Jeden z nowych symboli Nowego Jorku. Życie w tym drapaczu chmur to koszmar
Życie w sięgającym nieba apartamentowcu to dla niektórych spełnienie snów. Ale okazuje się, że mieszkanie w takim miejscu nie zawsze przypomina bajkę. Bywa, że jest to koszmar, a zmagania mieszkańców takich obiektów niczym nie różnią się od... walki mieszkańców nowych polskich osiedli z fuszerką rodzimych deweloperów.
Manhattan to jeden z najbardziej rozpoznawalnych krajobrazów na świecie. Wielu turystów z całego świata chciałoby przynajmniej raz odwiedzić to zagłębie drapaczy chmur. Są też tacy, którzy skrycie marzą, by choć na chwilę zamieszkać w takim apartamentowcu – pławić się w luksusie i mieć na wyciągnięcie ręki Central Park i Piątą Aleję. Do tego potrzebny jest jednak nie tylko zasobny portfel, ale też... nerwy ze stali. Zdarza się bowiem, że do miejsc takich dociera proza życia doskonale znana z polskich blokowisk – nieprzyjemne odgłosy zza ściany, problemy ze śmieciami czy z hydrauliką.
432 Park Avenue na nowojorskim Manhattanie to jeden z najbardziej ekskluzywnych adresów świata. Mieści się tam 425-metrowy budynek, który jest trzecim pod względem wysokości najwyższym budynkiem mieszkalnym globu. Budowa tego zaprojektowanego przez Rafaela Viñoly'ego giganta pochłonęła 1,25 mld dolarów.
85-kondygnacyjny apartamentowiec mieści zaledwie 125 mieszkań, ale ich właściciele - choć za swoje kwatery zapłacili fortunę (cena zakupu wielu z nich wyrażona jest w dziesiątkach milionów dolarów) - nie mają łatwego życia. Lokatorzy, a wśród kupców znajdowali się m.in.: Jennifer Lopez, były gwiazdor amerykańskiego baseballa - Alexander Rodriguez oraz miliarderzy z Chin, Rosji czy Brazylii, narzekają m.in. na zalania, popsute windy czy konieczność korzystania z bardzo drogich restauracji.
Miliony za mieszkanie i niedziałające windy
Mieszkańcy tego okazałego budynku klucze do swoich mieszkań dostali sześć lat temu. I jak twierdzą niektórzy z nich, od tamtej pory zmagają się z ciągłymi problemami. Wśród nich są: usterki mechaniczne; zalania spowodowane przez niesprawną hydraulikę, które doprowadziły do kosztownych, wycenianych na miliony dolarów zniszczeń; a także ciągle niedziałające windy. Jakby tego było mało, lokatorzy uskarżają się na skrzypiące ściany, co związane jest prawdopodobnie z nieprzeciętnymi rozmiarami budynku, a zdaniem niektórych lokatorów może być spowodowane użyciem niewłaściwych materiałów w trakcie budowy. Nie są to jedyne niedogodności.
Prawdziwym koszmarem mieszkańcy nazywają odgłosy dochodzące ze zsypu na śmieci, które porównywane są przez nich do dźwięku wybuchającej bomby. Świsty, uczucie kołysania, dochodzący zza ścian stukot czy skrzypienie stało się tu normą. Te wszystkie usterki i nawarstwiające się problemy prowadzą do niekończących się sporów z deweloperem, a mieszkańcy coraz chętniej dzielą się swoimi rozczarowaniami z prasą.
- Byłam przekonana, że będzie to najlepszy budynek mieszkalny w Nowym Jorku – powiedziała cytowana przez "The New York Times" Sarina Abramowicz, która kupiła wraz z mężem Michaiłem 325-metrowy apartament za ok. 17 mln dolarów (ok. 63 mln zł) i wskazywana jest jako jedna z pierwszych lokatorek, które wprowadziły się do 432 Park Avenue. - Oni wciąż zachowują się, jakby to był dar Boga dla świata, a tak nie jest.
Szklana pułapka
Właściciele przyznają, że kłopoty pojawiły się już na samym początku. Pierwsi mieszkańcy twierdzą, że w momencie wprowadzenia się do budynku, znajdował się on wciąż w budowie, a zamiast eleganckimi windami wjazd na wyższe kondygnacje odbywał się windami towarowymi, z których korzystali także robotnicy. Potem zaczęło się pasmo wycieków, które zdarzały się na różnych piętrach. Zalane zostało 60. piętro, kilka dni później usterka doprowadziła do tego, że woda zajęła 74. piętro, dostając się m.in. do szybów windowych i prowadząc do wyłączenia dwóch dźwigów z eksploatacji na wiele tygodni.
Jeden z mieszkańców stwierdził, że giganta nawiedzają regularne powodzie i wspomina sytuację, gdy woda zalała piętra 83-86. Straty powodowane przez każdą z kolejnych usterek liczone są w setkach tysięcy dolarów. Problemem okazuje się też wiatr. Silne podmuchy powodują czasami, że konieczne staje się wyłączenie wind. Zdarzało się już, że stawały się one potrzaskiem dla pasażerów.
Jak twierdzą mieszkańcy, koszty życia w 432 Park Avenue są porażające i cały czas rosną. Nie licząc bajońskich sum wydanych na zakup apartamentów, olbrzymie pieniądze pochłania też utrzymanie nieruchomości. Tylko w 2019 r. roczne opłaty wzrosły o 40 proc. Koszty ubezpieczenia, głównie z powodu kolejnych incydentów, wzrosły zaś o 300 proc. w dwa lata.
Mieszkańcy zobowiązani są też do utrzymywania znajdującej się na terenie obiektu restauracji, prowadzonej przez nagradzanego gwiazdkami Michelin restauratora. Gdy budynek oddawano do użytku, byli oni zobligowani do wydania w lokalu przynajmniej 1,2 tys. dolarów rocznie. Obecnie to zobowiązanie sięga 15 tys. dolarów. I to mimo skróconych godzin działania restauracji oraz likwidacji darmowych śniadań.
Mieszkańcy starają się, jak mogą, by zażegnać kryzys, a deweloper, który jest w ciągłym kontakcie z mieszkańcami, odpiera pojawiające się zarzuty, twierdząc, że rozmaite problemy techniczne są czymś naturalnym dla takiego budynku w pierwszych latach eksploatacji. Wielu z właścicieli obawia się jednak, że zła sława drapacza chmur spowoduje obniżenie wartości apartamentów. Wśród lokatorów, którzy zdecydowali się już wcześniej na sprzedaż mieszkania, znajduje się Jennifer Lopez.
Kolosy na glinianych nogach?
Problemy lokatorów nowojorskiej rezydencji stały się dla niektórych źródłem drwin. "Nasze myśli i modlitwy są dziś z miliarderami z 432 Park" – skomentował żale mieszkańców słynnego budynku Brent Lang z "Variety". Inni zwracają uwagę, że nawet najbardziej wypchane portfele nie zwalniają z bolączek znanych zwykłemu Kowalskiemu, zwłaszcza gdy mowa o nieruchomościach.
Eksperci zauważają, że pnące się do góry wysokościowce zmieniły w ostatnich latach krajobraz Nowego Jorku, a bogacze otrzymali skrojone dla nich oferty nieruchomości, które pozwalają im teraz rozkoszować się smakiem kawy nad chmurami, i to w swoich własnych czterech kątach. W związku z tym inżynierowie wskazują, że problemy podobne do tych, z jakimi borykają się mieszkańcy 432 Park Avenue, będą narastać też w innych miejscach.
Wątpliwości mają budzić metody oraz materiały wykorzystane w trakcie wznoszenia najnowszych konstrukcji. Niektórzy budowniczy, na których powołuje się "The New York Times", wskazują, że podobne problemy zaczynają zgłaszać też mieszkańcy innych wzniesionych w ostatnich latach nowojorskich wież. Specjaliści nie mają złudzeń, że kolejnych skarg będzie coraz więcej.