Kraków - brud i kicz wizytówką królewskiego miasta
Agresywni naganiacze i nachalni sprzedawcy ciągnący przechodniów za rękaw. To nie obraz z azjatyckich dzielnic biedy, tylko codzienność na ulicach krakowskiego Starego Miasta - informuje "Dziennik Polski".
Agresywni naganiacze i nachalni sprzedawcy ciągnący przechodniów za rękaw. To nie obraz z azjatyckich dzielnic biedy, tylko codzienność na ulicach krakowskiego Starego Miasta - donosi "Dziennik Polski".
Zamiast imprez kulturalnych z wyższej półki na Starym Mieście królują "festiwale kiełbasy i piwa", w sklepach z pamiątkami dominują wytwory z Chin, a na wąskich ulicach ścisłego centrum ruch tamuje 200 wózków elektrycznych. Smętnego obrazu miasta królów polskich dopełniają resztki wysypujące się ze śmietników oraz ludzkie odchody zalegające na chodnikach po weekendowych imprezach - czytamy na stronach gazety.
Poziom oferowanych usług i towarów jest bardzo niski. W centrum trudno znaleźć wartościowe pamiątki. "Na Starym Mieście coraz częściej gości tandeta i chińszczyzna" - uważa prof. Antoni Jackowski, szef Polskiego Towarzystwa Geograficznego. - Mam wrażenie, że władze Krakowa zapominają, iż Stare Miasto znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO - komentuje prof. Antoni Jackowski, szef Polskiego Towarzystwa Geograficznego.
Czytaj także: Ile kosztują wakacje w Krakowie?
Jego opinie potwierdzają sami turyści. "Pod Wawelem można poczuć się jak na wiejskim odpuście. Kolorowe stragany oferują wyłącznie kicz. Na każdym z nich to samo - pluszowe smoki i plastikowe figurki_ made in china _. Prawdziwych pamiątek w Krakowie nie uświadczysz" - komentuje turystka z Trójmiasta.
- Plagą są osoby nachalnie nagabujące przechodniów do skorzystania z różnych usług turystycznych - ocenia radny Jerzy Woźniakiewicz (PO), przewodniczący Komisji Praworządności Rady Miasta. Jego zdaniem przez zbyt dużą liczbę tzw. naganiaczy turyści czują się wKrakowiecoraz częściej jak na arabskim lub indyjskim targowisku.
Jeśli nawet uda im się uniknąć nachalnych sprzedawców, drogę zajeżdżają im kierowcy wózków elektrycznych. - WKrakowie jest za dużo meleksów. One dosłownie rozjeżdżają centrum, a ich kierowcy bywają agresywni - zauważa Józef Pilch, wiceprzewodniczący Rady Miasta (PiS).
Jego uwagi potwierdza Magdalena Sroka, wiceprezydent Krakowa, która już kilka tygodni temu na łamach "Dziennika Polskiego" zapowiadała, że władze zajmą się problemem nachalności kierowców meleksów, gdyż miasto traci na tym wizerunkowo. Niestety, jak na razie z każdym tygodniem jest tylko gorzej.
Samolotem na wczasy od 19 zł! Zmorą są także sami turyści, którzy nie potrafią bawić się w kulturalny sposób. Zakłócanie ciszy nocnej, awantury i pijackie burdy to od kilku lat specjalność bawiących się na Starym Mieście - pisze "Dziennik Polski".
Prym w imprezach do rana od lat wiodą Brytyjczycy, którzy szczególnie upodobali sobie stolicę Małopolski. Ich liczne „wieczory kawalerskie”, w czasie których demolowano restauracje, obrażano obsługę i urządzano burdy na ulicach były i wciąż są plaga Krakowa. Wielu restauratorów i właścicieli pubów z Krakowazdecydowanie nie życzy sobie gościć klientów z Wysp Brytyjskich. Nikt nie chce już radzić sobie z awanturującymi się, odurzonymi alkoholem gośćmi, którzy zostawiają po sobie nie tylko napiwki, ale przede wszystkim brud i zniszczenie.
Samo zakłócanie spokoju nie byłoby aż takim problemem, gdyby nie szkody wyrządzane przez bawiących się. Na początku tygodnia została zniszczona w Krakowieartystyczna instalacja służąca relaksowi i wypoczynkowi znajdująca się przed Gmachem Głównym Muzeum Narodowego.
Nieznani sprawcy przewrócili żółtą palisadę, uszkodzili podest i konstrukcje w kształcie drzewek, które utrzymywały delikatne zadaszenie. "Przykro, że nasze działania w przestrzeni publicznej spotkały się z taką reakcją grupki ludzi" - oceniła Bik.
Instalacja na placu przed Gmachem Głównym MNK funkcjonowała przez wakacje w ramach projektu "Muzeum Forum". Na rozstawionych w jej przestrzeni leżakach krakowianie i turyści mogli wypoczywać, prowadzić rozmowy. "Ludzie potrafili znaleźć formulę na to miejsce. Codziennie ktoś tam wypoczywał, często służyło też jako tło do fotografii" - zaznaczyła Bik.
pw/if