Kosmiczne ceny jedzenia na Jarmarku św. Dominika. "Trochę boli"
Jarmark św. Dominika jak zawsze, przyciąga do Gdańska tłumy turystów. Wśród nich również fanów ulicznego jedzenia. Sprawdziliśmy, ile w tym roku zapłacimy za kulinarną rozpustę i niestety nie mamy dobrych wieści.
Jarmarczny klimat przyciąga do Gdańska tysiące przyjezdnych z kraju i zagranicy. Dla turystów to świetna okazja, by pospacerować ulicami starego miasta i zobaczyć, co do zaoferowania mają wystawcy, specjalizujący się w biżuterii, wyrobach galanteryjnych, rozmaitych ozdobach, kosmetykach czy gastronomii.
Zobacz też: Fatalny sezon w Polsce. "Chcą zamykać biznesy"
Wielu turystów decyduje się odwiedzić Jarmark św. Dominika głównie po to, by skosztować specjałów z różnych stron świata. W tym roku na ulicach Gdańska znajdziemy stoiska z daniami kuchni greckiej, tureckiej, ukraińskiej, węgierskiej, włoskiej oraz oczywiście polskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS7
Ceny na Jarmarku św. Dominika odbierają apetyt
Zawrotną karierę - nie tylko na Jarmarku św. Dominika, ale i na innych ulicznych imprezach w Polsce - robi węgierski przysmak, jakim jest langosz. W ubiegłym roku za ten drożdżowy placek z dodatkami trzeba było zapłacić nawet 35 zł.
W tym roku jest podobnie. I choć ceny tych samych produktów różnią się na stoiskach, to można stwierdzić jedno - idą w górę. W tym roku za klasycznego langosza ze śmietaną, serem i czosnkiem na ul. Rajskiej trzeba zapłacić 23 zł. Podczas poprzedniej edycji jarmarku to samo danie kosztowało 17 zł.
Za langosza z dodatkami na innych stoiskach zapłacimy od 20 do nawet 35 zł. Dość drogo prezentują się również dania kuchni tureckiej, bowiem za kebaba rollo musimy także zapłacić ok. 35 zł. Nie trzeba jednak daleko szukać wzrostu cen, bo równie dużo (jeśli nie więcej) zapłacimy za dania kuchni polskiej.
Za szaszłyka z grilla na Jarmarku św. Dominika zapłacimy w tym roku ok. 40 zł, a za grillowaną kiełbasę 29 zł. Porcja bigosu z chlebem to koszt ok. 27 zł, a pajda chleba ze smalcem kosztuje w tym roku ok. 22 zł. Za 100 g golonki trzeba dać ok. 15 zł.
Trzeba przyznać, że w wielu przypadkach ceny dań z ulicznych stoisk dorównują tym, które spotkamy w restauracjach.
- Na jarmarku nigdy nie kupuję pamiątek, ale wybieram się tam z rodziną, by coś zjeść. Nigdy nie było tanio. Za dwa langosze i dwie porcje frytek zapłaciłam w tym roku 92 zł i przyznam, że to trochę boli. Wiem jednak, że wszystko idzie teraz w górę, a raz w roku można zaszaleć - komentuje Ilona Raczyńska, dziennikarka Wirtualnej Polski.
Dobra zabawa w cenie
Lepiej nie robi się wcale, gdy patrzymy na ceny słodkości. One również podrożały. W tym roku za gałkę lodów zapłacimy od 6 zł wzwyż, za dużego loda włoskiego ok. 12 zł, a za gofra z dodatkami ok. 25 zł.
Polaków na szczęście nie opuszcza poczucie humoru, bo zawrotnych ceny niczym już nie da się zbić, niż tylko śmiechem. - Oho, ktoś dostał rachunek - skomentował jeden z turystów, czekających w kolejce po przekąski, gdy w tle słychać było dźwięk nadjeżdżającej karetki.
Na szczęście wybierając się na jarmark nie trzeba nic kupować. Można jedynie spacerować, cieszyć się wakacyjnym klimatem i korzystać z wielu bezpłatnych atrakcji, jak np. plenerowe koncerty.