Kaliningrad. Tropem Bursztynowej Komnaty
Od siedemdziesięciu trzech lat nikt jej nie widział. Nikt też nie wie gdzie jest. Bursztynowa Komnata, bo to o nią chodzi, jest najcenniejszym skarbem zrabowanym podczas II wojny światowej. Ostatnie informacje na jej temat pochodzą z 1944 r. Tropy prowadzą do Kaliningradu.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Co i raz pojawiają się nowe informacje na temat miejsca ukrycia Bursztynowej Komnaty. Poszukiwacze skarbów są przekonani, że jest w Niemczech. Albo w Czechach. Albo na Śląsku. Albo w bunkrach w Mamerkach. Albo na dnie któregoś z fińskich jezior. Jednak to na zamku w Królewcu widziano ją po raz ostatni. Rosyjscy poszukiwacze są przekonani, że to właśnie na terenie Obwodu Kaliningradzkiego trzeba szukać zrabowanego skarbu.
Na zamku albo w bunkrze
Rosyjska enklawa tuż za naszą wschodnią granicą aż do początku lat dziewięćdziesiątych była zamknięta dla cudzoziemców. Choć więc jesteśmy tak blisko, to niewiele wiemy o tym rejonie. W ubiegłym roku między Warszawą a Kaliningradem zostało uruchomione bezpośrednie połączenie lotnicze. Lot trwa około godziny, a rejsy są sześć razy w tygodniu. Poszukiwacze Bursztynowej Komnaty mogą dotrzeć do jej źródeł szybciej niż kiedykolwiek wcześniej.
Cofnijmy się o siedemdziesiąt sześć lat. Niemcy wywożą Komnatę, czyli wystrój pałacowej sali wykonany w XVIII wieku z bursztynu przez gdańskich artystów, z ZSRR. Zapakowanie go do skrzyń zajęło im aż 36 godzin. Zrabowany skarb - jego wartość szacuje się nawet na 500 mln dolarów - trafia do zamku w Królewcu. Czyli w dzisiejszym Kaliningradzie. Ale nie zagrzewa tam miejsca. W 1944 r. ponownie jest ładowany do skrzyń. I to ostatnia potwierdzona rzecz, którą wiemy na jej temat.
Według jednej z teorii, Niemcy zniszczyli to jubilerskie cudo. Mogło też paść łupem płomieni podczas alianckich nalotów i ciężkich walk o Królewiec. Są relacje osób, które widziały spaloną komnatę - mówią one o stercie bursztynowej miazgi. Tyle że bursztyn pod wpływem ognia topi się jak wosk. A takich śladów w zamku nie znaleziono. Spalony bursztyn nie wyglądałby już jak bursztyn. Mógł to być więc wybryk Niemców. Jeśli przekonaliby świat, że Komnata jest zniszczona, to nikt by jej już nie szukał.
Choć entuzjaści szukają Komnaty w niemal całej Europie Środkowo-Wschodniej, to rosyjscy historycy przekonują, że skarb w ogóle nie opuścił okolic Królewca. Dlaczego? Niemcy mieliby naprawdę mało czasu na wywiezienie kilkudziesięciu skrzyń z drogocennym ładunkiem. Transportowanie go przez objętą pożogą Europę byłoby też bardzo skomplikowanym i niebezpiecznym przedsięwzięciem. Dlatego, odkąd tylko rejony Królewca dostały się w radziecką strefę wpływów, Rosjanie wytrwale szukają tam Bursztynowej Komnaty. Szukają nie tylko w samym Kaliningradzie, ale na terenie całej enklawy.
Pod podłogą kościoła
Zamek królewiecki dziś już nie istnieje. Został zniszczony podczas walk o miasto. Jednak zanim podpalono lont, ruiny dokładnie przeszukano. Komnaty tam nie było.
Zainteresowanie poszukiwaczy skupiło się na ruinach kościoła w Steindamm w najstarszej części miasta. Świątynia spłonęła podczas nalotu w sierpniu 1944 r. Szukano w podziemiach. Bez skutku. Resztki kościoła zrównano z ziemią w latach pięćdziesiątych.
Skoro po zamku i kościele nie ma już dziś śladu, to gdzie jeszcze w mieście może być Komnata? Historycy typują bunkier Otto Lascha, generała Wehrmachtu, który kierował obroną miasta przed Armią Czerwoną. Bunkier znajduje się około kilometra od miejsca, gdzie niegdyś stał zamek. O ile wśród poszukiwaczy panuje zgoda, że skrzynie z bursztynowymi panelami mogły być tam składowane, to teoria, że są tam nadal ma znacznie mniej zwolenników. Bunkier stoi do dziś, odchodzą od niego tunele ewakuacyjne. Jednak cała budowla jest częściowo zasypana i zalana wodą. Sceptycy żartują, że skoro jest tam Komnata, to może i również Atlantyda?
Faktem jest jednak, że podziemia Kaliningradu nie są jeszcze gruntownie zbadane. Przez wiele lat dostępu tam broniło wojsko. Labirynt korytarzy do dziś może być zaminowany. Badacze muszą działać więc powoli i ostrożnie.
Bursztynowego skarbu można szukać także poza samym miastem. Na przykład w ruinach krzyżackiego zamku Lochstedt w pobliżu miasta Rybaki. Pięknie położona w północnej części Mierzei Wiślanej warownia była wykorzystywana przez Niemców jako skrytka. W podziemiach znaleziono zabezpieczone dokumenty, więc naturalnie podejrzewano, że może tam być również komnata.
Szukano jej również w Kotielnikowie, wsi tuż pod północną granicą enklawy. Zanim nastali Rosjanie, było to jedno z najpopularniejszych letnisk dla mieszkańców Królewca. Teren wsi dokładnie przeszukano w latach dziewięćdziesiątych. Z takim samym skutkiem, jak w innych lokalizacjach.
Artykuł powstał przy współpracy z Polskimi Liniami Lotniczymi LOT
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.