprywatyzacją. Zamiast nart na Gubałówce pojawiły się świetlne instalacje, a u podnóża powstał browar. W narciarskiej ofercie Zakopanego została Polana Szymoszkowa, Harenda, małe wyciągi pod Nosalem i Kasprowy Wierch – głównie Dolina Gąsienicowa, bo Goryczkowa często nie ma śniegu.
Mieszkańcy nie kryją rozczarowania. – Ja bym powiedział, że to jest hańba dla Zakopanego, te dwadzieścia lat od kiedy nie funkcjonuje trasa narciarska na Gubałówce. Ta trasa była ewenementem – mówi Przemysław Bolechowski, dziennikarz i mieszkaniec Zakopanego, cytowany przez "Gazetę Krakowską".
Czytaj także: Awantura o Krupówki. W Zakopanem zawrzało
Ratusz deklaruje gotowość do rozmów, ale bez przełomu. – W 2024 r. na początku kadencji próbowałem dać taki sygnał właścicielom, że jesteśmy chętni do rozmów. Natomiast szczerze powiem i to z wielkim smutkiem, że nie ruszyło nic do przodu – mówi burmistrz Zakopanego Łukasz Filipowicz. "Gazeta Krakowska" zwróciła się do PKL o komentarz w tej sprawie, ale nie otrzymała odpowiedzi.
Źródło: "Gazeta Krakowska"