Jedno z najbardziej zaskakujących miast w Europie. "Ma niesamowitą energię"

W Innsbrucku można się zakochać z tysięcy powodów. Zachwyca jego bajkowe położenie i sama architektura miasta. Dla miłośników sportów jest po prostu wymarzoną bazą wypadową na narty, rowery, trekking, jazdę konną i co sobie kto wymarzy. W mieście i jego okolicach nie brakuje też pięknych i ciekawych miejsc, które aż proszą, żeby je odkryć.

Innsbruck to miasto pełne studentów
Innsbruck to miasto pełne studentów
Źródło zdjęć: © WP | Magda Bukowska
Magda Bukowska

14.06.2024 | aktual.: 21.06.2024 14:53

Jednak, gdy zapytałam koleżankę, która mieszka w Innsbrucku już kilkanaście lat, co ją w nim zachwyca najbardziej, odpowiedziała bez wahania: Tu nigdy nie jesteś samotny! Ludzie są tu bardzo otwarci i chętni do nawiązywania relacji. Takich prawdziwych.

Innsbruck - miasto studentów

Spędziłam w Innsbrucku tylko kilka dni. To zdecydowanie za mało, żeby się przekonać, czy faktycznie w tym alpejskim mieście łatwiej niż gdzie indziej nawiązywać trwałe znajomości. Jednak nawet te kilka dni pokazały mi, że to miasto, a właściwie ludzie, którzy w nim żyją, błyskawicznie usuwają bariery dzielące ich od nieznajomych, a zwykłe, także formalne czy zawodowe spotkania bardzo szybko zmieniają charakter na bardziej towarzyski.

Zacznijmy od tego, że Innsbruck to miasto studenckie. Na około 130 tysięcy mieszkańców, przeszło 30 tysięcy to słuchacze którejś z tutejszych uczelni. Być może to oni w jakiś sposób wpływają na atmosferę, ale udziela się ona wszystkim jednakowo.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Na placach czy skwerkach, które popołudniami zaczynają wypełniać się ludźmi siedzącymi na murkach czy bezpośrednio na chodnikach, dominuje oczywiście młodzież.

Ale ze studentami mieszają się rodziny z dziećmi czy osoby starsze. Widok siedzących razem pań w wieku zdecydowanie emerytalnym z kijkami opartymi o krzesełko (bo właśnie wracają z trekkingu), popijających jakiegoś drinka i gawędzących z rozgadaną młodzieżą nie dziwi nikogo.

W ramach eksploracji terenu, pewnego wieczoru weszłyśmy z grupą koleżanek - w wieku 30 - 50 lat - do knajpy, w której odnalazłyby się wszystkie dzieciaki z przełomu lat 80. i 90. zasłuchane w Davidzie Bowiem. Lokal kojarzący się raczej z zaułkami londyńskiego Camden Town niż stylowego alpejskiego Innsbrucka.

Innsbruck to nie tylko piękne widoki i sporty zimowe
Innsbruck to nie tylko piękne widoki i sporty zimowe© WP | Magda Bukowska

W pierwszym momencie chciałyśmy zdezerterować, zanim stali bywalcy dadzą nam odczuć, że jesteśmy z zupełnie innej bajki. Ale ciekawość pchała do środka. A w środku kompletny brak reakcji. Nawet sesja zdjęciowa, którą spontanicznie tam rozegrałyśmy, na tle malowniczej ściany pod toaletami, młodzież przeczekiwała z absolutnym spokojem, prowadząc z nami serdeczne pogawędki.

Nie musiałyśmy długo czekać, by się przekonać, że tutaj takie podziały na "bajki" faktycznie nie istnieją. Niedługo po nas do lokalu, wśród głośnych pogawędek i śmiechów, weszła grupka kilku pań w średnim wieku celebrujących piątkowy wieczór, a stali bywalcy po prostu ścisnęli się przy stolikach, robiąc dla nich miejsce.

Rozrywka ma różne oblicza, czyli wieczór po tyrolsku

Podglądając, jak tętni życie miasta, wybierałyśmy się z dziewczynami w najróżniejsze miejsca. Dosiadałyśmy się do ludzi na placach, zaglądałyśmy do mrocznych lokali ukrytych w wąskich uliczkach miasta i dałyśmy się zaprosić na Wieczór Tyrolski z rodziną Gundolf, który okazał się jednym z bardziej zadziwiających wydarzeń, w jakich ostatnio uczestniczyłam i bez względu na to, czy lubimy takie imprezy czy nie, polecam przynajmniej raz wziąć w niej udział. Jeśli nawet nie dla widoku jodłujących panów, w krótkich spodenkach na szelkach, to dla fantastycznie śpiewającej i tańczącej starszej pani, która po prostu kradnie całe show.

Wieczór Tyrolski to niezwykła atrakcja, w której warto choć raz wziąć udział
Wieczór Tyrolski to niezwykła atrakcja, w której warto choć raz wziąć udział© WP | Magda Bukowska

Rodzina Gundolf - obecnie to już nie tylko rodzina, ale też krewni i znajomi - to zespół muzyczny, który prezentuje tradycyjną muzykę ludową i tańce Tyrolu. Robią to od 1967 r. i robią to z wielkim przekonaniem. Przez dwie godziny, które widownia zależnie od preferencji, spędza wyłącznie przy piwie lub tradycyjnej kolacji, na scenie dzieją się rzeczy, na które nie da się pozostać obojętnym.

Sukienki wirują, panowie oklepują w tańcu buty, pojawiają się instrumenty, których nazw trzeba szukać w internecie, a jodłowanie wwierca się w uszy i dusze. Nie będę zdradzać finału, ale widać, że rodzina Gundolf na każdy spektakl dokładnie się przygotowuje i świetnie wie, kogo ma na widowni. Oczywiście, ponieważ to Innsbruck, po koncercie nadarza się okazja do pogawędek z artystami. Ceny biletów na Wieczór Tyrolski zaczynają się od około 150 zł.

Impreza w chmurach

Wędrując szlakiem życia towarzyskiego musiałyśmy trafić do jeszcze jednego wyjątkowego miejsca - do igloobaru Cloud9, który znajduje się na niższej stacji kolejki górskiej - Hungerburg. Z kolejki możemy skorzystać w ramach Innsbruck Card (53 euro karta jednodniowa, 63 euro - dwudniowa, 73 euro - trzydniowa).

Nawet wiosną w okolicach Innsbrucka można poczuć zimowy klimat
Nawet wiosną w okolicach Innsbrucka można poczuć zimowy klimat© WP | Magda Bukowska

Prawdę mówiąc, samo igloo było już zamknięte, bo w Alpy zdecydowanie zawitała już wiosna i lodowa konstrukcja zaczęła się już topić, ale duch zabawy pozostał, przenosząc się po prostu na zewnątrz. Szczerze mówiąc, w góry pojechałyśmy dla widoków. Żadna z nas nie wiedziała, że czeka tam na nas puszczający muzykę DJ, tańce i wygodne leżaki, z których można podziwiać panoramę. Kto ma ochotę - włącza się do tańca, kto woli zachwycać się widokiem paralotni nad górami - spokojnie rozkłada się na leżaku i relaksuje.

Tuż obok są stoliki i działa restauracja, więc można też spokojnie zjeść posiłek. Choć może nie tak całkiem spokojnie, bo trzeba dobrze pilnować talerza, z którego co chwila jakiś odważny ptak próbuje uszczknąć coś dla siebie.

Ptaki doceniają miejscową kuchnię
Ptaki doceniają miejscową kuchnię© WP | Magda Bukowska

Na górze bawią się dzieci i osoby w zaawansowanym wieku. Ani przed igloo ani w kolejce linowej nikt się nie dziwi osobom poruszającym się na wózkach inwalidzkich. Tylko my z zachwytem patrzymy, jak sprawnie rozwiązana jest kwestia transportu dla osób z niepełnosprawnościami. Dla reszty to normalne. Podobnie jak to, że do kolejki wsiadają ludzie z psami.

Oczywiście nie jestem aż tak naiwna, by sądzić, że w Innsbrucku wszyscy się kochają, są dla siebie mili i żyją w wiecznym pokoju. Pewnie nie. Ale wydaje się, że mają tu dla siebie całkiem sporo szacunku i takiej zwyczajnej akceptacji. I może to sprawia, że Innsbruck faktycznie ma jakąś niesamowitą międzyludzką energię.

Zobacz także
Komentarze (163)